Byłabym zapomniała wspomnieć o zjawiskowej kobiecie w czerwonej sukience prowadzącej rower po ociekającym rdzą wiadukcie. Choć czerwień ma zdecydowanie inne konotacje, w tym prowincjonalnym enotourage'u kobieta prezentowała się co najmniej jak Anioł, jak rajski ptak, przy niej każdy z przejeżdżających pociągów byłby już naznaczony przez los w bliżej nieokreślony, metafizyczny sposób. Jedno popołudnie spędzone na podwarszawskich dworcach i torowiskach uświadomiło mi, skąd Marek Hłasko czerpał inspiracje do swoich opowiadań. Czułam się momentami jak niewidzialny obserwator. Ludzie mijali mnie jakby mnie nie było. Być może była to zwykła nieufność. Być może byłam po prostu obca.
Szczerze mówiąc, dziwnie się czułam paradując z aparatem po zapadłych małomiasteczkowych dworcach. Pod wpływem ciekawskich spojrzeń sprzedawców stojących w progach swoich małych sklepików poczułam się w istocie jak wścibski dziennikarz z jakiegoś szmaciaka, który choć nie zagląda pod ladę, to jednak budzi lęk. Z pewnością obładowany sprzętem człowiek, którego nigdy wcześniej nie widzieli w okolicy, nie mógł nie budzić podejrzeń.
Komu przeszłoby bowiem przez myśl, że można fotografować pociągi? Co w tym ciekawego? Pewnie i ja pominęłabym te pytania wymownym milczeniem jeszcze jakiś czas temu. Uczymy się jednak całe życie. Cały czas spotykamy na swojej drodze nowych ludzi, których chcemy wysłuchać lub nie, którzy nas dotykają lub nie, którzy stają się częścią skomplikowanej układanki, jaką jest każdy z nas, lub nie. Oto kolejny element mojej układanki. Wymuszona czkawka. Bo czasami nie mieć o kim myśleć jest bardziej zabójcze niż niemyślenie w ogóle.
Jakoś mi lżej, choć nie będę ukrywać, że na początku jakoś mnie te wszystkie wrażenia przytłoczyły. Zawsze lubiłam robić zdjęcia, a zwłaszcza je obrabiać. Niegdyś to ostatnie zaliczałam do jednej z najbardziej relaksujących czynności w ogóle. Dzisiaj poczułam nutkę wyzwania jak za dawnych dobrych lat, być może dlatego, że mam przed sobą nowe wyzwanie - fotografię transportową. Z pewnością nie spocznę dopóki dopóty nie wykonam jakiegoś zjawiskowego ujęcia! Póki co kolej, bo to mi, dziewczynie ze wsi, bliższe, choć chętnie spróbowałabym swoich sił w KM (komunikacji miejskiej). Być może choćby z tego względu, że nie jest to dla mnie chleb powszedni, udałoby mi się ująć to zagadnienie w jakiś oryginalny, swoisty jak na kompleks obcości, sposób.