• About
  • Wycieczki Osobiste
    • Poland For Beginners
    • Od "0" Dookoła Świata
  • Art
    • Portfolio
    • PROject in' progress
  • Photography
    • Nature
    • People
    • Spaces
    • Transport
    • Walkabout >
      • Australia
      • Scotland
      • Ukraine
      • France
      • Germany
    • Film
    • Archive >
      • Villa "Natusin" in Borki
      • Glinno, the mythical Arcadia
  • Film
    • Film editing
  • Poetry
  • Translation
  • Links
  • Contact
VICTORIA TUCHOLKA

DZIEŃ PO WSZE DNI: Nie Kupujesz = Nie ...

1/5/2018

0 Comments

 
Często podkreślam, że mam trudny charakter. Tyczy cię to zarówno życia prywatnego, zawodowego, jak również konsumenckiego. Mam kilka takich swoich żelaznych zasad, którymi staram się kierować w tych swoich ostatnich wyborach.

​KOCHAJMY SIĘ JAK BRACIA, LICZMY SIĘ JAK ŻYDZI

Przede wszystkim nie kupuję w sieciówkach, choć jeszcze do niedawna korzystałam z usług tzw. polskich sieciówek. Nie ma to nic wspólnego z tym, że mi się "przelewa", wręcz przeciwnie, choć moim skromnym zdaniem mitem jest przekonanie o tym, że w sieciówkach jest taniej, po prostu to mój świadomy wybór: wolę wspierać lokalnych przedsiębiorców niż obcy kapitał na tej samej zasadzie, na jakiej sama chciałabym być faworyzowana na rynku. Cenię sobie również bezpośredni kontakt ze sprzedawcą do tego stopnia, że niemiła obsługa skutkuje momentalnie skreśleniem sklepu z listy ulubionych. Z równie bezwzględną konsekwencją z takiej listy znikają sklepy, w których cena na półce nie pokrywa się z ceną w kasie. Bez wahania zrezygnuję z zakupu produktu i udam się gdzie indziej nawet jeśli miałoby mnie to kosztować dodatkowy czas, a nawet pieniądze, nie wspomnę już o reakcji innych ludzi, którzy bywają zdziwieni, że różnica 1 złotówki w cenie może być przyczyną rezygnacji z zakupu, a moim zdaniem taka rezygnacja jest słuszna, bo 10% zrobiłoby różnicę, gdybyśmy chcieli zakupić luksusowy towar, np. samochód, tym bardziej więc nie powinniśmy bagatelizować różnic w cenie podstawowych towarów. Kochajmy się jak bracia, liczmy się jak Żydzi. Nie zapominajmy o tym, że gdy wchodzimy do sklepu, role się odwracają i jako klient to my mamy prawo wymagać od sprzedawcy przestrzegania prawa na tej samej zasadzie, na jakiej wymaga od nas jego przestrzegania nasz własny pracodawca. Jesteśmy więc dla odmiany w luksusowej sytuacji, w której nie musimy godzić się na humory sprzedawcy, możemy powiedzieć "nie", możemy wyjść i możemy więcej nie wrócić. Nie wahajmy się korzystać z tego przywileju - może nie być nas stać na wejście w posiadanie jakiegoś dobra, ale z pewnością stać nas na to, aby zrezygnować z nieuczciwej oferty i to też jest wybór. Z pewnością z korzyścią niż ze stratą.

