W niedzielę 24 października podczas specjalnej edycji Jarmarku Biebrzańskiego w Radziłowie miała miejsce specjalna odsłona projektu Chodź, namaluj pod hasłem CHODŹ, NAMALUJ ŻYCZENIA DLA ERYKA. Malowaliśmy dla 8-letniego mieszkańca Radziłowa Eryka i jego rodziców, którzy pilnie potrzebują zebrać aż 9 mln złotych na operację serca Eryka w Stanach Zjednoczonych, a czasu, aby przeprowadzić operację, jest niewiele. Podczas wydarzenia powstał wyjątkowy obraz w szczególności z udziałem kolegów i koleżanek Eryka. Obraz o tyle wyjątkowy, że tym razem malowaliśmy po to, aby obraz wylicytować i wesprzeć zbiórkę pieniędzy na operację Eryka. Każdy mógł więc w taki symboliczny sposób przyczynić się do sukcesu zbiórki. Ponadto postanowiłam przeznaczyć na licytację również obraz CHODŹ, NAMALUJ RADZIŁÓW, który malowaliście podczas wrześniowej edycji wydarzenia. Z obu licytacji udało się uzyskać łączną kwotę 210 złotych! Mam nadzieję, że jesteście z siebie dumni, bo jako społeczność małej podlaskiej wsi powinniście! Bardzo się cieszę, że mogłam być z Wami tego dnia i przyczynić w symboliczny sposób do wsparcia zbiórki jedną ze swoich pasji. Bez Was i waszego pozytywnego odzewu, otwartości i chęci działania nie byłoby to jednak możliwe. Wielkie brawa dla Was, mieszkańców Radziłowa i okolic, a także wszystkich tych, którzy wzięli udział w wydarzeniu! I Ty możesz wesprzeć zbiórkę dla Eryka finansowo na siepomaga: https://www.siepomaga.pl/eryk-kopczewski lub rzeczowo, przeznaczając na licytację dowolny przedmiot lub usługę: https://www.facebook.com/groups/336507931109811/
0 Comments
Ponownie pozdrawiamy z Spalski Jarmark Antyków i Rękodzieła Ludowego w Spale. Tym razem było nieco bardziej jesiennie. Wszystko zaczęło się od malowania i odbijania liści na płótnie. Potem w naszych liściach buszować zaczęły różne fantastyczne istoty. Konik Celestia, mroczny żubr, a może byk rodem z obrazów Picassa, kot z długimi włosami, a nawet tajemniczy Bebek, który jest niewidzialny. Nie zabrakło tęczy, gór a może chmur, a w tych chmurach chyba tęsknoty za kolejną wiosną w Spale. Serdeczne podziękowania dla wszystkich autorów tego pięknego obrazu.
[ENG] This time more autumn greetings from @jarmarkspalski. We began with pressing painted leaves on the canvas. Then some fantastic creatures appeared in the leaves. The pony named Celestia, a gloomy wisent (żubr) or maybe rather a bull taken from Picasso's paintings, a cat with long hair and the mysterious Bebok who is invisible. There was also a rainbow, mountains or maybe clouds and in these clouds I guess lonnging for the next spring in Spała. Big thanks to all the authors of this beautiful painitng. Wielkie brawa za odwagę dla wszystkich dzieci tych małych i tych dużych, zakres wieku oscylował bowiem od 2 lat i 9 miesięcy do 88 lat, we wspólnym malowaniu obrazu pod hasłem "Chodź, namaluj Mazowsze" w ramach Rodzinnego Pikniku z zespołem "Mazowsze". Długo nosiłam się z pomysłem realizacji tego wyzwania i muszę przyznać, że efekt przerósł wszelkie moje oczekiwania. Cieszę się, że pomysł wspólnego malowania, jak również malowanie kamieni, robienie korali z jarzębiny i malowanie indywidualnych prac w ramach kącika kreatywnego tak bardzo się Wam wszystkim spodobał. Mam nadzieję, że zainspirowałam Was do twórczych działań, że Ci, którzy wątpili w swoje twórcze moce, uwierzyli w siebie i sprawiło im to dużo przyjemności, że przełoży się to teraz na wszystko, czego się dotkniecie. Jesteście dla mnie ogromną motywacją do realizacji kolejnych akcji pod hasłem "Chodź, namaluj..." w innych miejscach w Polsce. Dziękuję. Jeżeli macie pomysł na to, co zrobić z Waszym dziełem, zostawcie komentarz pod tym postem lub napiszcie prywatną wiadomość. Myślę, że byłoby idealnie, gdyby Wasza praca zawisła w miejscu ogólnodostępnym. Specjalnie na tę okazję zbiłam dla Was sztalugę. Baloników w kształcie serduszek w ten weekend nie brakowało. Trudno się więc dziwić, że jest ich również wiele na obrazie. Serduszko - niby oczywisty motyw, a jednak, jeśli dobrze się przyjrzeć, każde jest inne.. Dużym zainteresowaniem cieszyło się malowanie kamieni. Dzieci mogły zabrać je ze sobą do domu, podobnie jak korale i inne prace, które wykonały tego dnia w ramach kącika kreatywnego. Kącik kreatywny miał charakter nieodpłatny. Jeżeli jednak ktoś chciał, mógł wrzucić dowolną kwotę do skarbonki. Zebrana kwota zostanie przeznaczona na zakup materiałów potrzebnych do prowadzenia kącika kreatywnego, tj. farby, pędzle i inne drobiazgi. Drugiego dnia pikniku malowaliśmy prace indywidualne pod hasłem "Chodź, namaluj Mazowsze" WSPIERAM MAŁE SZKOŁY "Dla Szkoły Podstawowej w Cieszewie". Pozdrowienia dla Szkoły Podstawowej im. Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej w Cieszewie: https://www.spcieszewo.com.pl/ Cieszewo to mała wieś w Polsce, położona w powiecie płockim, w gminie Drobin. Większość prac, które namalowaliście w niedzielę zawisła na sznurkach zawieszonych pomiędzy drzewami. Można je było podziwiać cały dzień, a następnie każdy mógł zabrać swoją do domu. Część prac została i myślę, że również powinny zawisnąć razem z obrazem "Chodź, namaluj Mazowsze" w miejscu ogólnodostępnym.
