Nigdy wcześniej nie widziałam łosia i nie sądziłam, że uda mi się tak blisko do niego podejść. Wow! Coś pięknego.
Jeżeli jesteście zainteresowani zorganizowaniem podobnej wycieczki, zapraszam do kontaktu z pracownikiem KPN:
mgr inż. Mariusz Morkowski
adiunkt Ośrodka Dydaktyczno-Muzealnego w Granicy
tel.kontaktowy: 508 703 331
Despite a bit discouraging rainy aura in the morning I have not given up my initial plan and left for the Kampinos National Park for a walk with the KNP ranger - Mr. M. Sc. Mariusz Morkowski. The walk "From Granica to Granica" led round the Strict Protection Area "Granica[1]." It was established 80 years ago as the Nature Reserve "Granica." Let me share a few photos of female elk whose name is Gucia. We were lucky to meet her today on our way. In Poland woodsman and hunters traditionally greet one another with the words "Darz bór [literally: "Bestow forest"], that is how Mr. Mariusz has also greeted us today. The greeting stands for the best wishes - "let the forest bestow you, let it bring you gifts". And so it works!
I have never ever seen an elk before and did not expect that I will be able come that close to it. Wow! Just beautiful.
If you are interested in going on a similar trip, let me recommend to contact:
Mr. M. Sc. Mariusz Morkowski
Didactic Centre and Museum in Granica (Kampinos National Park)
phone number: 508 703 331
[1] in English "border", the name of the village is supposedly connected with the fact that it is a place where forests border with marshlands, marshlands with dunes, etc. Once the Vistula River also used to have its basin here and this area used to be often flooded.
10 POWODÓW, DLACZEGO WARTO WYBRAĆ SIĘ NA ZORGANIZOWANĄ WYCIECZKĘ Z PRACOWNIKIEM PARKU NARODOWEGO
Jeżeli nadarzy Ci się kiedyś okazja skorzystania z możliwości zorganizowanej wycieczki po parku narodowym z pracownikiem parku, skorzystaj z niej. Ja nie wahałam się ani chwili, kiedy zobaczyłam takie ogłoszenie na stronie Kampinoskiego Parku Narodowego, mimo że zasadniczo jestem raczej przeciwniczką wszelkiego rodzaju zorganizowanych wycieczek.
Wstyd się przyznać, ale mieszkam tak blisko i nigdy nie zdecydowałam się na prawdziwe zwiedzanie tych okolic. Kiedyś byłam tam z wycieczką szkolną, ale nie miała ona charakteru specjalnie krajoznawczego. Dopiero teraz odczułam duchową potrzebę nadrobienia zaległości i odwiedzenia tego miejsca. Zdarzało mi się już wielokrotnie, że ludzie zazdrościli mi, że mieszkam tak niedaleko Kampinosu, a ja nie do końca rozumiałam, czego właściwie mi zazdroszczą. Uznałam, że nadszedł najwyższy czas, aby nadrobić to przeoczenie. Nie mogłam przegapić takiej okazji. Tym bardziej, że udział w wycieczce nie wiązał się z żadnymi dodatkowymi kosztami, poza dojazdem i symboliczną opłatą za wstęp do Muzeum Kampinoskiego Parku Narodowego dla chętnych. Bilet ulgowy - 2 złote, normalny - 4 złote – toż to grosze! i nie żaden byle jaki papierowy, ale z pięknym wizerunkiem rysia na błyszczącym papierze. Piękna pamiątka!
Kiedy wreszcie zjechałam z trasy w Komorowie w kierunku docelowego miejsca zbiórki na parkingu w Granicy, zachwyciła mnie droga wysadzana wysokimi drzewami, a w oko od razu rzuciły się mi się stogi siana na okolicznej łące przypominające sobą, cytując Zina, kopuły mauretańskich świątyń. Charakterystyczna żerdź wbita w ziemię podtrzymująca warstwę wysuszonej trawy wystaje zazwyczaj sporo ponad jej kopułę. Przy okazji wszystkim tym, którzy potrzebują lektury na rozgrzewkę krajoznawczej wyobraźni, polecam książkę “Piękno nie dostrzegane” Wiktora Zina (Piórkiem i węglem). Jak się potem okazało te mauretańskie kopuły;) przysłoniły mi najważniejsze! – żurawie przechadzające się po mokrych łąkach, ale co się odwlecze, to nie uciecze, jak głosi znane polskie porzekadło, żurawie najwidoczniej wybaczyły mi tą niegrzeczność i, gdy już opuszczałam Kampinos, zobaczyłam jednego majestatycznie przechadzającego się pod linią lasu. Ponoć jak poinformował nas nasz przewodnik do Kampinosu przyleciały już wczesnym lutym.
