Im się wydaje, że z kolcami są bardziej groźne.
"Mały Książę" Antoine de Saint-Exupery
Mój zachwyt nad pięknem róży nie mija. Wciąż nie wiem, kto przysłał bukiet i, dla kogo, ale po chwilowej irytacji niejasnością całej sytuacji, ochłonęłam i codzienna obserwacja tych pięknych kwiatów przysporzyła mi wielu mniej lub bardziej oczywistych refleksji.
Może zacznę od tego, że wreszcie pojęłam fenomen powszechnego zachwytu kobiet tymi kwiatami. Z tego, co się zorientowałam, róże są cąłkiem drogie. Długo się trzymają. Te, które stoją u mnie w kuchni nawet mają ładny zapach. Każdego dnia również nieco zmieniają swój wygląd. Postanowiłam je dzisiaj pokropić wodą i w niesamowity sposób odżyły. Przyglądałam się również płatkom i dostrzegłam, że podobnie jak liście drzew, płatki róży również mają specyficzny układ linii, nietypową fakturę, zróżnicowanie barwowe. Każda róża jest również inna niż wszystkie. Z takich być może bardziej lotnych spostrzeżeń, kształt kwiatu wzbudził we mnie skojarzenia wizualno-erotyczne. Nigdy wcześniej nie pomyślałam o tym, że róża może mieć tak "pikantną architekturę". Dotąd róża była dla mnie raczej nudnym kwiatem. Kojarzyła mi się z tymi wszystkimi okazjami. Zawsze wolałam irysy, lilie, frezje, a najbardziej właściwie te polne chabry, maki, rumianek. Walentynkowo wmanewrowana w ten związek z rozsądku zaczęłam się jednak oswajać z królową kwiatów. Wychodzi na to, że wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. Sęk w tym tylko, że sama nigdy bym się nie zdecydowała na kupienie sobie bukietu 25 czerwonych róż.