Trudno opisać słowami to, co się czuje, gdy człowiek dowiaduje się o śmierci krewnego, która nastąpiła przeszło 6 lat temu i nikt z rodziny przez tak długi czas, nawet zakładając, że to przeżywał, choć akurat nie miało to miejsca w tym przypadku, nie pomyślał o tym, aby zadzwonić, napisać i o tym poinformować. Od tak po prostu podać do wiadomości. Potrafię zrozumieć, że z różnych typowych dla paranoi dzisiejszych czasów lęków przed tym, że cały świat jest zły, że wszyscy tylko myślą, jakby Cię tu wykorzystać, zwłaszcza finansowo, co akurat często się zdarza, o ironio losu! nawet w rodzinie! dziwny jest ten świat, do jakiegoś wynaturzonego co najmniej kształtu go doprowadziliśmy, gdzie jak sam sobie nie wydrzesz, to nikt Ci nie da, a przynajmniej tak się wielu wydaje, chyba nie bez powodu, ponoć wszelkie takie schematy zachowań wynosi się z doświadczenia, są uwarunkowane środowiskowo, a więc ten świat, w całej tej swojej kapitalistyczno-konsumcyjnej wyidyllizowanej otoczce medialnej, w którym żyjemy musi się do nich przyczyniać, na wsparcie w trudnej chwili, nie masz co liczyć, chyba, że na zdawkowe "sam jesteś sobie winien". Zapewne Ciotka to właśnie usłyszała. Znalazła się niestety na straconej pozycji. Uwierzyła w to, że warto bezinteresownie oddać wszystko w imię zapewnienia ciepłego domowego ogniska. Gdyby tylko wiedziała, że nie przewidziano miejsca przy stole dla drugiej babci. A więc potrafię jeszcze zrozumieć brak zaproszenia na pogrzeb, ale totalnie nie rozumiem przemilkiwania tak ważnej sprawy, jak czyjeś odejście. Co najmniej tak, jakby ten ludzki los nic nie znaczył. Jakby ktoś założył, że skoro dla niego nic nie znaczył, to i nic nie znaczył dla innych ludzi. Przykre to. Smutne. Wręcz przygnębiające. Ileż żalu trzeba w sercu nosić by wymazać z pamięci swojej, bliskich i innych ludzi własną rodzicielkę nawet po śmierci! Nie wiem, gdzie jest teraz dusza mojej Ciotki. Zmarła w prawdzie tuż po naszym ostatnim spotkaniu w kompletnym osamotnieniu straciwszy kontakt z rzeczywistością. Co najmniej jakby faktycznie, tak jak groziła podczas ostatniej naszej wspólnej podróży do domu, dokąd właściwie nie chciała wracać, "otworzę drzwi i wyskoczę". Pamiętam jak wówczas próbowałam rozładować tę napiętą atmosferę przemożnej rozpaczy, która wypełniała metalowe zbrojenie karoserii, obracając w żart te słowa. "Niech mi Ciotka nie wyskakuje, bo ja tego nie ścierpię." Wyskoczyć, nie wyskoczyła, choć jak by nie patrzyć, w pewnym sensie to był ostatni rozpaczliwy gest pragnienia decydowania o sobie. Ile zła musi nosić ten świat, aby człowiek był zdolny do równie dramatycznych deklaracji?! Potem była już tylko wegetacja. Niechęć do wstawania z łóżka. Patrzenie w ścianę. Wycofanie z kontaktów ze światem. Śmierć za życia. A to wszystko, ten los człowiekowi zgotowali inni ludzie. I to wcale nie jacyś przypadkowi, nie obcy, ale bliscy. Najbliżsi. Ci, którym przybliżało się nieba. Daj palec, a wezmą całą ręke. I wzięli. Odarli z człowieka nawet godność. Drzwi otworzyła mi już stara pokurczona staruszka. Wrak człowieka. A Ciotka nigdy kruszyną nie była, choć Kruszyną ją zwykli w rodzinie przezywać, o nie! była kobietą pełną parą, zawsze elegancką, umalowaną, z natapirowanymi czarnymi włosami i kokiem wypisz wymaluj a la moja prababka ze zdjęć, panowie oglądali się za nią na ulicy nawet jak była już po 60-tce. Taka Kruszyna została na zdjęciach. Chwała temu, kto wymyślił fotografię! Taką bowiem zawsze ją będę pamiętać. Ciociu, gdziekolwiek jesteś, nie wszystek umarłaś. Noszę Cię w sercu, a zdjęcie Twoje wisi na mojej rodzinnej ścianie pamięci nad biurkiem. Siedzisz na zwalonym pniu i próbujesz pod grymasem uśmiechu ukryć swoją zażenowanie zachowaniem mojego brata, który postanowił akurat tarzać się razem z psem po ziemii. Cała Ty!
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |
VICTORIA TUCHOLKA |
|