NIE KUPUJESZ = NIE CZYTASZ

Gdy zaczynam czytać artykuł i pada pytanie: "Jak sprzedawać książki w kraju, w którym się nie czyta?", pierwsza rzecz, która wzbudza moją podejrzliwość, to w ogóle rozpatrywanie "na dzień dobry" książki w kontekście sprzedaży, a jeszcze większą podejrzliwość wzbudza sugestia, że żyjemy "w kraju, w którym się nie czyta" - takie bezosobowe potraktowanie wszystkich obywateli i wrzucenie ich do jednego wora z napisem: "nie kupujesz = nie czytasz", włącznie z Tobą drogi czytelniku. Oczywiście dyplomatycznie nie po nazwisku. A co z bibliotekami? Tam też są książki i można wypożyczyć je zazwyczaj za darmo. Krótko mówiąc, wiem, że czytam artykuł o charakterze kryptoreklamy, mający w pierwszej kolejności wywrzeć na czytelniku presję emocjonalną. Ale jak to? ja nie czytam?! No to przeczytam do końca, co też takiego ciekawego macie mi do przekazania drodzy redaktorzy (Pewnie ktoś Wam zapłacił za to, abyście kogoś lub coś dyplomatycznie sprzedali. Oczywiście, że tak! Na końcu pada odpowiedź na wyżej postawione pytanie: Sprzedawać jak... Powstrzymam się jednak od wskazywania palcem!). I oto czytam:

"Choć wielbicielom literatury trudno się z tym faktem pogodzić, na rynku zyski liczą dziś tylko ci, którzy nauczyli się traktować książkę jak każdy inny towar szybko zbywalny. To produkt impulsowy. Zaledwie 10 procent klientów w E(****) wie, po co tam przyszło. [..]
W jednym z najważniejszych salonów sieci, w warszawskim centrum handlowym A(******), tytuł, który leży na półce ponad trzy miesiące, musi wrócić do magazynu. A stamtąd do wydawcy (Źródło: https://www.forbes.pl/przywodztwo/jak-sprzedawac-w-polsce-ksiazki/3hle40r)."

