- “rozmowa telefoniczna, jeszcze nie wiem, co” -
Kobieta wychyla lekko głowę za próg klatki schodowej. Drzwi korytarza otwarte na oścież ukazują wnętrze dość dużego pokoju, w tle kolejne drzwi i kolejne pomieszczenie z przymkniętymi lekko drzwiami. Na ścianie w pierwszym pokoju na przeciwko drzwi wisi szafka z jasnego drewna. W pewnym momencie w prześwicie w drugim pokoju ukazuje się postać starszego mężczyzny trzymającego telefon przy uchu. Na jego skroni widać już siwe jak ptasie pióra włosy niknące jak przebłyski światła w bujnych, szatynowych włosach. Zawsze lubiła jego włosy. Gdyby nie te siwe pasma, nikt nie dałby mu nawet 40-stki, a tak się tym przejmował.
- “rozmowa telefoniczna, jeszcze nie wiem, co” -
Kobieta cofa się i zastyga w bezruchu. Mężczyzna jej nie zauważa. Rozmawia dalej i znowu cofa się wgłąb pokoju. W tym momencie kobieta przymyka oczy i jakby coś mówiła do siebie na niemo, rusza szybko w stronę szafki. Ledwo do niej dochodzi, mężczyzna znów ukazuje się w prześwicie.
- “rozmowa telefoniczna, jeszcze nie wiem, co” -
Kobieta otwiera lekko drzwi szafki. Wewnątrz na trzech haczykach wiszą kluczyki samochodowe, każdy z innym breloczkiem. - Honda stała najbliżej bramy. - myśli. Bierze pewnym ruchem drugi kluczyk z rzędu, z charakterystycznym bryloczkiem w kształcie angielskeij czerwonej budki telefonicznej, i po śladach wymyka się bocznymi drzwiami na podjazd. Pod oknem schyla się najniżej jak tylko może i w ten sposób na kolanach czołga się do samej bramy. Otwiera ciężką żeliwną bramę najciszej jak tylko potrafi, wsiada do auta i rusza spokojnie, po cichu, w lewo na około. Inaczej mógłby ją zobaczyć. Gdy tylko odjeżdża na bezpieczną odległość od domu, dociska pedał gazu do dechy aż się za nią kurzy na piaskowej drodze. Jest pełnia lata. Matki spacerują z wózkami. Ludzie jeżdżą rowerami. Mija ich obojętnie. Jedyne, czego teraz che, to uciec od niego. Jak najdalej tylko to możliwe.
Już dojeżdża do szosy, kiedy widzi jak zza zakrętu wyłania się czerwone suzuki. Dogazowuje i ledwo zdąża włączyć się do ruchu przed pędzącym autem. Kierowca daje ostro po hamulcach i zaczyna głośno i długo na nią trąbić. W końcu wyjeżdżą na lewy pas i zrównuje się z nią, wyzywając ją od wariatek.
- - Życie ci nie miłe?! Idiotka. - ledwo słyszy jego głos przez warkot charczącego na dwójce silnika. Z tego wszystkiego zapomniała zmienić bieg. Cały czas spoglądała rozdygotana w lusterko, czy czerwone suzuki już za nią jedzie. - Cholera – klnie pod nosem. Kierowca, któremu zajechała drogę, postanawia się zrewanżować i zajeżdża jej drogę tuż przed maską. O mały włos, a wjechałaby mu w tył. Ściska wargi w nerwowym grymasie. Po policzku spod ciemnych okularów spływa łza. Jedna. Potem druga i kolejne. Spogląda ponownie w lusterko. Zauważa czerwone suzuki jak próbuje włączyć się do ruchu na ruchliwej o tej porze szosie. Wszystko miała zaplanowane. Wiedziała, że w godzinach szczytu będzie miała większe szanse na ucieczkę. Nie sądziła jednak, że on tak szybko się zorientuje.