Po kilku słowach wstępu, nasz przewodnik zasugerował, aby tytułem studenckiego kwadransu, dać szansę spóźnialskim i w między czasie udać się na okalające park łąki w poszukiwaniu czajek i żurawi. Żurawi ani śladu, za to czajki były właśnie w ogniu tokowania, tzn. godów. Czajki wraz ze skowronkami wracają wcześnie na lęgowiska, bo już w lutym i marcu, przez co uważane są za swoiste zwiastuny wiosny. Mieliśmy okazję podziwiać w oddali zarówno samce wykonujące akrobatyczne loty godowe z widowiskowymi skokami, jak i samice bijące gwałtownie skrzydłami na przemian wzbijając się i opadając. Momentami można je było ujrzeć jak obracają się w powietrzu, robią pętle, a towarzyszy temu świst skrzydeł i charkterystyczne "kui kui kiuih kiuih". Toki kończą się ponoć na ziemi, gdzie partnerzy biegają, kiwają się, kłaniają się sobie i rozpościerają ogony. W tym samym czasie samiec szykuje kilka jamek, a samica wybiera tę, która będzie przyszłym gniazdem. Samce mogą być monogamistami, jak również żyć w poligamii i posiadać do 4 partnerek. W drugim wypadku samiec wysiaduje gniazdo każdej z partnerek po trochu. Tylko pozazdrościć tak odpowiedzialnego hulaki!
- dziki bez czarny – późnym latem daje czarne owoce w charakterystycznych baldachimach, z których można wykonać przetwory domowe, jednakże po wcześniejszym przegotowaniu owoców, w surowej bowiem postaci ma właściwości przeczyszczające;
- glistnik jaskółcze ziele – antidotum na kurzajki, oczywiście jeśli systematycznie nakładany na ognisko zapalne, należy jednak uważać, ponieważ jego pomarańczowy sok ma właściwości głęboko podrażniające i może przyczynić się nawet do utraty wzroku, jeśli nieopatrznie potrzemy nim oczy;
- szczypiorek – tak! w Kampinoskim Parku Narodowym jest go wszędzie pełno, stanowił urozmaicenie większości kanapek spożytych podczas kolejnych postojów;
- mchy – nasz przewodnik próbował nas wtajemniczyć w sztukę odróżniania i nazewnictwa poszczególnych odmian;
- borówki – dwie odmiany: czarna i brusznica;
- barwinek – ta cieniolubna płożąca się po ziemi i rozrastająca przez kłącza roślina kwitnie na wiosnę na niebiesko;
- jałowiec – charakterystyczne ciemnogranatowe owoce tego iglaka są jadalne, są wielkości jagody, mieliśmy nawet okazję je posmakować;
To zaledwie niewielka garstka roślin, z którymi zetknęliśmy się podczas wycieczki. Każda rozwikłana zagadka była oczywiście nagradzana - pamiątkową zakładką, naklejką, przewodnikiem po parku lub ulotkami informującymi o różnych gatunakch roślin.
10 POWODÓW, DLA KTÓRYCH WARTO WYBRAĆ SIĘ NA ZORGANIZOWANĄ WYCIECZKĘ Z PRACOWNIKIEM PARKU NARODOWEGO.
A więc zaczynamy:
PRACOWNIK PARKU ZNA PARK JAK WŁASNĄ KIESZEŃ,
DLATEGO DZIĘKI NIEMU:
1. NIE ZABŁĄDZISZ.
Paradoksalnie wcale o to nie trudno zwłaszcza jeśli jest się pasjonatem przyrody,
a łatwo się zagapić i zapomnieć, która godzina. Spacer po zmroku może być niebezpieczny.