A ja myślę, że E(****) byłby akurat ostatnim miejscem, do którego szanujący się czytelnik udałby się szukać książki, która go interesuje, bo najprawdopodobniej znalazłby tam wszystko, włącznie z zapalniczką i gumą do żucia, ale raczej nie książkę, którą chciałby kupić, bo jak się okazuje sprzedawca nie będzie czekał aż klient "dojrzeje" do jakiejś pozycji, nie będzie czekał aż klient sam zdecyduje, czego chce, sprzedawca oczekuje, że klient kupi to, co on chce mu sprzedać akurat tu i teraz. Jak się okazuje, 3 miesiące leżenia na półce to doprawdy szczyt kompromitacji dla autora książki, jej wydawcy i dystrybutora i zapewne nie tylko w przypadku, kiedy książka się w ogóle nie sprzedaje, ale również wtedy, gdy sprzedaje się słabiej niż powinna (Ręce do góry, kto marzy o napisaniu książki?!). Cokolwiek to znaczy. Wolę nie wiedzieć, bo czuję, że byłabym w jeszcze większym szoku niż ten, którego doznałam dla odmiany w innym przybytku walki z analfabetyzmem, choć zasadniczo o wiele mniej wyrachowanym, przynajmniej tak mi się dotąd wydawało, ale dzisiaj ten czar prysł.
KSIĄŻKA Z TERMINEM WAŻNOŚCI
Bibliotekarka w odpowiedzi na moje zakłopotanie w związku z niemożnością znalezienia książki "Zdobywcy Białego Lądu" Jacka Machowskiego z 1959 roku, odpowiedziała, że jeżeli nie mogę znaleźć tej książki, to najprawdopodobniej jej nie ma, a nie została wycofana z katalogu online. Na podstawie wyświetlających się w katalogu informacji nie została wypożyczana ani razu od 5 lat, więc z oczywistych względów została wyrzucona (zniszczona, usunięta, spalona, nie pamiętam dokładnie użytego sformułowania, ale to bez znaczenia). Przykro mi. Gdyby zjawiła się Pani kilka miesięcy wcześniej... (może jeszcze 3 miesiące wcześniej?) 
Aż mi serce w klatce ścisnęło.
- Wyrzucona? - zapytałam z niedowierzaniem (jak stare pieczywo?).
- Nie opłaca mi się trzymać książki, której nikt nie czyta. Zajmuje tylko miejsce. Wolę zakupić jakąś nową pozycję. 
- Szkoda. Te stare pozycje sprzed lat często napisane są o wiele lepszym językiem niż te współczesne.
- Wie Pani, zdaniem ekspertów z dziedziny bibliotekarstwa (Zdaniem X-a, Y-a i liter całego alfabetu, wprost uwielbiam takie sformułowania! No bo przecież nie warto ryzykować własnego zdania!) książka, która leży niewypożyczona na półce 5 lat, nie przedstawia już sobą żadnej wartości. Zaleca się po prostu jej usunięcie. (Jak bym słyszała cytat z tego kompromitującego artykułu. Jeżeli w istocie książka w systemie, w którym żyjemy, jest traktowana jako towar zbywalny, no bo to nie ja ją sprzedaje, tylko sprzedawca, to jakim prawem ktokolwiek śmie oskarżać kogokolwiek o nieczytanie, nieczytanie, czytanie, to bez znaczenia, w pierwszej kolejności oskarża się nas bowiem o nie kupowanie i to w istocie ja, jako czytelnik, wybieram z całą świadomością i pełnią satysfakcji, bo dla mnie książka nie jest towarem zbywalnym, jeżeli wchodzę w jej posiadanie z własnego wyboru, to po to, aby wyciągnąć z niej wiedzę lub wzbogacić swój prywatny księgozbiór, wcale o to nie trudno, no bo przecież książki wyrzuca się dzisiaj z równie wielką łatwością, z jaką się je kupuje w B********)
Lekko zatkana tym, co usłyszałam, nie potrafię jednak poskromić wrodzonej ironii:
- Być może te osoby nie powinny więc zajmować się bibliotekarstwem.
Usłyszeć od bibliotekarza, że inni bibliotekarze uważają, że książkę można wyrzucić, nie wspominając już o tym, że może stracić wartość, to nie mieści się w mojej małej główce.
- Tak się teraz robi, droga Pani. Poza tym ta książka już i tak była podniszczona, - dodała jakby się usprawiedliwiając.
- Cóż, chyba każdy może popełnić błąd.
- Ja już nie wspomnę o tym, że w pierwszej kolejności to człowieka by się pozbyli, bo teraz jednostka nic nie znaczy. (taka dyplomatyczna zmiana tematu)
- Co do tego byłabym w stanie się z Panią zgodzić.
W istocie los książki i jednostki wydaje się w tym kontekście przewrotnie ze sobą skorelowany. Z tą różnicą, że bibliotekę stać na kupienie nowej książki, a skoro ją na to stać, to dziwi fakt, że nie stać jej również na trzymanie innych książek, że są one wyrzucane jak śmieci i to bez większych sentymentów. Mnie niezmiennie szokuje to, z jaką łatwością przychodzi dzisiaj ludziom wyrzucanie choćby jedzenia, ale nie spotkałam jeszcze nikogo, kto by się z tym obnosił w miejscu publicznym w towarzystwie z podniesioną głową. Tym bardziej więc zszokowało mnie, że bibliotekarze, wydawać by się mogło najwięksi miłośnicy i orędownicy książki wyrzucają je na tej samej zasadzie, na jakiej przybytki komercji i próżności zdejmują książki z półek i odsyłają z powrotem do magazynu. Żałuję, że nie zapytałam tej Pani, co ona na ten temat sądzi? Ponoć czyny mówią więcej niż słowa. Pytanie brzmi, czy faktycznie warto przedkładać zdanie innych nad własne zdanie? A co jeżeli Ci inni są jednak w błędzie? Chyba jestem najlepszym dowodem na to, że 5 lat to jednak zbyt krótki czas, aby książkę wyrzucić, usunąć, zniszczyć. Gdyby biblioteka aleksandryjska nie spłonęła, ciekawe, czy taki sam los spotkałby starożytne rękopisy. Ach, nie, przepraszam, to już zabytki muzealne na tej samej zasadzie jak drzewa w puszczy. A ja wciąż uważam, że drzewo to drzewo. Książka to książka. W świetle tej refleksji wszystkie te głodne hasła wytapetowane w bibliotekach, a bywam przecież gościem w tak wielu, to  moje główne źródła kontaktu z literaturą, powielane z równą zapalczywością przez sieciówki, są jedną wielką manipulacją i wyrachowaniem. Kochamy książki, to znaczy wyrzucamy je po cichu! Zaczynam rozumieć moją mamę, która mało komu pożycza książki, nie wspominając o tym, że nie wyrzuci nawet starych harlequinów! Każda książka w kontekście dzisiejszego incydentu urasta dla mnie do rangi świętości!

