Wracając jednak do naszego oposa...
ZOO NA WOLNOŚCI
Jeżeli spodobał Ci się ten post, zostaw komentarz lub polub mój fanpage Wycieczki Osobiste.
VICTORIA TUCHOLKA |
|
W Polsce przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że dzikie zwierzęta zazwyczaj przed nami uciekają, w Australii często bywa na odwrót. Dlatego lepiej mieć się tam na baczności, bo choć intrygujące, nierzadko piękne i z natury ciekawskie, australijskie zwierzęta bywają również nieprzewidywalne i w jednej chwili z przyjaznego stworzenia (zwłaszcza jeśli macie coś pysznego do jedzenia) mogą zmienić się w bardzo agresywne zwierzę. SPOTKANIA III STOPNIA Pamiętam jak któregoś wieczoru w pewnym dzikim odludnym zakątku Potato Point ni stąd ni zowąd na jednym z eukaliptusów nad naszymi głowami pojawił się opos. Taki koala tylko trochę skromniej obdarzony urodą przez naturę. Wyłupiaste oczy i te sprawy. Pozornie zwinniejszy i szybszy od koali, choć osobiście nigdy nie miałam okazji obserwować tych ostatnich w godzinach wieczornych. Za dnia wydawały się całkowicie pogrążone w eukaliptusowym śnie. Nasz opos nie wykazywał żadnych oznak strachu, światło latarki nie było mu straszne, ba! nie krępował się nawet, aby zejść z drzewa i dać nam dobitnie do zrozumienia, że chce właśnie tego kabanosa z naszego kolacyjnego prowiantu. Znajomy, który spędził w Australii przeszło 20 lat, dowiedział się czegoś nowego o Australii, o czym wcześniej nie wiedział, choć oposy były mu bardzo dobrze znane z innej niekoniecznie sympatycznej strony, ale o tym za chwilę, a mianowicie dowiedział się tego, że oposy bywają również mięsożerne! :) [filozoficzna dygresja] Australia w swojej wielkości i nieprzewidywalności nieustająco zaskakuje nawet tych, którzy wydawać by się mogło poznali ją od podszewki, zjeździli na całej szerokości i długości, mieszkają w niej od urodzenia. Wciąż w Australii są takie miejsca, w których ludzie się gubią i giną bez wieści, choćby takie Góry Błękitne. Są takie zjawiska, których nie sposób żadną miarą przewidzieć, żywioły natury, które atakują znienacka i do samego końca trzymają w niepewności, uciekać nie uciekać!? Pożary i powodzie. Zwierzęta, które choć idealnie wtapiają się w otaczający krajobraz, w imię obrony swojego terytorium potrafią zabić, wystarczy że postawisz na nim jedną stopę, a wyrastają jak duchy spod ziemi. W tym swoim nieprzewidywalnym charakterze Australia pozostaje dla mnie wciąż niezwykle intrygująca i atrakcyjna. Biorąc pod uwagę to, że w imię heraklitowskiej zasady panta rhei, wszystko płynie, wszystko nieustająco się zmienia, nie sposób poznać tak naprawdę świata, można go poznawać w każdej chwili i miejscu i za każdym razem będzie to inne doświadczenie. W tym tkwi chyba sens podróżowania. To jest chyba odpowiedź dla tych, którzy lekceważąco odnoszą się do potrzeby przemieszczania się, podróżowania, odwiedzania różnych miejsc, twierdząc, ale to już wszystko odkryto, nazwano, sfotografowano, wejdź sobie do Internetu i zobacz. Po co od razu jechać? Nie szkoda pieniędzy? Nie szkoda czasu? W takich momentach odzywa się we mnie dusza alpinisty i wolę potraktować te pytania jako retoryczne, bo ponad wszystko na pierwszym miejscu stawiam zawsze własne doświadczenie. [koniec dygresji] Wracając jednak do naszego oposa... Choć z początku wydawał się bardzo spokojny, powolny, wręcz niezdarny, okazało się, że to niepozorne zwierzątko ma dwie twarze. Gdy tylko zgasły światła i położyliśmy się spać, nagle obudziły nas przeraźliwe jęki pomieszane z odgłosami przywodzącymi na myśl duże niezadowolenie i podenerwowanie nie tylko jeżeli chodzi o wydawane dźwięki, ale również fakt, że opos zrobił sobie z dachu naszego samochodu prawdziwą arenę dla wyrażenia przewrotnej, w tym akurat wypadku ciemnej strony swojej natury. Można sobie było tylko wyobrażać, co za akrobacje wyprawiał nad naszymi głowami. Aż huczało! Pozostało mi