Nikt specjalnie nie kwapi się nam w tym pomóc. Któż chciałby pomagać złodziejowi czasu, przestrzeni, powietrza?! Wszyscy jesteśmy w końcu tak na nie pazerni, co najmniej jakby zabierając innym, moglibyśmy przybliżyć się do wieczności. Iluzja!
W przeciwnym wypadku niezależnie co by się do życia powoływało, będzie to bardziej kłaść się cieniem na sumieniu, stanie się chodzącą karą, rwącym żalem. Spotkałam już w życiu tak wiele nieszczęśliwych dzieci i jeszcze więcej nieszczęśliwych rodziców tych dzieci, nieszczęśliwych dzieci z kolei swoich nieszczęśliwych rodziców, że zaczęłam się bać wychodzić z domu i z kimkolwiek rozmawiać, by ta maska wyidealizowanego świata nie zeszła czasem pozorem z wirtumedialnego fresku o pararzeczywistości, nad którym wszyscy wzdychają i chuchają jak nad jakąś wyrocznią. Przykro mi, ale ten świat to po prostu zepsute jajko, które ci wciskają, a Ty je przyjmujesz jak, gdyby nigdy nic, już nie myślisz, nie widzisz, nie rozumiesz, ba! nie chcesz ryzykować robienia tego wszystkiego, zrobili Ci pranie mózgu, Ty już nawet udajesz, że nie czujesz, że to śmierdzi, że wszystkie te jajka śmierdzą. Na domiar złego sam zaczynasz znosić kolejne zbuki, bo... taki już jest ten świat!? tak trzeba?! tak jest łatwiej?! Obudź się!
Ptak-oko. Co ciekawe, to właśnie od tego znaku wszystko się zaczęło. Co będzie dalej, nie wiem. Nie chcę być czarnowidzem, ale podświadomie mam poczucie, że to początek końca pewnego rozdziału w moim życiu. Nie twierdzę, że nie będę już tworzyć. To właściwie jedna z niewielu form autoekspresji w moim życiu, a z pewnością jedna z niewielu rzeczy, które umiem w ogóle robić, które wyróżniają mnie z tłumu. Uwaga - to jedyne antidotum na moje suchoty. Niemniej jednak duszę się, a to oznacza, że najwyższy czas na zmiany.