Chodzę w różne mało ciekawe miejsca, ale niestety najciemniej pod latarnią. Największy syf w Brwinowie, w mojej najbliższej skądinąd zamożnej okolicy. Sąsiedzi konsekwentnie utylizują odpady bio w pobliskim zagajniku. Czyżby żal im było przeciążać własnego kompostownika? A może to ich sposób na oszczędzanie na wywozie odpadów? Cham zawsze będzie chamem. Ot, wielka tajemnica wypieszczonych ogródków. Chcesz dowiedzieć się czegoś o swoich sąsiadach, idź na spacer do najbliższego lasu. Wśród sterty pociętych gałęzi, kolczastych różanych łodyg, plątaniny pnączy, zbutwiałych liści i zgniłej trawy, znalazły się nawet trzy całe paprocie. Być może znalazłoby się ich więcej. Być może znalazłyby się i inne rośliny, ale nie byłam w nastroju na dalsze grzebanie. Takie widoki to przygnębiająca norma psująca wyprawę na grzyby, jagody (Tak! tutaj rosną nawet jagody) czy najzwyklejszy spacer po ostatniej okolicznej skądinąd urokliwej brzezinie. Zabrałam te paprotki, wiele roślin w moim ogrodzie pochodzi właśnie z takich leśnych kompostowników, w szczególności tego w Brwinowie, kilka pędów różanych do ukorzenienia i bukiecik kwitnących gałązek. Nigdy nie zrozumiem takiego marnotrawstwa i syfiarstwa. A straż miejska jeździ i to chyba wszystko, co robi. Za utylizowanie odpadów bio w lesie powinny obowiązywać takie same kary, jak za inne odpady.
0 Comments
Leave a Reply. |
Gardens of My Mind
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|