Zacznijmy od stałego punktu programu - domowej roboty chleba na zakwasie. Tym razem zaszalałam i dałam upust swoim twórczym mocom. Jakkolwiek ostatnio coraz bardziej przykrzy mi się widok zagruntowanej dechy czekającej na położenie pierwszej warstwy farby olejnej. No bo po co to komu? Czy to się da choćby zjeść? Idąc tym tropem właśnie mimowolnie, aczkolwiek trochę niechętnie (w trakcie zaczął mi się włączać tryb "A po co?" dlatego wyszło tak nie do końca na fest) zrobiłam sobie to oto małe dzieło sztuki, które nawet da się przełknąć. Krótko mówiąc, sztuka konsumpcyjna. Żadna nowość. Motyw ten przewija się cały czas w moim szalenie twórczym życiu. Swojego czasu rozważałam stworzenie jednorazowej biżuterii, która stanowiłaby nie tylko ozdobę, ale również małe co nieco. Krótko mówiąc, żadnych wyrzutów sumienia!
Jeżeli spodobał Ci się ten post, zostaw komentarz lub polub mój fanpage Wycieczki Osobiste.