Strach ma wielkie oczy. Podobne do oczu bezdomnego Kamila, który przysiadł na chodniku przed Kościołem Dominikanów w oczekiwaniu na wysyp ludzi z wieczornej mszy. Właśnie wyszła z pracy, kiedy zobaczyła jego skuloną postać u wrót kościoła. Nie mógł jej widzieć, bo siedział plecami do chodnika. Od jakiegoś czasu nie mogła znieść ludzkich spojrzeń. Postanowiła jeździć samochodem, żeby uniknąć kontaktu z ludźmi. Jak na złość, ledwo powzięła to postanowienie, musiała oddać auto do naprawy. Będzie musiała ponownie zmierzyć się z przerastającą ją ostatnio konfrontacją z autobusem ludzkich spojrzeń. Kiedy mijała mężczyznę, ten odwrócił twarz w jej stronę i coś wybełkotał albo powiedział. Trudno jej było stwierdzić, czy po prostu mówił niewyraźnie czy może ona przestała już rozumieć mowę ludzką. Jego niezrozumiała próba nawiązania kontaktu zakłóciła hipnotyczny rytm, który wystukiwała obcasami, który prowadził ją przed siebie w nieobecnym transie. Na chwilę jakby wszystko się zawiesiło. Jakby się zawahała. Może wystraszyła. Zdążyła jedynie dojrzeć przez ramię jego ciemną twarz, której jedynym źródłem wyrazu były chyba tylko oczy. I równie ciemne zawiniątko, które obejmował dłońmi. Pieska o oczach równie pokrzywdzonych i wylęknionych jak oczy bezdomnego właściciela. Miał śniadą cerę. Z natury, opaloną słońcem lub z brudu i niemycia. Trudno było ocenić. Nie zatrzymała się jednak. Uszła jeszcze z dziesięć może kroków, który to interwał pozwolił jej na uświadomienie sobie komunikatu, który właśnie usłyszała, zupełnie jakby był podany w obcym języku albo jakimś tajnym kodem, a ona jak legendarna enigma rozszyfrowywała tajną wiadomość. Doszło do niej, że właśnie usłyszała: “Szczęść Boże.” W tej chwili olśnienia przystanęła i obejrzała się w stronę mężczyzny. Jego słowa nie były dla Niej bez znaczenia, choć ostatnio nie odnajdywała ukojenia nawet w samym Panu Bogu. Jej opóźniona reakcja wydawała się jej z resztą do pewnego stopnia przekładać na stopień, w jakim oddaliła się ostatnio od wiary w Boską opatrzność. Chciała coś dać temu mężczyźnie w zamian za dobre słowo, choć kto wie, czy paradoksalnie nie był od niej młodszy. W kieszeni miała ledwo uzbierane na bilet 2 złote 20 groszy. Postanowiła jednak jeszcze raz sprawdzić. Może gdzieś wśród rachunków, kart, innych śmieci, którymi wypchana była portmonetka, zawieruszyła się jeszcze jakaś wartościowa moneta. Bałagan w torebce przypominał chaos w jej własnym życiu, choć co rano starała się wszystko porządkować od nowa. Palec boży, pomyślała, kiedy spośród pliku kart i kwitków, wypadło 5 złotych. Przez chwilę się zawahała. Musiała jeszcze kupić bilet na pociąg. Szybko jednak uznała, że to ważniejsze niż bilet. Kiedy podeszła do mężczyzny, aby wręczyć mu pieniążek, ten spojrzał w jej stronę, być może nawet się uśmiechnął, mówiąc dziękuję, choć trudno byłoby to dostrzec, tak silne biło z jego oczu poczucie jakiejś bliżej nieokreślonej krzywdy. Przeniosła wzrok na pieska, którego spojrzenie było identyczne. “Jak się wabi Pański przyjaciel?” - zapytała. Mężczyzna przełknął ślinę jakby przerażony pytaniem, choć być może bardziej związaną z nim koniecznością odpowiedzi. “Kkkajtek” - wybełkotał w końcu, równie niewyraźnie jak wcześniej. Tym razem jednak nie miała wątpliwości, co usłyszała. “Myśli Pan, że da się pogłaskać?” “On się bardzo boi ludzi” - odpowiedział szybko, jakkolwiek niepewnie jakby się bał ją urazić. “Rozumiem.” - i cofnęła dłoń. “Niech się Pan Nim dobrze opiekuje. Mi w ostatni piątek potrącili pieska.” Spojrzał na nią jakoś inaczej. Choć wydawać by się mogło, że z trudem jakakolwiek inna emocja mogłaby się przebić przez lęk w jego oczach, mimowolnie wyczuła ledwo dostrzegalne współczucie. Po chwili jakby onieśmielony, zapytał: “Dlaczego nosi Pani czarne okulary?” Zmieszana tym pytaniem, przeniosła spojrzenie na pieska, zupełnie jakby ktoś właśnie odkrył jej największą tajemnicę, jakby nawet te czarne okulary, które założyła, nie były w stanie ukryć tego, co tak usilnie próbowała ukryć przed ludźmi. “Widzi Pan, boję się patrzeć ludziom w oczy," i po chwili dodała jakby z wahaniem w głosie: "Ja mam złe spojrzenie,” po czym wstała i już miała odchodzić, kiedy spostrzegła, że mężczyzna spuścił wzrok, czyniąc jednocześnie znak krzyża. “Niech się Pan nie boi. Nic Panu nie grozi.” Mężczyzna nie spojrzał jednak ponownie w jej stronę. Wybełkotał jedynie, a głos miał drżący: “Wiem kim Pani jest. Tylko śmierci źle z oczu patrzy."
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |
VICTORIA TUCHOLKA |
|