* nurt w XIX-wiecznej architekturze światowej, polegający na naśladownictwie stylistyki minionych epok. Kierunek nietwórczy i eklektyczny, polegający na zaniechaniu dążenia do stworzenia stylu, odpowiadającego aktualnym warunkom historyczno-społecznym, na rzecz naśladowaniu przeszłych wielkich stylów w sztuce i architekturze (wikipedia).
Gdzie na myśl pochopną z nieba lecą kamienie, a zbłąkanego groźne mierzą lica, ponure to komnaty osnute od dawien dawna mgłą niepamięci. O Chwało! kroczysz dumnie po gruzach niegdysiejszej potęgi nawet w łachmanach i z uciętą głową. Spichlerz nad Narwią - miejsce, które zawsze chciałam odwiedzić. Wreszcie zaliczone! Każdy kojarzy to miejsce! Jeden z najbardziej rozpoznawalnych zabytków na Mazowszu! I każdy zastanawia się, jak tam dotrzeć. Sama udałam się kiedyś na wycieczkę rowerową do Nowego Dworu. Łącznie 100 kilometrów tam i z powrotem. Przejechałam trzy mosty i nie znalazłam drogi do spichlerza. Ostatnio wybraliśmy się tam w tym samym celu z Łobuzem. Dotarliśmy aż nad sam brzeg Wisły by z żalem stwierdzić, że jeżeli chcielibyśmy dotrzeć do spichlerza pozornie najprostszą drogą, a więc prawym brzegiem, nie ominęłoby nas pokonywanie bocznego kanału wody wpław. Wszelkie inne drogi również prowadziły na manowce, a po drodze napotkaliśmy wiele osób, które podobnie jak my bezskutecznie błądziło w poszukiwaniu drogi do budowli. W końcu organizowano tam już tak wiele zorganizowanych wycieczek. Musi więc istnieć jakieś rozsądne dojście. Ostatecznie wróciliśmy do domu i przetrząsnęliśmy cały internet, włącznie z mapami, i bingo! Trzeba było jednak zboczyć wąską ścieżką wzdłuż Mostu im. Józefa Poniatowskiego na lewy brzeg i tamtędy dyskretnie przemknąć wzdłuż terenu wojskowego by osiągnąć upragniony cel. Jak to się mówi: do trzech razy sztuka. Tym razem udało się! Było warto, bo miejsce okazało się naprawdę magiczne! Brama główna z otaczającym ją morzem białej koniczyny doprawdy robi wrażenie. Jawi się niemalże niczym wrota do innego wymiaru. Monumentalność to chyba najlepsze określenie. W pozbawionym głowy popiersiu płaskorzeźby stanowiącej oprawę monumentalnej bramy głównej do spichlerza, znalazł sobie oratorium gołąb o nie gorszej powierzchowności. Chyba dobrze mu się tu żyje, bo i dobrze był odżywiony i piórka miał wyraźnie bardziej barwne od swoich miejskich kuzynów. Miejsce to musi mieć dobrą akustykę, bo nawet gruchanie gołębia nabrało jakby magicznych wydźwięków. Wnętrze budowli z początku odstrasza widokiem wiszących na cienkiej siatce cegieł sklepienia. Wejść? Nie wejść? Oto jest pytanie. Kruszący się na głowę tynk nie powinien dziwić. Jak pójdzie się wgłąb, sklepienie wygląda lepiej i człowiek zaczyna się czuć pewniej. A warto, bo parter poprzedzielany jest licznymi przejściami, które przywołują na myśl coś w rodzaju labiryntu tuneli z licznymi prześwitami i schodami prowadzącymi nad brzeg Narwi, z którą fundament budowli niemalże się styka. W okresach wysokiej wody, budynek pewnie musi być nawet podtapiany. To dopiero musi być przygoda wpłynąć do środka kajakiem. Jak dotąd widziałam ze znajdującej się na przeciwległym brzegu Wieży Czerwonej Twierdzy Modlin, jak właśnie to kajakarze tutaj docierali. Z pewnością taka kajakowa wycieczka jest świetnym pomysłem, bo można wówczas przyjrzeć się budowli zarówno od strony wody, jak również kulturalnie podpłynąć pod same schody prowadzące do labiryntu komnat. Z zewnątrz mozaika licznych otworów okiennych nabrała nowego wymiaru. Przez wiele z nich prześwituje niebo, przez inne porastająca wnętrze bujna łąka. Znajdą się również większe otwory, przez które można zobaczyć przeciwległy brzeg, choć oczyma wyobraźni można