Kłamstwo ma jednak krótkie nogi, jak mówi znane polskie porzekadło, i dzisiaj pytanie to padło ponownie. Tym razem bezpośrednio i towarzyszył mu niepokojący wyraz twarzy mojej znajomej wobec mojej wymijającej odpowiedzi. Nieludzko bolesny. Co najmniej jakby to nie ona pytała, ale jakiś duch z zaświatów wstąpił w nią. Była chyba najbliższą ojcu córką. Można było dostrzec między nimi duże podobieństwo zarówno, jeżeli chodzi o powierzchowność, jak i sposób zachowania i poczucie humoru. Na raz wszystkie słońca zgasły, zamieniając się w prymitywne lampy emitujące sztuczne światła, zjawiskowa niedzielna procesja palmowa nabrała charakteru jakieś jednej wielkiej mistyfikacji niczym scena z filmu, równie dobrze Niemen mógłby zaintonować "Miałeś chamie złoty róg, miałeś chamie czapkę z piór, czapkę wicher niesie, róg huka po lesie, ostał Ci się ino sznur...", a czara goryczy, którą ostatkiem sił próbowałam powstrzymać przed przelaniem po ostatnim nadzwyczajnie społecznym tygodniu wzmożonych kontaktów ze światem i ludźmi, stanęła ostatecznie w oku krokodylą łzą, brakiem smaku w ustach i zapachu kwiatów w nozdrzach. Świat stanął jednym wielkim złudzeniem normalności, do której kompletnie nie przystawałam.
21 marca minęły dokładnie dwa lata od śmierci mojego najlepszego w życiu sąsiada. To właśnie na mszę w jego intencji spotkałyśmy się dzisiaj. Pamięć o nim jest właściwie jedyną rzeczą, która nas obecnie łączy. Gdyby tylko potrafiła sobie wyobrazić, że był dla mnie jak ojciec i dziadek, których nigdy nie miałam, w jednym. Nigdy nie odważyłam się jednak wyznać tego, co czułam, ani jej, ani nawet mojemu Panu Henrykowi, z którym przecież przez tak wiele lat spotykałam się regularnie na kawę, choć mieszkaliśmy na dwóch końcach miasta, to chyba wówczas sąsiedztwo zaczęło nabierać dla mnie uniwersalnego charakteru, ani nikomu z jego licznej rodziny: trzech wspaniałych wzorowych córek, do których nigdy nie dorosnę, dwóch wnuków i licznych prawnuków, którzy zawsze tłumnie zjeżdżali na jego urodziny. Byłam regularnym gościem na tych spotkaniach. Przypominały mi niegdyś hucznie obchodzone w moim domu imieniny trzech Zofi, które przypadały na 15 maja. Tradycję, którą próbowałam bezskutecznie wskrzesić po śmierci babci. Odeszli ludzie, którzy spajali ten cały świat w jakąś sensowną całość. Została po nich jedynie wybrakowana układanka. Najważniejsze elementy zabrali ze sobą na tamten świat. Ten bezduszny, wiecznie wszystko kalkulujący i interesowny świat tym bardziej daje mi odczuć pustkę po nich. Ludzie rzadko robią już różne rzeczy od tak po prostu z dobroci serca, niczego nie oczekując wzamian. Wielu ludzi upatruje w takich gestach jedynie podstępu, intrygi, interesowności, która blokuje jakiekolwiek normalne relacje. Sami zaczynają stosować te same domniemane u innych metody. Najbardziej boję się tego, że i ja poddam się w końcu tej wszechobecnej paranoi. Gdyby nie to spotkanie, wykonane przeze mnie ostatnio własnoręcznie palemki zapewne pozostałyby niepoświęcone, bo zasadniczo nie jestem osobą praktykującą, choć nigdy nie powiedziałabym o sobie, że nie wierzę, ani tym bardziej złego słowa o tych, którzy praktykują. Uważam, że wiara to wielki dar. Szczęśliwi Ci, którzy w ogóle w cokolwiek wierzą. Takie wyrwane z mojego życiowego kontekstu okazje często urastają do rangi niezwykle symbolicznych momentów, bo oto z ambony płyną znamienne słowa psalmu responsoryjnego "Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił...", a potem "Ludu, mój ludu, cóżem Ci uczynił..." Domyślam się, że nie tylko dla mnie, ale i dla wielu zgromadzonych być może silniejszej wiary niż ja. Ggdyby nie to spotkanie, nigdy bym nie usłyszała tych bolesnych, jakkolwiek pięknych pieśni. Gdyby nie to spotkanie, być może udałoby mi się zapomnieć, że kiedykolwiek padło pytanie: "Czy wszystko u Ciebie w porządku?"
Spotkamy się na kawę, to pogadamy. Że też Pan się pośpieszył i nie poczekał na swoją przyszywaną córkę marnotrawną. Teraz mi kawa zawsze w gardle staje wspomnieniem o Panu...
Pamięci Henryka Ogrodowczyka, żył lat 94, zm. dn. 21.03.2016 r.
spoczywa na cmentarzu parafialnym w Podkowie Leśnej