Przy okazji, czego nie zamierzałam, oczywiście moje oko zawisło na wszelkich przewodnikach, zwłaszcza po Polsce. Kocham Polskę! I tak skusiłam się na Groch i kapustę - Przewodnik po Polsce południowo-zachodniej Elżbiety Dziekowskiej. Jakkolwiek dopiero teraz spostrzegłam, że przewodnik dotyczy tej określonej części Polski. Niech żyje spostrzegawczość i umiejętność czytania ze zrozumieniem! Pozostaje mi jedynie zrzucić winę na hiperdotlenienie, jako że właśnie dzisiaj otworzyłam oficjalnie sezon rowerowy. Dystans był niewielki, zbyt niewielki jak dla mnie, ale nie ma, co się siłować, zwłaszcza w tym najbardziej newralgicznym okresie, kiedy pogoda jest zmienna, zwodnicza i łatwo coś podłapać. Ja podłapałam dzisiaj tymczasowego wirusa braku umiejętności czytania ze zrozumieniem:) Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. W prawdzie wolałabym przewodnik po całej Polsce, zwłaszcza północnej, ale dolnośląskie też jest na liście moich niedoszłych marzeń. Być może więc to znak od nieba i w tym roku w końcu się w sobie zbiorę i tam pojadę.
No i na koniec stara, dobra, dobrze Wam zapewne wszystkim znana Mitologia Jana Parandowskiego. Ostatnio zdarza mi się często odnosić różne swoje aktualne problemy życiowe do mitologii właśnie i brakowało mi możliwości chwycenia za tą pozycję i przypomnienia sobie niektórych mitów, mimo że dom aż ugina się pod ciężarem książek, kurzu i moli. Jakkolwiek korzystając z lepszego ostatnio nastroju, odkładam Parandowskiego na gorszy, bardziej rozliczeniowy, chmurny i durny moment marca i póki co spróbuję się przede wszystkim dowiedzieć czegoś o tym, jak złowić dużą rybę! Ciekawa jestem, co za literaturę Wy trzymacie na nocnym stoliku?!