Zainspirowana przez dzieci do poprowadzenia spontanicznych warsztatów z malowania kamieni i robienia korali z jarzębiny podczas rekreacyjnego pobytu nad moim ulubionym jeziorem na Suwalszczyźnie, postanowiłam stworzyć kącik kreatywny podczas tegorocznej Biesiady Miodowej w Kurowie w Narwiańskim Parku Narodowym. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Warsztaty cieszyły się zainteresowaniem rodziców i ich dzieci. Powstało wiele pięknych malowanych kamieni i korali z jarzębiny, które dzieci mogły zabrać ze sobą do domu. Warsztaty miały charakter w całości nieodpłatny. Jeśli ktoś mimo to odczuwał potrzebę odwdzięczenia się, mógł wrzucić dowolną kwotę do skarbonki. Jeżeli tylko pogoda pozwoli, planuję jeszcze w tym roku poprowadzić kolejny kącik kreatywny. Mam już nawet pomysł, co będziemy robić. Niech pozostanie to jednak dla Was na razie tajemnicą! Kącik kreatywny stanie się najprawdopodobniej stałym elementem towarzyszącym moim wycieczkom artystycznym. Jeszcze raz serdecznie dziękuję Narwiańskiemu Parkowi Narodowemu za goszczenie mnie na biesiadzie miodowej mimo zgłoszenia na ostatnią chwilę. Chętnie wrócę tutaj za rok z ofertą warsztatów plastycznych przygotowanych specjalnie na tę okazję.
BLINDE by Victoria Tucholka Niech staną się bezradni jak dzieci, ponieważ słabość jest wielka, a siła jest niczym. W chwili narodzin człowiek jest słaby i wiotki, w chwili śmierci – twardy i sztywny. Gdy drzewo rośnie, jest delikatne i łamliwe, kiedy usycha i marnieje, umiera. Twardość i siła to towarzysze śmierci. Giętkość i słabość są przejawami życia. To, co zatwardziałe, nigdy nie wygra. „Stalker”, Andriej Tarkowski A jednak są wyjątki. Wierzba. Choć łamliwa, jest wieczna. Podczas generalnych porządków w moich wieloletnich plenerowych zbiorach trafiła się kość, a właściwie przekrój kości. Znalezisko to poskutkowało momentalnym olśnieniem twórczym. Kości cieszą się u mnie szczególnymi względami podobnie jak wszelkie inne dary natury. W ogrodzie gości straszą organy z kości, które porzuciły psy. Cały czas obiecuję sobie, że coś posieję w pozbawionych szpiku otworach. Kość - niby trudno o coś bardziej pozbawionego życia, a jednak ta, która wpadła mi dzisiaj w ręce, do złudzenia przypominała charakterystycznie bufiasto zakończony pień wierzby, jakich w swoim życiu widziałam wiele. Również takich rozpłatanych przez pioruny, ludzkie zaniedbanie, ciężar własnych gałęzi, starość, nieraz nadgryzionych już mocno przez insekty, a jednak wciąż walecznie zalewających ranę kolejnymi warstwami żywicy. A nawet jeśli wierzba przegrała i leży połamana, z rozpłatanego pnia na wiosnę na nowo tryska życie zielenią liści na pozornie martwych gałązkach. Czasem urwać musi się lisa ślad, by zakwitł sad. By życie zatoczyło pełne koło. Wierzba z kolei odradza się sama. Jej soki krążą w nieskończoność. Zapętlone w symbolicznej ósemce. Jak klepsydra, która sama się obraca. Człowiek poznał się na niej wieki temu i umiejętnie wykorzystywał, by poskromić niszczycielskie zapędy żywiołu wody wobec ziemii. BLINDZIA Do dziuplastej wierzby na grobli diabeł z miłości się modlił w bezgwiezdne noce, a ja, biegnąc rano na stawy koło tej wierzby dudławej*, zamykałam ze strachu oczy. Maria Ziółkowska *dudławy (o drzewie) - spróchniały Według starej legendy litewskiej, znanej i w Polsce, pierwsza wierzba powstała w dość dramatycznych okolicznościach. Pewna niewiasta o imieniu Blinda, mieszkająca gdzieś w pobliżu rzeki, wyróżniała się szczególną właściwością: co rok wydawała na świat bardzo liczne potomstwo. Nasza matka ziemia, najpłodniejsza ze