Tuż przed moimi 28 urodzinami w chłodny, zimowy styczniowy wieczór, wciąż odświętnie udekorowanymi ulicami Warszawy zmierzałam w umówione miejsce na ul. Grzybowską, gdzie znajduje się restauracja grecka El Greco. Wówczas jeszcze nie wiedziałam, że mój Ojciec jest zapalonym grekofilem z ambicjami spędzenia emerytury na jednej z greckich wysepek. Nigdy wcześniej się nie widzieliśmy, a ja, poza tym, że tego dnia patrząc w lustro przed wyjściem z pracy, odniosłam wrażenie jak bym się wreszcie postarzała o te 10 lat, których zawsze mi brakowało względem daty widniejącej w dowodzie, szłam na to spotkanie tak jak mam dziwny zwyczaj iść przez życie skupiona tylko na tym, co tu i teraz, jakby przeszłości nie było, bo w sumie jej nie było, zważywszy na fakt, że nigdy się dotąd nie widzieliśmy ani ze sobą nie rozmawialiśmy. No dobrze, może trochę byłam przejęta, ale całe to przejęcie spłynęło ze mnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy recepcjonistka obwieściła przewrotnie, że kolega już czeka. Drugi stolik za rogiem po prawej. Zapraszam. Kolega :) Z zawadiackim uśmiechem na twarzy podeszłam więc do stolika, przy którym siedział w sumie podobny do tego z przypadkowych zdjęć znalezionych w Internecie, ale dużo przystojniejszy - mój Tata. Oczywiście opowiedziałam mu na dzień dobry całą sytuację z "kolegą", rozładowując dzięki w sumie oczywistej gafie recepcjonistki chyba i napięcie po drugiej stronie. Tak, to jedno z tych spotkań, które będę zawsze miło wspominała. Zwłaszcza, że w ramach aperitifu przed wachlarzem wykwintnych greckich potraw, którymi miałam okazję delektować się tego wieczoru w tym wyjątkowym towarzystwie, zaserwowano mi chyba najlepszą kawę, jaką kiedykolwiek miałam okazję pić. Słodką kawę po grecku.
Dzisiaj spróbuję ją zrobić sama. Kawę po grecku można przygotować na wiele sposobów. Od gorzkiej po bardzo słodką. Wyróżnia się następujące sposoby przyrządzenia i rodzaje kawy: Sketos – mocna kawa bez cukru, Metrios – średnio mocna kawa z jedną łyżeczką cukru, Glykis/ vari glykis – słodka kawa i Glykis vrastos – słodka, gotowana kilkakrotnie. Dzisiaj rano postawiłam na coś po środku - coś między Metrios a Glykis. Sposób przyrządzenia kawy jest bardzo prosty. Warto zaopatrzyć się w tym celu w specjalny tygielek do parzenia kawy, tzw. briki. To taki mały garnuszek zwężający się ku górze na długiej rączce. Do briki wlewamy odpowiednią ilość wody (dla jednej osoby filiżankę wody), dodajemy jedną łyżeczkę kawy i stosowną ilość cukru w zależności od tego, jak bardzo słodką kawę chcemy zrobić. Następnie podgrzewamy tygielek na małym ogniu, cały czas mieszając aż do momentu, gdy zawartość się zagotuje, a pod światło tygielka zacznie podchodzić piana. Przelewany do filiżanki i konsumujemy koniecznie w jakimś ulubionym zacisznym zakątku. Konsumpcja powinna zawsze iść w parze z przyjemnością. Być swoistym rytuałem. Świętością nad świętościami. Może jak będziecie mieli szczęście zrobić dobry napar, przed oczyma wyobraźni stanie Wam jeden z malowniczych greckich zakątków... Chyba udało mi się przywołać na powrót miłe wspomnienie tego spotkania, zważywszy na fakt, że postanowiłam rzucić dla Was na papier tych kilka linijek.
A Wy? Pamiętacie najlepszą kawę w swoim życiu i towarzyszące jej okoliczności? Będzie mi miło dla odmiany posłuchać Waszych historii.
Jeżeli spodobał Ci się ten post, zostaw komentarz lub polub mój fanpage Wycieczki Osobiste.