Oto pewna piękna plaża we Francji o poranku. I pewien piękny widok z samego szczytu pewnych wysokich skał usytuowanych tuż przy plaży. Nagle się rozwiało, zachmurzyło, ochłodziło. Minęło zaledwie 15 minut, długość krótkiej konwersacji o pięknych okolicznościach przyrody, kiedy ku swojemu zdziwieniu zorientowaliśmy się, że woda powoli odcina nas od plaży. Kiedy pokonywaliśmy ten z pozoru niewinny wąski widoczny z góry pas wody, sięgała ona nam już do pasa. Mieliśmy dużo szczęścia. Pół godziny później wody było dwa razy więcej, odległość dzieląca skały od plaży zwiększyła się, jedna ze skalistych wysepek zniknęła, a prąd wody przywodził na myśl rwący górski potok. Okazało się, że to zaledwie początek przypływu. Spacerujący po plaży ludzie z pobłażaniem przyglądali się nam mokrym do pasa z bananowymi uśmiechami na twarzy, w końcu marzyłam o kąpieli w październikowym oceanie i dopięłam swego. A kąpiel w tym rejonie oceanu nie należy do najbardziej przyjemnych. Woda jest całkiem ciepła, ale roi się od meduz znoszonych przez fale na zatracenie. Nawet martwa powoduje poparzenie. Na szczęście ewakuację przeprowadzaliśmy w spodniach. Zdjęliśmy tylko buty, które wraz z całym fotograficznym rynsztunkiem rzuciliśmy na plecy jak osły. Tak oto, żółtodzioby z Polski, przekonaliśmy się, że La Manche to nie Bałtyk. Z francuskimi przypływami nie ma żartów. Mało brakowało, a musielibyśmy spędzić kolejnych ponad 6 godzin na skałach odcięci od brzegu jak przysłowiowi rozbitkowie w oczekiwaniu na odpływ. Przeprawa wpław przez rwącą wodę należy do niezwykle ryzykownych przedsięwzięć. Prąd wody jest nie tylko bardzo gwałtowny, ale również zmienny. Nieraz podczas przypływu można obserwować fale rozbijające się o siebie z różnych, nieraz sprzecznych kierunków, nieraz powoduje to tworzenie się wirów wodnych. Godzina tuż przed kulminacyjnym punktem przypływu to najlepszy moment na ewentualną kąpiel. O pływaniu trudno mówić. Nawet wówczas prąd jest zbyt silny. Ledwo będąc w stanie ustać w wodzie po kolana pod naporem napływającej na plaże fali, w momencie kiedy ta cofa się, wcale nie łatwiej utrzymać się na nogach, tak wciąga stopy w piasek. A co dopiero podczas odpływu, kiedy jakimś cudem wypłynie się dalej. Wówczas bez ratownika z pontonem lub śmigłowcem się nie obejdzie. Żadna siła mięśni nie wygra ze zmiennymi prądami morskimi. Im bardziej chce się dopłynąć, tym, jak na ironię losu, morze bardziej porywa na głębinę. Nie bez powodu wiele nadmorskich francuskich fortecy akomodowano pod więzienia. Morze okazywało się być najlepszym, wystarczająco bezlitosnym strażnikiem.
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |
VICTORIA TUCHOLKA |
|