Szkice do projektu z pogranicza rzeźby i found object art pt. "Blinde" Przypadkiem już nawet sama nie wiem skąd, przyplątało się do mnie i skłoniło do poszukiwań hasło "wąż, który zjada własny ogon". Tak oto trafiłam na artykuł poświęcony uruborosowi w Przekroju. Zaintrygowana licznymi odniesieniami do historii sztuki, postanowiłam szukać dalej. Rozliczne graficzne interpretacje tematu skojarzyły mi się z rzeźbą, którą wykonałam jakiś rok temu. Blinde. Wierzba. W szkicach do projektu nawiązałam do symbolu nieskończoności, wiecznego odradzania się i zupełnie nieświadomie również do uruborosa. Więcej o projekcie Blinde tutaj.
0 Comments
BLINDE by Victoria Tucholka Niech staną się bezradni jak dzieci, ponieważ słabość jest wielka, a siła jest niczym. W chwili narodzin człowiek jest słaby i wiotki, w chwili śmierci – twardy i sztywny. Gdy drzewo rośnie, jest delikatne i łamliwe, kiedy usycha i marnieje, umiera. Twardość i siła to towarzysze śmierci. Giętkość i słabość są przejawami życia. To, co zatwardziałe, nigdy nie wygra. „Stalker”, Andriej Tarkowski A jednak są wyjątki. Wierzba. Choć łamliwa, jest wieczna. Podczas generalnych porządków w moich wieloletnich plenerowych zbiorach trafiła się kość, a właściwie przekrój kości. Znalezisko to poskutkowało momentalnym olśnieniem twórczym. Kości cieszą się u mnie szczególnymi względami podobnie jak wszelkie inne dary natury. W ogrodzie gości straszą organy z kości, które porzuciły psy. Cały czas obiecuję sobie, że coś posieję w pozbawionych szpiku otworach. Kość - niby trudno o coś bardziej pozbawionego życia, a jednak ta, która wpadła mi dzisiaj w ręce, do złudzenia przypominała charakterystycznie bufiasto zakończony pień wierzby, jakich w swoim życiu widziałam wiele. Również takich rozpłatanych przez pioruny, ludzkie zaniedbanie, ciężar własnych gałęzi, starość, nieraz nadgryzionych już mocno przez insekty, a jednak wciąż walecznie zalewających ranę kolejnymi warstwami żywicy. A nawet jeśli wierzba przegrała i leży połamana, z rozpłatanego pnia na wiosnę na nowo tryska życie zielenią liści na pozornie martwych gałązkach. Czasem urwać musi się lisa ślad, by zakwitł sad. By życie zatoczyło pełne koło. Wierzba z kolei odradza się sama. Jej soki krążą w nieskończoność. Zapętlone w symbolicznej ósemce. Jak klepsydra, która sama się obraca. Człowiek poznał się na niej wieki temu i umiejętnie wykorzystywał, by poskromić niszczycielskie zapędy żywiołu wody wobec ziemii. BLINDZIA Do dziuplastej wierzby na grobli diabeł z miłości się modlił w bezgwiezdne noce, a ja, biegnąc rano na stawy koło tej wierzby dudławej*, zamykałam ze strachu oczy. Maria Ziółkowska *dudławy (o drzewie) - spróchniały Według starej legendy litewskiej, znanej i w Polsce, pierwsza wierzba powstała w dość dramatycznych okolicznościach. Pewna niewiasta o imieniu Blinda, mieszkająca gdzieś w pobliżu rzeki, wyróżniała się szczególną właściwością: co rok wydawała na świat bardzo liczne potomstwo. Nasza matka ziemia, najpłodniejsza ze wszystkich matek, zatrwożyła się o swoje pierwszeństwo w tej dziedzinie i postanowiła spłatać współzawodniczce brzydkiego psikusa. Postąpiła haniebnie, używając nikczemnego podstępu. Kiedy Blinda idąc podmokłym łęgiem nad rzekę ugrzęzła w błocie, ziemia tak mocno ścisnęła ją za nogi, że nieboraczka żadną miarą, żadną siłą ludzką nie mogła się uwolnić z uwięzi. Wrosła w to miejsce na zawsze i stała się wierzbą. - Dlatego wierzba po litewsku nazywa się "blinde", a w niektórych gwarach polskich - "blindzia". "Gawędy o drzewach" Maria Ziółkowska
My Personal Jesus with a Burnt Face. Not really attached to religious symbols. Actually I despise martyrology. They just happen now and then. Crucifixion of Jesus - alas, possibly the best reflection of my inner state
Moja pierwsza w życiu rzeźba, a właściwie projekt pod jej wykonanie, bo ostatecznie chciałabym wyrzeźbić ją w skali rzeczywistej, wielkości człowieka, w bryle węgla. Z pracą z węglem miałam po raz pierwszy do czynienia podczas wizyty na Śląsku, w Katowicach, w ramach Industriady w Galerii Szyb Wilson odbył się warsztat szlifowania drobiazgów z bryłek węgla. Węgiel to trudny nośnik w obróbce. Nawet nie wiem, czy wykonanie projektu w tej formie jest faktycznie realne, ale życie pokaże. W Muzeum Śląskim z kolei zachwyciłam się po raz pierwszy Hasiorem, który prześladował mnie potem i w warszawskiej Zachęcie, a nawet "wszedł mi do łóżka" podczas niespodziewanego pożaru. Być może to była przestroga, aby nie igrać jednak z ogniem, a to właśnie w szczególności eksperymenty z ogniem, działania performatywne, sztuka efemeryczna zachwyciły mnie w twórczości Hasiora najbardziej. Projekt nie jest skończony. Jest to model uformowany z modeliny. W wyniku wypalenia powstały pęknięcia, co dobrze się składa, zamierzam je wykorzystać, chcę nadać rzeźbie złudzenie, że jest w istocie rzażącym się węglem. Dojdą więc akcenty kolorystyczne w pęknięciach i na obrzeżach. Rozważam również dodatkowe nietypowe elementy przestrzenne nawiązujące do efektu spalania gazów uwalnianych przez rozgrzaną materię. Póki co metaliczny połysk czarnej farby, którą nałożyłam oddaje w pełni urodę samego kamienia.
|
VICTORIA TUCHOLKA
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|