jedynie współczuć człowiekowi, który rozbił namiot niedaleko od nas nad brzegiem zatoki. Gdybym nie oswoiła się z tym zwierzęciem wcześniej, pewnie przeżywałabym chwile prawdziwej trwogi. A tak myślałam sobie tylko: "Jak dobrze, że leżę sobie tutaj wygodnie i bezpiecznie i to dzikie zwierze nie jest w stanie wejść do środka. Może ten kabanos był jakiś nieświeży i mu zaszkodził!?" :) RAJ NA ZIEMI CZY LEKCJA PREHISTORII? Potato Point było jednym z miejsc w Australii, które najbardziej zapadło mi w pamięć. Przede wszystkim dzikością i malowniczością swoich eukaliptusowych lasów. Wszystkie drzewa wydawały się tutaj nad wyraz wielkie. Co najmniej jakby czas dla natury się tutaj zatrzymał w jakimś prehistorycznym momencie. Zdarzały się takie miejsca w Australii, które spokojnie mogłyby być scenerią dla filmów o dinozaurach. Potrafiłam sobie wyobrazić pterozaury latające nad czubkami przedziwnie ukształtowanych siłą morskich wiatrów koron potężnych eukaliptusów samych w sobie zróżnicowanych tak bardzo pod względem gatunkowym, że momentami wydawało mi się, że w otaczającym mnie lesie jest co najmniej kilka ich odmian, co z resztą byłoby pewnie całkiem prawdopodobne, biorąc pod uwagę ulotkę, która wpadła mi w ręce podczas podróży w jednym ze stanów (ACT), a która wspominała o istnieniu ponad 900 gatunków i podgatunków tych drzew w Australii nieraz bardzo do siebie nawzajem podobnych. To robi wrażenie, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że w samym ACT jest zaledwie 27 gatunków eukaliptusów. Potato Point to miejscowość znajdująca się na południowo-wschodnim wybrzeżu Nowej Południowej Walii. Wśród gęstwiny otaczających je lasów można spotkać również inne niezwykłe twory natury - tajemnicze termitiery. Te niepozorne kopce nie tylko były twarde jak skała, niejedno auto mogłoby się spokojnie na nich roztrzaskać, ale również niekiedy miały imponującą wielkość. Ta ciemniejsza plama na kopcu to świadectwo tego, że najprawdopodobniej kopiec został uszkodzony, a jego mali mieszkańcy niedawno podjęli się jego naprawy. Termity do budowy swoich kopców używają piasku, gliny i, podobnie jak większość owadów, śliny. To właśnie dlatego ich kopce potrafią być tak wytrzymałe. Nie łatwo jest je uszkodzić. Termity można spotkać w całej Australii. Ich kopce różnią się wprost proporcjonalnie do krajobrazu, który je otacza. Czasami bywają małe, sięgają najwyżej kolana, spiczasto zakończone, czerwone jak maki, czasami przewyższają dorosłego człowieka, a w wyjątkowych okolicznościach mogą przekraczać wysokość nawet sporego autobusu. ZOO NA WOLNOŚCI Potato Point było również miejscem, w którym miałam okazję spotkać i zobaczyć z bliska najwięcej dzikich zwierząt w jednym miejscu. Na przykład, swobodnie przechadzającą się kilkanaście metrów ode mnie parę ogromnych i chyba najpiękniejszych emu, jakie miałam okazję widzieć podczas całego swojego wyjazdu. Trudno powiedzieć, kto z nas, ja czy ta para emu, był bardziej zaskoczony tym niecodziennym spotkaniem. Kangury. To z nich właśnie słynie Potato Point, jest ich tu co nie miara, swobodnie przechadzają się licznie wśród wozów kempingowych na okolicznym polu namiotowym. Nie brakowało ich również na stromych porośniętych eukaliptusowym gajem zboczach dzikiego brzegu zatoki, gdzie nocowaliśmy. Były również wyjątkowo przyjazne i oswojone. Niejeden towarzyszył nam podczas posiłku. Na zdjęciu poniżej jeden z naszych stałych kangurzy towarzyszy, ochrzciliśmy go nawet Thomas, wcina właśnie ryż do naszej chińszczyzny :) Oficjalnie karmienie dzikich zwierząt jest zabronione. W wielu miejscach wiszą ostrzegawcze znaki, że zwierzęta mogą zacząć zachowywać się agresywnie w sytuacji, w której człowiek je dokarmia. Uznaliśmy jednak, że skoro nasz kangurzy towarzysz sam się obsługuje, nie będziemy mu w tym przeszkadzać. Jakoś nie potrafiliśmy sobie wyobrazić tego, że nagle wstąpi w niego zły duch