To nie dżungla amazońska, ale pewien tajemniczy ogród, choć stopniem swojego zapuszczenia mógłby w istocie pretendować pod obszar ochrony ścisłej. W kontekście aktualnie kwitnących bzów i powszechnego wybuchu zieleni momentami w istocie przypomina prawdziwą dżunglę. Mimo, że wiosna w pełni, zaczyna się tutaj robić coraz ciemniej. Powodem tego zacienienia są oczywiście drzewa, na których w pełni rozwinęły się już liście. W tym całym gąszczu przybyły teraz trzy budki lęgowe. Pierwsza największa spośród nich dla kawki widoczna na poniższym zdjęciu. Druga mniejsza dla szpaka. Vis-a-vis domku dla kawek. Mój brat, który pomagał mi w wieszaniu domków, zażartował, że będzie się działo! Swoją drogą wieszanie budek na wysokości 4 metrów było nielada wyzwaniem. Nie obyło się bez wpadek, ale ostatecznie wszystkie trzy budki znalazły się w końcu w jednym kawałku na swoich miejscach. A przy okazji nastąpiły kolumbowe wręcz odkrycia, takie jak: drabina czy pudełko z mnóstwem gwoździ! To dobry znak - przyjdzie mi się pewnie jeszcze w tym sezonie trochę nastukać i nazbijać różnych osobliwości. Trzecia z budek powędrowała ze szczególną dedykacją do moich sikorek (moje oczka w głowie), które w prawdzie uwiły sobie gniazdko w elewacji domu pod warstwą sidingu i z powodzeniem doczekały się już pierwszego potomstwa, ale mam nadzieję, że skuszą się na to, aby kolejne potomostwo wychować już w nowym domku. Ponoć sikorki mają po 2-3 mioty rocznie, także jeszcze jest nadzieja! Tym bardziej, że budka znajduje się dosłownie vis-a-vis ich gniazda, a na drzewie, na którym wisi, często sobie siadają i gwarnie plotkują. Bardzo lubię sikorki. Wydają mi się ptakami niezwykle kontaktowymi. Często mi towarzyszą, jak pracuję w ogrodzie. Wydają się niezwykle gadatliwe, więc często skłania mnie to do odćwierkiwania lub nawet rozmawiania z nimi "po ludzku". Mam zwyczaj nadawać ptakom różne tytuły - kosa zawsze przyrównuje do tajnego agenta albo szpiega, jakoś tak mi się zawsze wydaje, że strasznie się czai, obserwuje, nieraz nawet z bardzo pomysłowego ukrycia, szpaki przez ich hałaśliwość przyrównałabym do nieszczęsnych Anglików, a sikorki do przekupek na targu, bo zawsze sprawiają wrażenie strasznie zaaferowanych, choć nic się specjalnego wokół nie dzieje. A oto i moje sikory modraszki i ich gniazdko. Udało mi się uchwycić Pana Sikorę z jego dumnym irokezem na głowie, jak przysiadł na kablu. Zadanie karkołomne, bo sikory są niezwykle ruchliwe. Tym bardziej w pobliżu gniazda, gdzie troskliwie na zmianę Pan Sikora z Panią Sikorą dokarmiają wiecznie nienasycone potomstwo. Jestem pełna podziwu dla systemu dokarmiania. Jednocześnie w gnieździe może przebywać tylko jeden z rodziców, więc drugi przysiada wówczas na kablu lub gałązce niecierpliwie trzepocząc skrzydełkami, starając się nie wypuścić z dzióbka wałówki dla potomstwa, a przy tym wszystkim dając drugiemu sygnały dźwiękowe, żeby się pośpieszył. Chyba, bo nie wiem, jak to możliwe trzymać robaczka w dzióbku i jednocześnie ćwierkać. Wszystko to odbywa się w ekspresowym wręcz tempie do tego stopnia, że czasami tracę rachubę, ile w końcu jest w sumie tych sikorek. Jedna wylatuje, druga wlatuje i tak w kółko. Muszę przyznać, że gdy dzisiaj przysiadłam na chwilę na podwórku, udzielił mi się ten macierzyński klimat. "Dzieci…" - pomyślałam. Czymże byłby dom bez dzieci. Dzieci wprowadzają do domu życie - mawiają. I chyba jest w tym nieco racji. Ponoć dzieci to luksus. Cieszę się, że mam ten luksus w takim właśnie wydaniu. Zapewne zastanawia Was, co to za krzew z żółtymi kwiatami. To nie akacja, choć ma podobne baldachimowate kwiatostany i równie ładnie pachnie. To złotokap. Ponoć najbardziej trujący krzew spośród polskich roślin ogrodowych. Aż trudno w to uwierzyć. Jeszcze trudniej, że jego gałęzie można ponoć formować w różne żywe konstrukcje z równą łatwością jak wierzbę. Strasznie się cieszę, że wreszcie zakwitł. Zawsze wprowadza dużo życia i ciepła swoimi żółtymi kwiatami do mojego zacienionego ogrodu. Widoczne na zdjęciach budki lęgowe powstały w ramach warsztatu zorganizowanego przez grupę wolontariuszy związanych z Fundacją Chcę Mieć Przyszłość w ramach obchodu Dnia Ptaków Wędrownych 12 maja 2016 roku w Ożarowie Mazowieckim. Chciałam ogromnie podziękować za możliwość uczestnictwa w warsztatach i wzbogacenia swojego ogrodu o domki dla latających przyjaciół. Mam nadzieję, że dzięki tym budkom wkrótce moja najbliższa okolica bardziej się rozśpiewa. Ponownie dowodzę, że sąsiedztwo może mieć wiele wymiarów. Wcale niekoniecznie trzeba zamykać się w granicach ulicy, dzielnicy czy miasta. Czymże byłyby wszakże bez ludzi, którzy je zamieszkują. Mam nadzieję, że takich życzliwych sąsiadów będzie mi odtąd tylko przybywać nie tylko w Ożarowie, ale również i w dalszych zakątkach mojego pięknego kraju.
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |
VICTORIA TUCHOLKA |
|