Powyższa anegdota stanowi właściwie przyczynek do dyskusji na temat znaczenia ludowych wierzeń w odniesieniu do obchodów Dnia Wszystkich Świętych i towarzyszącego mu Dnia Zadusznego, który ni mniej ni więcej korzenia ma iście przedchrześcijańskie. Przedmiotem mojego zainteresowania są wierzenia związane z nocą z 1 na 2 listopada i głównie wokół tego tematu będę starała się zawęzić swoje rozważania. Oto, co na temat tej wyjątkowej nocy znalazłam w internecie:
„Mocno wierzono, że istnieje silny związek między światem żywych i zmarłych, a dusze mogą obcować z żyjącymi. Zaduszki rozpoczynały czas niezwykły, naznaczony intensywnymi kontaktami z mieszkańcami zaświatów, którzy mogli pomóc ludziom w ich działaniach, ponieważ byli uważani za opiekunów urodzaju i gwarantów dobrobytu.
W nocy z 1 na 2 listopada nie należało wychodzić z domu. Wierzono, że w tę noc, zmarli księża odprawiają w kościołach msze, na które ze wszystkich stron przybywają zmarli. Spotkanie z nimi, a tym bardziej wejście do kościoła w czasie takiego nabożeństwa może być niebezpieczne. Po takiej mszy duchy zmarłych udają się do swych domów. Wieczorem uchylano drzwi wejściowe, aby dusze zmarłych mogły w swoje święto odwiedzić dawne mieszkania. Był to znak gościnności, życzliwości i pamięci. Zwyczajem było również nawoływanie zmarłych po imieniu.
Wierzono, że dusze zmarłych doświadczają pragnienia i głodu, potrzebują bliskości krewnych i wypoczynku. Obowiązkiem żyjących było zaspokojenie tych pragnień, bowiem rozgniewane dusze mogły wyrządzać szkody, straszyć, sprowadzić nieszczęście lub przedwczesną śmierć. W 1 i 2 listopada tuż po zapadnięciu zmroku zabronione było klepanie masła, maglowanie, deptanie kapusty, cięcie sieczki, przędzenie i tkanie, wylewanie pomyj i spluwanie, aby nie skaleczyć, nie rozgnieść i nie znieważyć odwiedzającej domostwo duszy.
„Sprzątali po izbach, myli szczotkami ściany drewniane, sufity, piece bielili wapnem. (…) Modlili się straśnie po domach i całą noc świecili świecki, bo mówili, że wszyćkie duszycki, kozdy przychodzi do swojego domu (Podhale).”
Źródło:
http://rme.cbr.net.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=224:zaduszki-na-wsi-wierzenia-i-zwyczaje&catid=90:kultura-i-tradycje-ludowe&Itemid=98
Moje zainteresowanie potencjalnymi wierzeniami związanymi z nocą z 1 na 2 listopada nie było przypadkowe. Otóż w tym roku tej nocy miałam we śnie gościa, który spędził mi sen z powiek niepokojącą wróżbą z ręki. Zanim jeszcze zorientowałam się w znaczeniu tego chcąc nie chcąc proroczego snu, rozpoznałam w nieznajomym swojego bliskiego. Tym bardziej byłam rozgoryczona, gdy okazało się, że wywróżył mi brak szczęścia. Pech. Być może dopomogłam tej wróźbie, po prostu jej zawierzając, choć nigdy nie byłam osobą specjalnie wierzącą, a już na pewno nie byłam praktykująca, ta niepokojąca wróżba znaczyła więc dla mnie więcej niż słowo boże. Gdy teraz o tym piszę, zastanawiam się, czy mój bliski na pewno zaznał spokoju. Czy to, że przychodzi do mnie w taką noc i jak Cyganka wróży mi na pożegnaniu z ręki niepokojącą i bliżej nieokreśloną przyszłość, nie jest być może znakiem na to, że jego dusza nie spoczęła w spokoju? Ponownie zadaję sobie pytanie, co się z nim faktycznie stało w czasie wojennej zawieruchy, że przyszło mu odejść w osamotnieniu tak daleko od rodzinnego domu? I czy nasze ponowne spotkanie tej nocy odczytywać jako coś więcej niż niepokojącą wróżbę lub próbę? Czy może moje przekonanie o tym, że spoczął na godnym swojej posady leśnym gruncie, jest złudne?