FRANCE
Francja. Kraj, który zawsze widniał na mojej liście miejsc, które chciałabym odwiedzić. Choćby z tego prostego względu, że opanowałam swojego czasu język francuski do perfekcji, a przy okazji odkryłam również zakątki, które zapierały dech w mojej piersi już samymi zdjęciami w kolorowym francuskim Le Figaro. I nie mówię tutaj o Paryżu ze słynną wieżą Eiffela, która jak się okazało wcale nie góruje majestatycznością swojej konstrukcji nad miastem zakochanych, przeciwnie ginie w spowijającym rozległe miasto gęstym smogu, mam tutaj na myśli bardziej takie miejsca jak, na przykład: Le Mont Saint Michel. To ostatnie, miasto na wodzie, momentami wyspa odcinana regularnie od lądu przez galopujące przypływy robi wrażenie jeszcze ledwo malując się na horyzoncie, co najmniej jak zjawiskowe Ayers Rock wśród rozległego płaskowyżu. Oczywiście nie ma również lepszego miejsca na świecie na zrealizowanie najbardziej ekstrawaganckich marzeń, takich choćby jak ostrygi popijane szampanem a la duńska pisarka baronowa Karen Blixen. Od dłuższego czasu marzyłam, aby zrealizować to kulinarne marzenie, a przy okazji nie omieszkałam oczywiście spróbować jednego z wypieków ze ślimakami, żabich udek, małży, le coquillage de Saint Jacques, pistacji bez soli i wielu innych kulinarnych francuskich specjałów. Francja z pewnością zaskakuje na każdym kroku nawet takiego frankofila jak mnie. Poczynając od mogących zburzyć całą sielankę francuskiej otwartości faux pas w postaci nie odwzajemnienia powitalnych całusów w odpowiedniej ilości (zależnie od regionu) po nietypowe tabliczki na lokalnych cmentarzach w ilościach wprost proporcjonalnych do ilości członków rodziny, znajomych, przyjaciół, dla których nie zafundowanie zmarłemu krewnemu pożegnalnych życzeń byłoby pewnie co najmniej nietaktownym niedopatrzeniem. Długo się zbierałam do tego, aby wreszcie rzucić kilka słów na temat swojej wyprawy do Francji z całą świadomością, że z pewnością za jednym posiedzeniem nie uda mi się ująć wszystkiego tego, co we Francji dla mnie wyjątkowe, tego, co pokryło się z moimi wyobrażeniami, a czasem nawet je przerosło. Tym więc tym krótkim wstępem i bardzo okrojoną selekcją zdjęć pozwolę sobie sprowokować się do dalszych refleksji, na które, mam głęboką nadzieję, nie przyjdzie Wam zbyt długo czekać.