wszystkich matek, zatrwożyła się o swoje pierwszeństwo w tej dziedzinie i postanowiła spłatać współzawodniczce brzydkiego psikusa. Postąpiła haniebnie, używając nikczemnego podstępu. Kiedy Blinda idąc podmokłym łęgiem nad rzekę ugrzęzła w błocie, ziemia tak mocno ścisnęła ją za nogi, że nieboraczka żadną miarą, żadną siłą ludzką nie mogła się uwolnić z uwięzi. Wrosła w to miejsce na zawsze i stała się wierzbą. - Dlatego wierzba po litewsku nazywa się "blinde", a w niektórych gwarach polskich - "blindzia". "Gawędy o drzewach" Maria Ziółkowska
My Personal Jesus with a Burnt Face. Not really attached to religious symbols. Actually I despise martyrology. They just happen now and then. Crucifixion of Jesus - alas, possibly the best reflection of my inner state
Miałam malować nie do końca martwą naturę, potem wymyśliłam sobie z ogrodowego kamienia zrobić biedronkę, a w między czasie uległam emocjonalnemu szantażowi upadłego anioła, którego znalazłam kiedyś już nawet nie pamiętam gdzie na ulicy i obiecałam sobie, że kiedyś się nim zajmę. Niedawno ustawiłam go sobie oczywiście na samym wejściu, żeby czuć się jeszcze bardziej pod emocjonalną presją. No i stało się. Nie wiem, czy tak to sobie wyobrażał, ale żeby miał zajęcie na najbliższy czas, dałam mu pod opiekę duszę nieszczęsnej wrony, bo ja już nie mam siły nosić jej na swoim sumieniu.
Moja pierwsza w życiu rzeźba, a właściwie projekt pod jej wykonanie, bo ostatecznie chciałabym wyrzeźbić ją w skali rzeczywistej, wielkości człowieka, w bryle węgla. Z pracą z węglem miałam po raz pierwszy do czynienia podczas wizyty na Śląsku, w Katowicach, w ramach Industriady w Galerii Szyb Wilson odbył się warsztat szlifowania drobiazgów z bryłek węgla. Węgiel to trudny nośnik w obróbce. Nawet nie wiem, czy wykonanie projektu w tej formie jest faktycznie realne, ale życie pokaże. W Muzeum Śląskim z kolei zachwyciłam się po raz pierwszy Hasiorem, który prześladował mnie potem i w warszawskiej Zachęcie, a nawet "wszedł mi do łóżka" podczas niespodziewanego pożaru. Być może to była przestroga, aby nie igrać jednak z ogniem, a to właśnie w szczególności eksperymenty z ogniem, działania performatywne, sztuka efemeryczna zachwyciły mnie w twórczości Hasiora najbardziej. Projekt nie jest skończony. Jest to model uformowany z modeliny. W wyniku wypalenia powstały pęknięcia, co dobrze się składa, zamierzam je wykorzystać, chcę nadać rzeźbie złudzenie, że jest w istocie rzażącym się węglem. Dojdą więc akcenty kolorystyczne w pęknięciach i na obrzeżach. Rozważam również dodatkowe nietypowe elementy przestrzenne nawiązujące do efektu spalania gazów uwalnianych przez rozgrzaną materię. Póki co metaliczny połysk czarnej farby, którą nałożyłam oddaje w pełni urodę samego kamienia.
Nareszcie! Ostatnia warstwa bezbarwnego lakieru i szyld powędrował do dokumentacji. Właściwie nie zamierzaliśmy go dzisiaj montować, bo plan był taki, aby zamontować go nad furtką, a do tego potrzebny nam spawacz, który wykona dla nas specjalny stelaż i przyspawa go do furtki, ale w słońcu szyld prezentował się tak pięknie, że nie potrafiliśmy oprzeć się pokusie, aby wymyślić jakieś kompromisowe tymczasowe rozwiązanie. Et voila!
Wszystko to, co najlepsze z "Dziecię elfów" Hansa Christiana Andersena. Wiosna, ogród kwiatów i Pan Jaskółka. Zapożyczone z ilustracji Olgi Siemaszko. Zasuwka od pudełka na wina. Obrazek inspirowany ilustracjami Olgi Siemaszko do bajki "Dziecię elfów" Hansa Christiana Andersena. Akryl, deska, 18,5 cm x 37,5 cm Making off
|
VICTORIA TUCHOLKA
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|