How about you, mummy?
Ten film powinien zobaczyć każdy mężczyzna, bez względu na to czy ma już dzieci czy jeszcze nie.
Niesamowicie trafiająca do wnętrza kampania społeczna zrobiona przez Norweską organizację przeciwdziałania przestępczości wobec kobiet Care.no (http://www.care.no/Aktuelt/?article_id=10)
Źródło: https://www.facebook.com/FloWish/?pnref=story
Rzecz jasna, nic nie usprawiedliwia gwałtu. Co do tego nie ma wątpliwości.
Dobrze, że taki film powstał.
Dla mnie jest on argumentem przede wszystkim za tym, że ojciec pełni ważną rolę w budowaniu poczucia własnej wartości u dziecka. Równie ważną jak matka.
Oboje powinni dołożyć wszelkich starań, aby uchronić swoje dziecko
przed niewłaściwymi wyborami i wspierać je w budowaniu poczucia własnej wartości.
Przede wszystkim własną obecnością, ale również chęcią dialogu i własnym zachowaniem. W końcu rodzice są dla dziecka jednymi z pierwszych i przez długi czas najważniejszych wzorców zachowań, które w późniejszym okresie życia promieniują na sposób naszego funkcjonowania i odnajdywania się w innych relacjach międzyludzkich
i sytuacjach życiowych.
Obawiam się, że dla mnie i dla moich rodziców niewiele już to zmienia.
Jest trochę jak wyrzut sumienia!?
Mam poczucie, że dla nas czas się skończył.
Pozostaje mi jedynie wierzyć, że uda mi się nie dopuścić do tego, aby moja córka była ofiarą egoizmu własnych rodziców. Co do tego mam jednak ogromne wątpliwości. Obawiam się, że nie posiadam wystarczającego zaplecza psychicznego, światopoglądowego, psychologicznego, abym mogła powiedzieć o sobie, że będę dobrą matką, a tym bardziej nie potrafię powiedzieć, na ile będę potrafiła zagwarantować swojemu dziecko obecność, uwagę, troskę i wsparcie ojca.
Podobnie jak bohaterka tego filmu byłam ofiarą gwałtu.
Dlaczego?
To złe pytanie. Nie ma takiego pytania. Gwałtu nic nie usprawiedliwia.
Co w związku z tym czuję?
To też jest złe pytanie. Nic. I to wszystko.
Pewnych rzeczy nie da się cofnąć. Trzeba z nimi żyć.
Choć to życie nigdy już nie będzie takie samo, jak wcześniej.
Dużą część życia musiałam zmagać się sama z różnymi pytaniami, sama szukać odpowiedzi. Zajęło mi wiele dni i nocy dojście do wniosku, że to, co mi się przydarzyło, nie było w żadnym stopniu moją winą, co nie zmienia faktu, że
nie spotkało mnie to bez przyczyny. I taką przyczynę
odnajduję w swoim "trudnym" dzieciństwie.
Nie mam wątpliwości, że moje dzieciństwo było "trudne" niezależnie od tego, jak bardzo moja matka starała mi się zastąpić ojca i siebie. Tego nie da się zastąpić żadnymi złotymi górami i jeżeli jesteś ojcem lub matką i myślisz, że Twoje dziecko będzie Cię przez to bardziej kochało, bo zapewnisz mu szerokpojęty dobrobyt, mylisz się. Najważniejsza jest Twoja obecność w życiu Twojego dziecka - Twoja uwaga, zainteresowanie, chęć dialogu, zaufanie, wsparcie, zachowanie, postępowanie, wspólnie spędzony czas itp.
Mam jedynie nadzieję, że moje dzieci nigdy nie doświadczą z mojej strony, ze strony swojego Ojca, z czyjejkolwiek strony takiego braku poszanowania godności,
jakiego ja doświadczyłam w swoim życiu.