Zakręciła mi się łezka w oku po raz pierwszy odkąd wróciłam. Wygrałam didgeridoo - cieszę się, bo na warsztatach z Martą Sapierzyńską jakoś mi nie szło (po prostu wstydliwa jestem:/) - teraz będę mogła ćwiczyć w domu, jak nikt nie patrzy. Konsultacje z pracownikami Albion House, jak również liczne relacje podróżników oraz prezentacje szkół językowych otworzyły mi oczy na mnogość perspektyw powrotu do Australii. Tak w ogóle to śmiesznie wyszło, bo stłukłam dzisiaj kolejną filiżankę z zastawy, a potem oprócz didgeridoo wygrałam również kubek. Znów mój niepoprawny optymizm przebija się przez łzy i podpowiada, że nic w naturze nie ginie. Żeby tego było mało, patrzę na dno tego kubka, a tam jak w ruskiej babuszce jeszcze coś - breloczek z misiem koala. Przypomniał mi się jeden taki, który zrobił sobie małą siestę na jednym z eukaliptusów w Parku Narodowym Tindinbilla. Krótko mówiąc warto było się ruszyć z domu, choć to był dziwny dzień równie dziwny jak cały mój szalony pobyt w Australii. Muszę przyznać, że Australia wciąż jednak stanowi dla mnie taki kolejny niedokończony rozdział.
Albion House - Edukacja za granicą: http://albionhouse.com.pl/
https://www.facebook.com/AlbionHouse1996/
Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie: http://www.muzeumazji.pl/
https://www.facebook.com/muzeumazji/?fref=ts
IV Dni Australii: https://www.facebook.com/events/195464457494659/
http://albionhouse.com.pl/dni-australii-2016/