STANISŁAW GROCHOWIAK "MENUET"
(TOM "RZECZY NA WERSETY I GŁOSY" 1973)
Menuet
Krysi Niepomuckiej
Podaj mi rączkę, trumienko. Konik
Wędzidło gryzie, chrapami świszcze.
Już stangret wciska czaszkę na piszczel,
Dziurawą trąbkę bierze do dłoni.
A więc ruszymy na jednym kole,
Pod poszarpanym w nic baldachimem,
Ale wesoło! Mam mandolinę,
Z której wygnamy oślepłe mole.
He, he, trumienko, gdzieś jest cmentarzyk,
Gdzie przykucniemy z wielką ochotą,
Żeby przykryci spierzchłą kapotą
Bardzo intymnie sobie pogwarzyć.
Mysz nas nawiedzi, przyfrunie sowa,
Szakal przyczłapie z obwisłą szczęką,
Kornik zacyka do drzwi tak cienko,
Jakby żałował czegoś, trumienko,
Jakby żałował...
Minuet
to Krysia Niepomucka
Give me your hand, small coffin. The pony
bites the bit, whistles with nostrils.
The coachman just pushes the skull on tibia,
takes a trumpet full of holes in hand.
So off we go on one wheel
under a ragged to nothing baldachin
How merrily! I have a mandolin
from which we will chase the blind moles.
Ha, ha, small coffin, somewhere a small cemetery
where we will crouch down gladly,
so that covered with a chapped capote
we could have an intimate colloquy.
The mouse will visit us, will come an owl,
a jackal will drag its feet with sagging jaw,
bark beetle will chirp on the door finely,
as if it regretted something, small coffin,
as if it regretted...
Translation to English: Victoria Tucholka
Dzisiaj dedykuję ten wiersz mojemu drogiemu sąsiadowi - ś.p. Panu Henrykowi Ogrodowczykowi.
Wiele rzeczy przykrych przyjmujemy w dzisiejszych czasach z niemal stoickim spokojem, z pewną dozą dystansu. Ze śmiercią tak ostateczną z rzeczy ostatecznych trzeba się jednak oswajać. Łzy przychodzą z czasem. W najmniej oczekiwanych momentach. Czasem nie wie się nawet, że się płacze za tym kimś, kto odszedł. Czasem wydaje się to być jakby chwilą nadwrażliwości, a być może tak to sobie tylko tłumaczymy. Dopiero gdy mierzymy się z tą trumienką, z tą modlitwą, z tym wieńcem, coś pęka. Jakby lżej się robi na sercu dopiero wtedy, gdy się słyszy, że drogi nam człowiek nie cierpiał, odszedł we śnie, krainie łagodności, jakby to była najbardziej powszednia z powszednich rzeczy.