...kiedy wjechała na trasę, czuła się jak w niebie. Udało się! Pędziła przed siebie. Zgubiła go. Pojedzie teraz robić zdjęcia tramwajom. Zwróci kapelusz, który kupił, a może nie. Jeszcze nie zdecydowała. Wreszcie udało się jej wyrwać. Uciec od niego. Dawno nie było jej tak lekko, kiedy nagle Honda jakby zakrztusiła się, poczuła, że zamiast zwiększać prędkość, zwalnia. Wiedziała, co to oznacza, choć nie mogła się z tym pogodzić, dopiero teraz zauważyła, że pali się rezerwa, wiedziała, że auto dalej nie pojedzie, zjechała na pas włączania się do ruchu przy centrum handlowym. Próbowała uruchomić bezskutecznie silnik. Raz, drugi raz, trzeci. W końcu straciła rachubę, kiedy zobaczyła, że czerwone suzuki zajeżdża przed nią. Próbowała jeszcze raz uruchomić auto, kiedy zobaczyła, że wysiada i kieruje się w jej stronę. Odpięła pas, otworzyła drzwi i wybiegła z auta w jego stronę. Próbowała go minąć, o mało nie wpadając pod koła przejeżdżającego auta, kiedy on złapał ją za ramię powyżej łokcia i mocno szarpnął. Ich spojrzenia spotkały się.
- Co ty sobie myślisz? Myślałaś, że możesz tak sobie po prostu odjechać?! - rzucił jej agresywnie w twarz.
- Puść mnie! - zaczyna krzyczeć przez łzy, a jej długie, gęste włosy opadły luźno pod wpływem szamotaniny na twarz, przylepiając się do jej mokrych policzków.
Próbowała mu się wyrwać, ale trzymał ją mocno za ramię. Krzyczała, żeby ją puścił, ale on nie dawał za wygraną.
- Dlaczego mi to robisz? Do cholery? Dlaczego? Odpowiedz. Choć raz mi odpowiedz.
Nadal próbowała mu się wyrwać do tego stopnia, że ciemne okulary zsunęły się jej z nosa i upadły na asfalt, odsłoniając brudne od tuszu policzki. W końcu wyrzuciła z siebie:
- Ty mnie nie kochasz. Dlaczego mnie nie kochasz?
- Daj spokój.
- Nie kochasz nawet tego dziecka, które noszę pod sercem.
- O czym ty do cholery mówisz. Zwariowałaś. Już kompletnie ci odbiło.
- Puśc mnie!
- Zamknij się! - ucina krótko, szarpnie nią z całej siły z ramię i prowadzi do czerwonego suzuki. Siłą ciskana przednie siedzenie i zamyka drzwi na klucz. Ona rzuca się z całych sił, bije pięściami o okna samochodu, krzycząc w niebogłosy. Kiedy on kieruje się właśnie w stronę Hondy, na rowerku podjeżdża strażnik. Starszy mężczyzna o siwej czuprynie i wąsie, w błękitnej koszuli z czerwoną naszywką “SECURITY”. Przystaje przy nim i pyta:
- Wszystko w porządku?
- Tak, żona jest po prostu zdenerwowana. Pokłóciliśmy się...
Strażnik wciąż patrzy na niego nieufnie.
- Proszę się nie martwić.
Strażnik spogląda na na suzuki, z którego wciąż dochodzą rozpaczliwe krzyki, po czym spogląda ponownie na mężczyznę. Wyczuwając nieufność strażnika, dodaje:
- Dobrze. - mówi. - Powiem Panu prawdę, żona cierpi na poważną chorobę. To już nie pierwszy raz, kiedy próbuje uciec. Nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi.
Strażnik spogląda mimowolnie na obrączkę na jego dłoni. Po dłuższej chwili kwituje:
- Dobrze. Proszę jak najszybciej zwolnić pas. Klienci się denerwują.
- Jasne.
Strażnik oddala się powoli na swoim rowerku, a on wsiada do Hondy. Widząc, że silnik nie uruchamia się, przepycha auto najadalej jak się daje na pobocze, wyciąga wizytówkę z portfela i wsuwa za przednią szybę, po czym spokojnym krokiem kieruje się z powrotem w stronę czerwonego suzuki.