by równie dobrze zobaczyć w nich tajemne przejścia do innych światów. Na fasadzie wciąż ostały się maszkarony przedstawiające jakby twarze o różnych strasznych wyrazach twarzy. Ponoć ich funkcją było krycie otworów wentylacyjnych budynku. Kto w dzisiejszych czasach siliłby się na podobny artyzm?! Bo te przerażające fizjonomie są w istocie niezwykle kunsztownymi rzeźbami, z których światłocień wydobywa niezwykłą wręcz głębie wyrazu. Wciąż jednak zastanawia mnie, czy te powykręcane w strasznych grymasach twarze nie miały pełnić jeszcze jednej dodatkowej funkcji, a mianowicie najzwyklej w świecie budzić trwogę wśród prostego ludu, który w tamtych czasach zapewne wierzył w różne straszydła zamieszkujące lasy, łąki, brzegi wód. Jakby postawić się w sytuacji takiego prostego rybaka, który w mglisty poranek przemierza rzekę i nagle widzi, jak z mgły wyłania się potworna maska, a potem kolejne... to musiało robić wrażenie na prostym człowieku wierzącym w zabobony. Taka budowla musiała budzić trwogę. Z ciekawostek najbardziej zaskoczyła mnie informacja o tym, że spichlerz powstał w latach 1838-1844 według projektu polskiego architekta Jana Jakuba Gaya (reprezentanta historyzmu* w sztuce), a inwestorem był Bank Polski. Intrygujące jest również to, że nie był to jedynie magazyn zboża dla pobliskiej Twierdzy Modlin, ale również budowla, która mogła pełnić funkcje obronne. Ponoć na pierwszej kondygnacji spichlerz zaopatrzony został w otwory przystosowane do prowadzenia ognia artyleryjskiego, a także ognia z broni palnej. * nurt w XIX-wiecznej architekturze światowej, polegający na naśladownictwie stylistyki minionych epok. Kierunek nietwórczy i eklektyczny, polegający na zaniechaniu dążenia do stworzenia stylu, odpowiadającego aktualnym warunkom historyczno-społecznym, na rzecz naśladowaniu przeszłych wielkich stylów w sztuce i architekturze (wikipedia). Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że spichlerz miał jeszcze lewe skrzydło, pomyślałam, że pewnie zawaliło się ze starości, podobnie jak inne poziome segmenty, choć zastanawiające było dla mnie to, że część centralna i wschodnia były w całkiem dobrym stanie, a cegła, z jakiej wykonano budowlę, musiała być doprawdy dobrej jakości, skoro przetrwała do naszych czasów. Spotkałam się już z przypadkami dobrego zachowania ceglanych budowli, m.in. na cmentarzu ewangelickim we wsi Koszajec, gdzie ponoć okalający cmentarz mur został zasponsorowany przez jednego z niemieckich osadników, a na potrzebę jego budowy sprowadzono cegłę aż z Niemiec, bo ponoć ta lokalna polska miała złe proporcje składników, co czyniło ją mniej trwało. Dopiero po powrocie doczytałam się, że zachodnie skrzydło zostało wyburzone za czasów komuny przez władze PRL-u. Ponoć na potrzeby odbudowy zrujnowanego kraju, choć niektórzy twierdzą, że gruz wykorzystywano również na cele prywatne. Była to dla mnie informacja dość szokująca z uwagi na monumentalny charakter budowli, który przecież mógłby zostać z łatwością wykorzystany na potrzeby ówczesnej propagandy. Tak się jednak nie stało. Ponoć gdyby nie starania prof. Jana Zachwatowicza, naczelnego architekta odbudowującego Warszawę, budynek zostałby zapewne całkowicie rozebrany i nie przetrwałby do naszych czasów. Zastanawiające jest to, że choć budowla wciąż budzi ogromne zainteresowanie zarówno osób prywatnych, jak również filmowców (spichlerz zagrał rolę Zamku Horeszków w ekranizacji poematu Adama Mickiewicza w reżyserii Andrzeja Wajdy), nie widać zbytnich starań o to, aby zapobiec jej dalszej degradacji, a szkoda, bo moim zdaniem, to doprawdy perełka mazowieckiej architektury.
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |