Kiedy słucham tej piosenki widzę zjazd na Okęcie w upalny słoneczny dzień. Widzę uśmiech mężczyzny, który "zarabia" pod kościołem. Przysiadł obok mnie na ławce chwilę pogawędzić zanim ludzie wyjdą z mszy. Tym razem twarz miał jasną i czystą. Od Dominikanów dostał nową seledynową kurtkę. Było mu w niej do twarzy, nie mówiąc już o tym, że sprawiła, że zobaczyłam jakby innego człowieka w porównaniu z tym brudnym, obdartym i znużonym życiem, jakim go pierwszy raz poznałam, kiedy siedział u bram kościoła. Zobaczyłam go pod kościołem jak prosił o jałmużnę jakąś starszą kobietę. Ta jednak obróciła się na pięcie pod pozorem pilnowania dziecka. Wówczas nasze spojrzenia się spotkały, choć miałam na nosie czarne okulary. Lubiłam siadać na ławkach pod kościołem w cieniu wielkich kasztanowców i zapalić w spokoju papierosa, a przy okazji obserwować młode pary z dziećmi. Babcie ze swoimi pociechami. Tym razem akurat moja obecność na jednej z ławek zbiegła się z przygotowaniami do Bożego Ciała. Wokół było dużo dzieci w odświętnych białych strojach. Mężczyzna zbliżył się i zapytał, czy nie wspomogłabym go jakimś jedzeniem lub choćby paroma groszami. Odpowiedziałam, że nie mam nic przy sobie. To może chociaż papierosem Pani poczęstuje. Zakłopotana przeniosłam wzrok z niego na papierosa i znowu na niego. Przykro mi, mam tylko tego. Mogę się z Panem podzielić. Myślałam, że go to zniechęci i sobie pójdzie. Jakkolwiek wcale nie chciałam, żeby odchodził. O dziwo, nie odszedł, spojrzał tylko w stronę kościoła, potem znów na mnie. Mam jeszcze chwilę, to sobie usiądę. Zanim usiadł, kulturalnie zapytał, czy nie będę miała nic przeciwko. Ależ proszę - odpowiedziałam. Właściwie pierwotnie chciałam po prostu być sama, ale jakoś wyczułam dobrą energię w tym człowieku, więc nawet się ucieszyłam z tej odrobiny towarzystwa. Wodziłam wzrokiem po ludziach, więc na widok mężczyzny z dzieckiem, zapytał mnie, czy to mój synek. Uśmiechnęłam się do niego i odpowiedziałam: "Niestety nie"."Pani więc pewnie czeka na spotkanie AN." "AN?" - spojrzałam na niego pytająco. "Anonimowych Narkomanów". Roześmiałam się: "Oj, nie. Jeszcze nie jest tak źle." Mężczyzna nieco się speszył kłopotliwą sugestią. Postanowiłam więc rozładować napięcie i skinęłam na pieska: "Jak go Pan wabi?" "Szczur" "Szczur?! - zareagowałam z niedowierzaniem. Piesek nieśmiało zbliżył się do mnie. Gdy go pogłaskałam, zamerdał ogonem. "Ładna psinka." "Oj, tak, kochana jesteś, tak?! Tęsknisz za Natalką, tak?!" dodał mężczyzna i poklepał pieska po karku. "Przygarnąłem ją z ulicy. Poprzedni piesek mi zdechł. Ze starości. Miał 13 lat. Zawsze z nią tutaj przychodzę. Wczoraj mnie nie było, bo źle się czułem. Mam zapalenie płuc. Nie byłem w stanie wstać z łóżka, ale dzisiaj musiałem wyjść i coś "zarobić." "Oj, to powinien się Pan oszczędzać w takim razie." "Co zrobić jak trzeba pracować." To be continued...
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |
VICTORIA TUCHOLKA |
|