Oryginalny strój to już tradycja! Strój musi przede wszystkim być kolorowy. Taki, jak moje obrazy. Sukienka na Dni Puńska była częścią mojej wizji siebie tego dnia. Cudownie odzyskałam ją po tym, jak została wyrzucona na śmietnik. Kto wie, czy nie uszyła jej sama moja mama za czasów, kiedy trudno było dostać cokolwiek w sklepie poza octem. Taka Eurydyka! Wreszcie nadszedł ten dzień, kiedy postanowiłam rzucić wszystko i pojechać na drugi koniec Polski ze swoją twórczością, by ponownie uchylić nieco rąbka tajemnicy o sobie i o tym, jak widzę świat, a robię to ostatnio rzadko i niechętnie. Stałam się wybiórcza i ekscentryczna w swoich wyborach. Już nie wszędzie się pojawiam, nie korzystam z każdego zaproszenia. Zdecydowanie kusi mnie głęboka woda. Wyzwania. Najwyższe szczyty. Krańce świata. Wszakże nie bez powodu mówię o sobie, że nie dla mnie gustowne salony i skinienia pianisty, bo ja mam duszę alpinisty. Dni Puńska - Zielna 2018. To moja pierwsza tak daleka wyprawa wystawiennicza. Ponad 350 kilometrów. Pogranicze polsko-litewskie. Moja ukochana Suwalszczyzna. Fakt nie bez znaczenia. Dodał tylko skrzydeł, bo był to świetny pretekst ku temu, aby spędzić przy okazji kilka dni w ukochanym mojemu sercu miejscu w Polsce. Jako niepoprawna optymistka podeszłam jednak do całej sytuacji z dużą doża pokory. Właściwie już sam fakt, że moja kandydatura spotkała się z akceptacją Urzędu Gminy Puńsk, był dla mnie wystarczającym wyróżnieniem i nawet jeśli udział w wydarzeniu nie wiązałby się z żadnym konkretnym zyskiem, czułabym się usatysfakcjonowana. Jestem. Stanęłam na wysokości zadania. Dotarłam na miejsce, pomimo wszelkich przeszkód, trudności i ograniczeń. Udało się. Przeszłam wręcz samą siebie i wszelkie swoje oczekiwania. Ku swojemu zaskoczeniu wiązało się to z wieloma przyjemnymi sytuacjami. Tym bardziej przyjemnymi, że dotyczyły zupełnie obcych ludzi, których nigdy wcześniej nie spotkałam, a którzy wyrażali uznanie dla mojej twórczości i dla mojej osoby. Nie ma nic bardziej dowartościowującego dla "artysty", bo "artysta" potrzebuje uwagi, zainteresowania, uznania z zewnątrz, by czuć się w pełni spełniony w tym, co tworzy. Wówczas wie, że to, jak widzi świat, nie jest tak kompletnie bez sensu, że wzbogaca w ten sposób to, jak świat postrzegają również inni. Dlaczego Puńsk? Otóż na początku lipca tego roku miałam okazję jako, okropne słowo! turysta zawitać po raz pierwszy w progi polskiej stolicy Litwinów. Ponad 80% mieszkańców wsi jest pochodzenia litewskiego. Litewskie wpływy są tutaj bardzo silnie. Podczas tego pobytu miałam okazję zwiedzić tutejsze Muzeum Stara Plebania. Przy okazji rozmowy z jego opiekunką Panią Anastaziją wyznałam, że ja również zajmuję się działalnością twórczą. Nie miałam ze sobą folderu z próbkami swoich prac, ale obiecałam, że następnym razem, gdy zawitam w progi Puńska, z pewnością pochwalę się tym, co robię. Przy okazji zakupiłam krajkę, to taki ręcznie tkany pasek w symboliczny wzór, jak się ostatecznie okazało autorstwa Pani Anastaziji. Niejednoznaczne romby utkane na niej symbolizujące cztery strony świata na swój magiczny sposób zaprowadziły mnie ponownie do Puńska, na Suwalszczyznę, w kolejne miejsca, które jak te światełka w tunelu otwierają nowe perspektywy na przyszłość. Chyba wreszcie czuję wiatr w żaglach. To wszystko, co dotychczas wydawało się niedorzecznością, zaczyna nabierać konkretnych kształtów. Być może, jak Bóg da, przy odrobinie wysiłku z mojej strony, uda mi się wreszcie związać z tymi stronami na trwałe. Ptak-oko to mój znak firmowy. Zaczęło się od szkicu stada takich ptaków na kartce kajetu studenckiego. Gdyby ktoś powiedział mi wówczas, że namaluję w życiu wiele obrazów, obróciłabym to w żart. Wówczas ptaki te wyrażały sobą negatywną energię krytycznych ludzkich spojrzeń. Był to czas, kiedy czułam się obco i niepewnie wśród ludzi. Historia zatoczyła koło, a raczej jakby wyszła z ram. Każdy może się teraz przejrzeć w tych oczach jak w zwierciadle. To zależy tylko i wyłącznie od niego, czy odbiór ten będzie krytyczny czy nie. Niektórzy porównują mojego ptaka-oko do motywu oka opatrzności, które chroni przed złymi energiami. Coś w tym jest!
0 Comments
Leave a Reply. |
VICTORIA TUCHOLKA
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|