Pracownik parku zawsze trzyma rękę na pulsie i wie, kiedy i, którędy
udać się w drogę powrotną.
2. ODWIEDZISZ NAJWAŻNIEJSZE MIEJSCA.
Jeśli nie znasz parku, może Ci być trudno zorganizować swoją wycieczkę
tak, aby zobaczyć jak najwięcej, a przy okazji nie nadłożyć drogi.
Wbrew pozorom parki narodowe kryją w sobie ogromne bogactwo atrakcji -
jeden dzień częstokroć nie wystarczy, aby zobaczyć wszystko.
Pracownik parku wie, jak iść tak, aby zobaczyć najważniejsze miejsca.
Z pewnością nie pozwoli Ci przegapić żadnego ciekawego zakątka.
3. POZNASZ HISTORIĘ PARKU.
Decydując się na samodzielne zwiedzanie, często ignorujemy tablice informacyjne,
szkoda nam czasu, zawsze obiecujemy sobie, że w domu poczytamy o historii miejsc, które odwiedziliśmy. Nie wiem, jak Wy, ale w moim przypadku różnie z tym bywa. Wycieczka z pracownikiem parku ma tą zaletę, że przewodnik bardzo często opowiada Ci o historii parku przy jednoczesnym odwiedzaniu różnych miejsc z tą historią związanych.
4. DOWIESZ SIĘ WIELU CIEKAWOSTEK
O LESIE, DRZEWACH, ROŚLINACH I ZWIERZĘTACH.
Nie myl pracownika parku z typowym przewodnikiem wycieczek turystycznych. Pracownicy parków narodowych to zazwyczaj pasjonaci. Jeżeli jesteś pasjonatem przyrody, to pracownik parku jest super-pasjonatem, a nawet hiper-pasjonatem. Zapewniam Cię, że po wycieczce z nim głowa Cię będzie bolała od ilości wiedzy,
jaką zdobędziesz o lesie, drzewach, roślinach i zwierzętach
właśnie dzięki pracownikowi parku.
5. OTRZYMASZ ODPOWIEDŹ NA WSZELKIE INTRYGUJĄCE CIĘ PYTANIA.
Na samodzielnej wyprawie nie ma zazwyczaj kogo zapytać o intrygujące nas rzeczy. Oczywiście większość z nas ma pewnie internet w komórce, ale nie po to w końcu idziemy do lasu, aby wszystko googlować, może zrobimy zdjęcie interesującej nas rośliny, może sprawdzimy, co to po powrocie do domu, a może nie. A pracownika parku zawsze można o wszystko zapytać i z pewnością uzyskamy wyczerpującą odpowiedź.
6. MASZ WIĘKSZE SZANSE ZOBACZYĆ JAKIEŚ DZIKIE ZWIERZĘ.
Pracownik parku ma wyrobiony zmysł obserwacji, podczas gdy ty nawet byś się nie spostrzegł, że gdzieś tam wśród drzew czai się łoś. Sprawdzone na własnej skórze! My byśmy radośnie człapali do przodu, a nasz przewodnik dostrzegł wśród jakiś tam dwóch drzew w oddali ledwo dostrzegalny zarys łosia. Gdyby nam nie powiedział, o które drzewa chodzi, żadne z nas by go nie wytropiło.
7. ZDOBĘDZIESZ NIEZBĘDNĄ WIEDZĘ,
ABY SAMEMU WCIELIĆ SIĘ W PRZEWODNIKA I
OPROWADZIĆ PO PARKU SWOICH ZNAJOMYCH.
Zorganizowana wycieczka nie zawsze jest możliwa, kiedy akurat masz w domu gości i chciałbyś ich zabrać w jakiś piękny zakątek. Jeżeli jednak sam miałeś okazję być na takiej wycieczce, masz niepowtarzalną okazję, aby sprawdzić się w roli przewodnika.
A PONADTO DZIĘKI SPACEROWI W GRUPIE:
8. POZNASZ NOWYCH LUDZI.
9. BĘDZIESZ MÓGŁ WYMIENIĆ SIĘ WRAŻENIAMI.
10. BĘDZIE CI RAŹNIEJ NIŻ GDYBYŚ BYŁ SAM.