Jesteś teraz w swoim ogrodzie. Załóżmy, że stoisz pośród kompletnego nieużytku - praktycznie gołej ziemi, z mnóstwem drzew, które zacieniają teren, zapuszczonego terenu, zachwaszczonego, zarośniętego niekontrolowanymi przez lata ręką ludzką krzewami, a na domiar złego wszędzie leżą zbutwiałe liście. Myślisz sobie: przegrana sprawa. Nie dam rady. To niemożliwe bez… całej litanii wymówek. Zajmę się tym, jak odłożę pieniądze na lokacie i pójdę na emeryturę, to będę miał czas i pieniądze… Na prawdę w to wierzysz?! No to okradnę bank. Bardzo zabawne. Wbrew pozorom Twój ogród, jaki by nie był, żyje i ma swój ukryty potencjał. Musisz go jedynie odkryć i wykorzystać. Nic tak nie działa na wyobraźnię, jak właśnie deficyt środków. Jeżeli tylko bardzo chcesz stworzyć ogród marzeń, z pewnością wpadniesz na wiele pomysłów, jak wykorzystać potencjał swojego ogrodu. Jest tylko kilka warunków.
Po pierwsze musisz w ogóle zacząć. Na pewno widziałeś w swoim życiu wiele ogrodów, które Cię czymś zauroczyły. Czy pamiętasz, co to było? Roślina, staw, altana, ławka, palenisko, alejki? A może pamiętasz swój ogród z dzieciństwa? Jakie było Twoje ulubione miejsce w ogrodzie? Co najbardziej lubiłeś w nim robić? Co w ogóle lubisz robić? Co Cię pasjonuje? Wykorzystaj to, zainspiruj się i przenieś na płaszczyznę ogrodu. Krótko mówiąc, obierz sobie pierwsze zadanie. Takie, które przede wszystkim sprawi Ci przyjemność. Z którego będziesz miał satysfakcję. Które będzie połączeniem przyjemnego z pożytecznym. Pozwoli upiec dwie pieczenie na jednym rożnie. Z jednej strony pozwoli zrealizować, a być może nawet odkurzyć dosłownie i w przenośni dawne pasje, a z drugiej uczyni Twój ogród bardziej atrakcyjnym. Ja lubię malować, rysować, szkicować, ale z różnych względów nie mogę się ostatnio zmobilizować, aby usiąść na spokojnie i dokończyć zaczęte obrazy. Brakuje mi swobody i innych rzeczy bardziej przyziemnych, jakkolwiek niezbędnych do harmonijnej pracy. Poza tym uwielbiam wiosnę, lato, ciągnie mnie wtedy w świat, najchętniej bym gdzieś wyjechała, ale nie zawsze mogę sobie na to pozwolić. Jak mam już gdzieś jechać, to chcę mieć totalną swobodę. Żadnych deadlinów. Żadnych niedokończonych spraw. Jak nie mogę wybyć nigdzie dalej i jak już skończy mi się wachlarz możliwości penetrowania bliższej i dalszej okolicy, wyżywam swoje podróżnicze zapędy w ogrodzie.
Nie trzeba było długo czekać, aż zaczęłam dosłownie szkicować w naturze. Szkicować swój ogród marzeń. Od czego zaczęłam? Zaczęłam od układania alejek z gałęzi. Tak właśnie postanowiłam ograniczyć tę nieskończoność, która mnie otaczała. Zaczęłam ją kształtować wedle własnego uznania. Formować. Rzeźbić. W ten oto sposób udało mi się to pozornie nieskończone podzielić na części, to pozornie niemożliwe uczynić bardziej możliwym. Oczywiście ze "szkicowaniem ogrodu" jest jak z malowaniem obrazu. Najpierw trzeba mieć pomysł. Potem trzeba go rzucić na papier, czasami potrzebnych jest wiele takich szkiców, czasami trzeba coś wymazać, poprawić, dorysować, a nawet jeśli zabierzesz się już za właściwe malowanie, czasami w trakcie dokonujesz kolejnych zmian, czasami wpadniesz na jakiś pomysł przypadkiem, w wyniku błędu, pomyłki, niedopatrzenia, a może znajdziesz jeszcze jakąś inspirację i postanowisz w ogóle wszystko przemalować. Nie ma w tym nic złego dopóki, dopóty posuwasz się w tworzeniu do przodu. Podobnie jest z ogrodem. Zawsze można wszystko zmienić.
No więc szkicujesz już swój ogród. Wstępnie go naszkicowałeś. Narobiłeś się strasznie. Ledwo żyjesz. Spójrz na niego z perspektywy ulicy. Grzebiąc w grządce, łatwo nie zauważyć skali swoich działań. Robi wrażenie, prawda? Spodobało Ci się? Jeszcze byś coś doszkicował? Śmiało. No dobrze, ale trzeba by jakoś wypełnić te puste przestrzenie, ale bez podkładu nic z tego nie będzie. Tu nic nie urośnie, bo ziemia jest fatalna. Rośliny nie mają, w czym się ukorzenić. A jesienią znowu spadną liście. Liście! Co liście? Właśnie liście to idealny sposób na to, aby użyźnić glebę w swoim ogrodzie. Jeżeli ziemia jest wysuszona, przekorzeniona, piaszczysta, mało żyzna, nie trzyma wody, nie ma nic lepszego, jak wyścielenie jej na początek liśćmi. Chyba, że masz coś lepszego w zanadrzu. Taka warstwa liści nie tylko będzie trzymać wilgoć, zapobiegnie dalszej degradacji i wietrzeniu gleby, ale również po latach rozłoży się i użyźni glebę w Twoim ogrodzie. Zamiast więc męczyć się w pocie czoła, grabiąc i zwożąc liście na kompostownik lub pakując w worki, zacznij rozkładać je w wyznaczonych punktach, w których chciałbyś w przyszłości posadzić rośliny. Jeżeli zdecydujesz się na to zanim ten kompost liściowy będzie gotowy, zawsze możesz przygotować odpowiednią ilość ziemi do nasadzeń. No i problem, skąd ja wezmę tyle ziemi, żeby to wszystko użyźnić, z głowy. Możesz też stworzyć osobne miejsce na kompostowanie liści. Zanim uzyskasz żyzną ziemię, może minąć kilka lat. To zależy od gatunku drzew, jakie rosną w Twoim ogrodzie. Liście dębowe potrafią rozkładać się w nieskończoność, dla odmiany z klonem pójdzie szybciej. Poza tym jeśli wyznaczyłeś już w swoim ogrodzie gałęziami wyspy, na których chciałbyś w przyszłości nasadzić rośliny, możesz składować na nich jesienne liście, które spadną na wytyczone alejki. Zaoszczędzisz w ten sposób i czas i energię, którą traciłbyś na pakowanie liście w worki lub składowanie ich w jednym określonym punkcie. Z pewnością jest to idealne rozwiązanie na początek.