(14.05.1911 Poznań - 04.07.2001 Brwinów)
Moja Babcia Zofia Maria Patoka zd Tuchołka (14.05.1911 Poznań - 04.07.2001 Brwinów) Ja jestem z całą pewnością duszą ogrodu Natusina. Beze mnie nigdy by nie odżył. Z całą pewnością zielone ręce mam po dziadku, Janie Patoka, który każda wolną chwilę spędzał, pracując w ogrodzie. Duszą domu była jednak moja babcia, Zofia. Za jej życia dom zawsze był pełen ludzi. Na imieniny Zofii 15 maja klapa pianina zapełniała się cała różnymi upominkami - kwiatami, bombonierkami i innymi prezentami. Telefony się urywały. Cały czas ktoś wpadał z życzeniami. Często i w ciągu roku bez zapowiedzi i bez okazji. Chciałabym być kiedyś jak moja babcia, choć obawiam się, że nie ma już na tym świecie możliwości dorosnąć do tego poziomu. To ona mnie wychowała, to po niej przejęłam wszelkie mądrości, choć z całą pewnością za wcześnie odeszła z tego świata i ta lekcja pozostała niedokończona. Być może dlatego niektórzy żartują, że jestem człowiekiem z przeszłości. Zdecydowanie bliżej mi do pokolenia moich dziadków niż rówieśników czy nawet własnych rodziców. Być może dlatego tak trudno odnaleźć mi się po drugiej stronie płotu. To, co kiedyś było oczywiste, dzisiaj wymaga bezwzględności, której ja nigdy w sobie nie rozwinęłam. Choć oficjalnie dzisiaj dzień niezapominajki, w naszych progach 15 maja był zawsze dniem bzów. To był czas pełni ich kwitnienia w ogrodzie, a rośnie ich tutaj niemało. Niektóre są bardzo stare i być może pamiętają jeszcze mojego dziadka. Gdyby nawet wszystkie zegary stanęły, gdyby nawet spalono wszystkie kalendarze, po ich kwitnieniu wiadomo byłoby, że zbliża się święto Zofii. Moi dziadkowie Zofia i Jan z córką również Zofią. Milanówek, 1946
0 Comments
Kiedyś w tym miejscu rósł sobie pewien narcyz. Nic szczególnego. Od taki najzwyklejszy żółty jakich wiele. Jego wyjątkowość polegała na tym, że posadziła go, podobnie jak jeszcze jeden kwiat w ogrodzie, o którym wkrótce Wam opowiemy, pewna starsza Pani, niegdyś lokatorka jednego z pokojów w Natusinie. Wspominaliśmy już, że w trakcie i po wojnie ludzie uciekali z pogrążonej w gruzach Warszawy i każdy pokój miał innego lokatora. Jakimś dziwnym zrządzeniem losu niektóre z nasadzonych przez tą Panią roślinek przetrwały do dnia dzisiejszego, mimo że był czas, że nikt się ogrodem nie interesował i o niego nie dbał. Zawsze tłumaczyłam to sobie na swój sposób, że duch tej Pani po prostu przez ten cały czas podlewał te kwiaty. Nasadzony przez tą Panią narcyz nie zakwitł ponownie pewnego lata, ale ostał się w mojej pamięci i obiecałam sobie, że kiedyś kupię nową cebulkę i posadzę w tym samym miejscu. We wrześniu zeszłego roku udałam się na Święto Kwiatów w Skierniewicach i kupiłam w końcu tę jedną cebulkę. To miał być oczywiście najzwyklejszy żółty narcyz, jakich wiele, a ostatecznie zakwitła jakaś taka beza. Aż chciałoby się sprawdzić, czy to czasami nie bita śmietana! Nie bez powodu publikujemy dzisiaj to zdjęcie. Dzisiaj, jak wiecie, mija 77. rocznica powstania w getcie warszawskim. Kto wie, być może ta starsza Pani nie bez powodu posadziła tutaj tego narcyza. Być może również chciała na swój sposób symbolicznie upamiętnić tych, którzy stracili wówczas życie. Narcyz (żonkil) odmiana "Replete". Odnosi się do grupy Terry. Odmiana została wyhodowana w 1975 roku. Kwiaty są bardzo piękne, gęste. Płatki okwiatu naprzemiennie z różowo-pomarańczowym wyrostkiem korony. Okres kwitnienia jest średni. Wadą jest to, że szypułki są kruche. Narcyz rośnie na kępie obszernego krzaku pigwowca Najpięknieszy i najwytrwalszy z naszych ogrodowych kwiatów. Był czas, kiedy w naszym ogrodzie nie chciały rosnąć żadne kwiaty, a ten jeden tulipan zakwitał zawsze. To właśnie jeden z kwiatów zasadzonych przez dawną lokatorkę - niewidzialną ogrodniczkę Natusina, która chyba musiała go pielęgnować przez ten cały czas.
Mój dziadek, Jan Patoka, na schodach werandy Zielone ręce i magnes na koty mam chyba po dziadku. W tle sosny. Jak były ogromniaste, tak są nadal, a ogród był zielony. To nie drzewa wyciągają wodę, tej wody po prostu nie ma. To zdjęcie pochodzi pewnie z lat 60-tych.
|
Gardens of My Mind
|