i nas pobije. Myślę, że dotyczy to przede wszystkim samców w istocie imponującej postury kangurów szarych lub tych, które akurat są w trakcie godów ze swoimi partnerkami, które, tak na marginesie, wydają okropne dźwięki. Z trudem byliśmy w stanie zaakceptować fakt, że to właśnie samice wydają tak groźne i głębokie dźwięki. Czy te oczy mogą kłamać?! I jak tu się w takim nie zakochać? Najbardziej urzekły mnie ciemne kangurze łapki zakończone ostrymi pazurkami i czarnymi twardymi jak węgielki poduszeczkami. To niezwykle miłe uczucie trzymać w dłoni taką kangurzą łapkę, choć Thomas czuł się tym faktem chyba zażenowany. Kangury w ogóle skojarzyły mi się, nie wiadomo dlaczego, w końcu kangury to torbacze, być może ze względu na swoją wielkość i delikatność, z naszymi sarnami, tylko takimi skaczącymi na dwóch łapach. Był taki jeden widok związany z kangurami z Potato Point, który chyba na zawsze zapadnie mi w pamięci. Dzień chylił się ku końcowi i powoli wracaliśmy na nasze dzikie obozowisko nad zatoką. Gdy dotarliśmy do wrót Potato Point, charakterystycznego osiedla niskich domków mieszkalnych i równo przystrzyżonych trawników skąpanych w promieniach zachodzącego słońca, naszym oczom ukazał się niesamowity widok niczym z galerii figur woskowych. Na tych równo przystrzyżonych zielonych trawnikach okalających drogę stały niczym słupy soli kangury. Była ich niezliczona ilość. Jednego od drugiego dzieliło może 5 metrów. Niektóre skubały sobie spokojnie trawę. Inne, te bliżej drogi, zamarły w bezruchu, bacznie obserwując nasz przejazd. Australijskie zwierzęta są zwierzętami nokturalnymi, to znaczy przejawiającymi największą aktywność nocą. Jest to związane z faktem, że w ciągu dnia bardzo silnie operuje tutaj słońce i dla wielu zwierząt takie warunki i temperatury bywają zbyt uciążliwe. Lokalizacja Potato Point w Australii wg Google Maps. KOMENTARZ ODAUTORSKI: Moja podróż po Australii była przede wszystkim trudnym doświadczeniem - podróżą w najciemniejsze zakątki nie tylko swojej, ale ogólnie ludzkiej natury, żywym przykładem karygodnych błędów, jakie może popełnić ktoś, kto marzy o podróżowaniu, i Australia stała się dla mnie źródłem wiedzy w praktyce o tym, jak nie należy podróżować, taką poważną w konsekwencje nauczką, miała też swoją wysoką cenę, którą nadal jakby stopniowo w sposób pośredni płacę w ratach, aby przywrócić równowagę w świecie, po którym codziennie chodzę. Udało mi się z tej podróży ocalić jednak wszystko to, co niezależnie od wszystkiego by mnie zachwycało, co byłoby jednym z nieskończonych powodów, dla których chciałabym tam wrócić, ale również jednym z powodów, dla których chciałabym dalej podróżować i ku czemu dążę na swój skromny sposób, odkrywając piękno wszędzie tam, gdzie mnie tylko zawieje, choćby i to było pięć minut od domu. Tym pięknem, które odkryłam w Australii i, które pozostawiało na mnie swoje niezaprzeczalne piętno, które wzbogaciło i znacząco poszerzyło moją skalę widzenia piękna otaczającego świata, dzielę się z Wami tutaj, mając nadzieję nie tyle na to, że zaszczepię w Was ciekawość Australii, ciekawość świata, ciekawość swojej najbliższej okolicy, ale przede wszystkim tego, żeby chcieć odkrywać piękno wszędzie tam, gdzie tylko Was rzuci. Człowiekowi można odebrać wiele, ale nie można mu odebrać tego właśnie daru, daru widzenia piękna, które dostrzega wokół siebie we wszystkim, niekoniecznie musi tam akurat stać znak z napisem "To jest piękne! Podziwiaj to!" To piękno, o którym mówię, wymyka się wszelkim kanonom, które są, były lub będą, jest czymś skrajnie indywidualnym i unikatowym, takim wewnętrznym pryzmatem, który tkwi w każdym z nas, przez który przefiltrowujemy otaczającą nas rzeczywistość, wybierając taką, a nie inną drogę.
Jeżeli spodobał Ci się ten post, zostaw komentarz lub polub mój fanpage Wycieczki Osobiste.
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |