Jeden z nich dotyczy jeży, które stały się mimowolnie obiektem żartów na temat naszego ogrodu wynikającym z faktu, że suche liście zalegają u nas przez cały rok, a co za tym idzie jeden z naszych obserwatorów podejrzewał, że może hodujemy w tych liściach jeże. Bardzo nas to rozbawiło, a przy okazji zaszczepiło potrzebę wprowadzenia jakiegoś artystycznego akcentu nawiązującego do tych małych kolczastych stworzonek, które z racji panujących w ogrodzie drapieżników, a mianowicie psów, nie mają u nas szansy przetrwania, choć faktycznie w tym roku stwierdziliśmy ich obecność na terenie spowodowaną najprawdopodobniej przedłużającą się suszą. Liście rzadko zalegające obecnie na posesjach w okresie letnim musiały stanowić dla nich atrakcyjnie wilgotne, chłodne i bogate w pożywienie miejsce schronienia. Tej zimy uświadomiliśmy sobie w tym względzie estetyczny potencjał karp. Jedna już od jakiegoś czasu straszy gości poruszających się betonowym chodnikiem. Dzisiaj pojawiła się druga. Szukamy, rozglądamy się i zbieramy dalej.
Z zaniepokojeniem szukaliśmy dzisiaj również talerza anteny telewizyjnej. Bezskutecznie. Gotowi bylibyśmy przysiąc, że posiadaliśmy co najmniej dwa takie talerze jeszcze na jesieni. Jeżeli wywieźliśmy je na złom, to niepowetowana strata. Będziemy musieli wypatrywać na wystawkach kolejnych, bo bardzo by się nam obecnie przydał taki talerz do wykonania misy, którą wypełnimy piaskiem. Po co? A po to, abyście mogli spróbować swoich sił w pisaniu chińskich znaków patykiem na piasku. Jeden z nich wita gości przy wejściu. Tam też miałaby się pojawić misa na podwyższeniu, którego natura nie jest nam jeszcze bliżej znana, ale na pewno coś wymyślimy. Ta natura pewnie już jest na terenie, pewnie została ochrzczona tytułem "to się może przydać". Być może idealnym rozwiązaniem byłoby umieszczenie jej na niewielkiej wysokości nad ziemią i ustawienie wokół niskich pieńków lub kamieni, na których można by wygodnie usiąść i oddać się tajemnicy pisania.
W ogrodzie pojawi się również misterna pajęczyna rozwieszona pomiędzy drzewami nawiązująca do pająków, z którymi każdy szanujący się gość Natusina musi się liczyć. Chcielibyśmy oddać w ten sposób hołd naszym ośmionogim nieśmiałym mieszkańcom. Może rozciągniemy między drzewami koronkową serwetę, a może pokusimy się o wykonanie instalacji ze sznurka inspirowanej makramą. A może wiklina?! albo lilakowe odrosty? Sami nie wiemy, co nam do głowy strzeli.
Ciekawym zrządzeniem losu w ogrodzie pojawił się dzisiaj prototyp jeszcze jednej spontanicznej instalacji, a mianowicie trzy słońca. Póki co jest to wersja robocza i całkowicie intuicyjna, nie podszyta jakąkolwiek teorią, filozofią, myślą, ideą. Jest to właściwie przyczynek do rozpoczęcia procesu twórczej kreacji. Być może cały urok tej instalacji będzie polegał właśnie na możliwości śledzenia tego, jak będzie ewoluowała, co jest również główną ideą projektu Ogród Sztuki Natusin. Właściwie związek projektu z miejscem nie ma większego znaczenia, bo jego siłą napędową jest człowiek. Bez człowieka nie będzie Ogrodu Sztuki Natusin. Co najwyżej to, co było dotychczas, zaniedbana posesja, stara willa i poczucie, że pewnie nikt tutaj nie mieszka. Trzy słońca z całą pewnością będą nawiązywać do ruchu słońca i jego kolejnych pozycji na nieboskłonie, ale to nie wszystko. Zawsze mieliśmy ogromną słabość do wszelkiego rodzaju instrumentów. Od dawna marzył się nam gong. Teraz mamy trzy. Mamy również pałeczki perkusyjne (było się dziewczyną perkusisty), które kurzą się od dawna i chyba wreszcie spotkają swoje przeznaczenie. Liczymy na to, że w końcu jakiś gość skusi się, aby je wypróbować. Przez chwilę przeszła nam myśl, by zawiesić nasze gongi na bramie wjazdowej ku uciesze kurierów, ale ostatecznie zrezygnowaliśmy z tego zamiaru. Obawiamy się, że ktoś mógłby się skusić na nasze piękne ex-pokrywki od garnków, nieprawdaż?!