Po tym jakże zjawiskowym przystanku, udaliśmy się z powrotem po śladach do centrum Zakroczymia, wiedzeni instynktownym przeczuciem, że to właśnie tam znajdziemy to, czego szukamy. Intuicja nas nie zawiodła. Niepozorne betonowe schody powiodły nas na tereny NATURA 2000. W prawdzie za tablicą był wzorcowy trawnik, ale na szczęście wierzba polska nigdy nie zawodzi, więc udaliśmy się w przeciwnym kierunku śladem jej kolejnych starych okazów. Pewnie gdybyśmy nie spotkali przypadkowej pary zmierzającej nad rzekę nigdy byśmy nie zgadli, którą drogę wybrać. Wiedzie ona dzikim traktem obrośniętym a jakże! wierzbami. Nie ma tutaj żadnych tabliczek ani kierunkowskazów. Sam wąwóz, podobnie jak i miasto jest miejscem specyficznym. Trochę dziwnym, trochę dzikim. By faktycznie poczuć klimat wąwozu trzeba zboczyć z głównej ścieżki w leśny gąszcz i kierować się wymytą przez spływającą po ścianach wodę piaszczystą ścieżką. Nosi ona jeszcze ślady wczorajszej ulewy. Miejscami wilgotna ziemia zapada się pod nogami. Jest dziko, mrocznie i jakoś nieswojo. Wąwozy mają w sobie to coś. Trudno to opisać. Po prostu wydają się skupiskiem jakiś dziwnych mocy.