Ponoć milczenie jest złotem, a ja wciąż nie potrafię powściągnąć języka. Chyba wolę jednak własne zdanie niż to całe polskie złoto.
Jeżeli spodobał Ci się ten post, zostaw komentarz lub polub mój fanpage Wycieczki Osobiste.
0 Comments



Leave a Reply.

    WYCIECZKI OSOBISTE

    PODRÓŻYJ TAK, JAKBY JUTRA MIAŁO NIE BYĆ!​
    Picture
    Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój blog o podróżach, spełnianiu marzeń i aktywnym spędzaniu czasu. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: podróżyj tak, jakby jutra miało nie być!
    O mnie

    Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu!

    SHUTTERSTOCK
    You like my photos. You would like to use them, buy them here.

    WĄTKI

    All
    CIĘŻKIE PIÓRO
    CIĘŻKIE PIÓRO
    EKSPERYMENTALNIE
    EVENT
    NIEBO NA TALERZU
    PODRÓZYJ AKTYWNIE
    PODRÓZYJ AKTYWNIE
    UCIEKAM W PLENER
    VICTORIA GOES WILD
    VICTORIA NA TROPIE
    VT ART
    W DUSZY GRA
    W OBIEKTYWIE
    WATCH AGAINS
    WIELKA LITERA
    WISHLIST
    WOLONTARIAT
    WYCIECZKI OSOBISTE
    ZIELONO MI
    ZŁOTE MYŚLI
    ZWIERZYNIEC

    ARCHIWUM

    October 2019
    September 2019
    August 2019
    July 2019
    June 2019
    May 2019
    April 2019
    March 2019
    February 2019
    January 2019
    December 2018
    November 2018
    October 2018
    September 2018
    August 2018
    July 2018
    June 2018
    May 2018
    April 2018
    March 2018
    February 2018
    January 2018
    December 2017
    November 2017
    October 2017
    September 2017
    August 2017
    July 2017
    June 2017
    May 2017
    April 2017
    March 2017
    February 2017
    January 2017
    December 2016
    November 2016
    October 2016
    September 2016
    August 2016
    July 2016
    June 2016
    May 2016
    April 2016
    March 2016
    February 2016
    December 2015
    November 2015
    October 2015
    September 2015
    August 2015
    July 2015
    June 2015
    May 2015
    April 2015
    March 2015
    February 2015
    January 2015
    December 2014
    November 2014
    October 2014
    September 2014
    August 2014
    July 2014
    June 2014
    May 2014
    April 2014
    March 2014
    February 2014
    January 2014
    December 2013
    November 2013
    October 2013
    September 2013
    August 2013
    July 2013
    June 2013
    May 2013
    April 2013
    March 2013
    February 2013
    January 2013
    November 2012
    September 2012
    June 2012
    May 2012
    April 2012
    March 2012
    February 2012
    January 2012
    December 2011
    November 2011
    October 2011
    September 2011
    July 2011
    June 2011
    May 2011

    Victoria Tucholka

    You can change the skies but
    you cannot change your soul

    RSS Feed

Powered by Create your own unique website with customizable templates.