Rok temu znajoma malarka hinduska mieszkająca na stałe w Katowicach z rodziną chciała podarować mi obraz przedstawiający Krishne i Radhe na huśtawce. Ucieszyło mnie to, ponieważ wkrótce miałam organizować wydarzenia w Ogrodzie Sztuki Natusin i chętnie włączyłabym obraz w wydarzenie, a przy okazji odwdzięczyła się koleżance za dar promocją jej twórczości w swoich stronach. Z różnych względów ostatecznie obraz nie znalazł się w moim posiadaniu, być może miało to swoje symboliczne znaczenie odzwierciedlające układ sił wokół mnie, ale pamięć o obrazie pozostała, a przede wszystkim ciekawość kryjącej się za nim symboliki. Więcej o tym tutaj.
0 Comments
Owoce maliny. Pochodzenie krzaka jest co najmniej problematyczne. Kiedyś zakupiłam jeden krzak, posadziłam po drugiej stronie podjazdu, ale nie chciał się przyjąć, więc go chyba przesadziłam albo sam przewędrował na drugą stronę podjazdu. Istnieje również możliwość, że przywlokłam przypadkową sadzonkę z lasu albo sama się rozsiała z kompostu. Ta ostatnia wersja jest całkiem prawdopodobna, bo właściwie niewiele opuszcza teren domu i ogrodu. Nawet woda wykorzystywana jest dwa razy i ostatecznie służy do podlewania roślin i krzewów. Od ponad roku prowadzę recycling wody w kuchni i w łazience. Wodę z płukania naczyń czy mycia rąk zlewana jest do osobnych wiader. Zanieczyszczona służy do spłukiwania toalety, mycia podłóg, a czystą podlewam krzewy i rośliny w ogrodzie. Staram się nie używać detergentów. Pomidory zaowocowały w tym roku tak szybko, że dopiero dzisiaj spostrzegłam, że donice mogą być nieadekwatne do ich rozmiarów i plenności. Nie uprawiam pomidorów w gruncie. Jest to zbyt ryzykowne na glebie leśnej, terenie wilgotnym, zacienionym i przekorzenionym, sprzyjającym wzmożonej aktywności leśnej fauny (ślimaki, owady, gryzonie). Nie jest niemożliwe. Był taki sezon, że pomidory w gruncie dawały radę nie gorzej od tych w doniczkach w naszej pseudoszklarni, jednak wymaga to szczególnych warunków pogodowo-hydrologicznych, a na to nikt nie ma wpływu. Kilka lat temu postanowiłam więc przenieść część ogrodu warzywnego do inspektów, które umiejscowiłam na nasłonecznionym dachu garażu. Wyższe położenie ograniczało dostęp leśnej faunie, przez co rośliny miały większe szanse na wzrost, rozwój i wydanie owoców. Zwiększone nasłonecznienie również sprzyjało tym procesom. Jedyną kłopotliwą sprawą było nawadnianie w okresach suszy i przegrzewanie blaszanego dachu. Niektóre warzywa źle znosiły warunki panujące na dachu garażu i mimo kwitnienia, nie dawały owocu, np. dynia. Niemniej jednak tego typu ogrodnictwo bez wątpienia sprawdza się w przypadku leśnych ogrodów i czyni możliwym to, co większości ludzi wydaje się niemożliwe. Co więcej, jest również propozycją dla tych, którzy nie posiadają ogrodu i myślą, że nie są w stanie uprawiać warzyw na własny użytek. Otóż jest to jak najbardziej możliwe. Mój ogród warzywny jest tego świetnym przykładem. Na zdjęciu poniżej jedna z odmian dziko rosnącej dziewanny wysiana przeze mnie z nasion. W tym roku istnieje szansa na aż 4! brzoskwinie. Dorosłe już owocujące drzewko dostaliśmy rok temu od znajomego. Jedna funkia zakwitła Alleluja!
Chyba nigdy nie nauczę się odróżniać sadzonek dyni od cukinii. W zeszłym roku nie doczekałam się żadnych owoców. W tym roku udało mi się wreszcie wyhodować bardzo ładne sadzonki, więc może w końcu coś z tego będzie. Marzy mi się własna cukinia! Pomidory szaleją. W tym roku kupiłam aż... 2 sadzonki! Za rok kupię... aż 3! Sprzedawca wciąż się ze mnie śmieje. Ciekawe, co będzie za 10 lat. Dobry sposób na kontrolowanie uciekającego życia. Poza tym wyhodowałam 15 własnych sadzonek, ale moje sadzonki są niepewne i nigdy nie wiadomo, czy owoce zdążą dojrzeć. Własnych pomidorów też się nie mogę doczekać. Odkąd zaczęłam uprawiać warzywa sama, na te w sklepie patrzę z ogromną dozą podejrzliwości. Co ciekawe, pojawiły się już pierwsze owoce, więc pogoda musi być idealna, zważywszy na fakt, że nie uprawiam warzyw pod osłonami ani nawet w szklarni. Alleluja! Pietruszka! To się dopiero nazywa postęp. Piękna faktura muszli winniczka Rozchodnik ostry i goździk kartuzek Goździk brodaty Goździk brodaty. Roślina jednoroczna. Większość ludzi unika ich jak ognia. Wolą inwestować w wieloletnie byliny, a ja zawsze powtarzam, że zaletą roślin jednorocznych jest zwykle ich niezwykła płodność. W sezonie produkują ogromną ilość nasion. Bardzo często same się rozsiewają, nawet przy próbie kontrolowania, ograniczania czy wręcz wyplenienia rośliny. Nasiona goździka brodatego kupiłam i wysiałam raz. To było kilka lat temu. Sam się rozsiewa. Jest niezwykle odporny, mało wymagający, rośnie na piachu, znosi długie okresy suszy i nieregularne podlewanie. Jego ogromną zaletą jest również niezwykła różnorodność kwiatostanów - od białych przez dwubarwne, różowe po ciemnoczerwone. Firletka kwiecista
|
Gardens of My Mind
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|