Odwilż wiele ma twarzy. Pamiętam, jak podczas pobytu na gospodarstwie w krainie kamieni Suwalszczyźnie objawiała się ona białym nalotem na kamiennym murze. Choć wszystko topniało, kamień wciąż trzymał niską temepraturę, więc osadzające się na nim kropelki wody w powietrzu zamarzały. W tej zimowej krainie, w której obecnie przebywam, nie ma takich kamiennych murów. Ostatniego lata przytargałam jednak ze sobą z jednej z moich dzikich terenowych wypraw powykręcaną, spaloną słońcem karpę prawdopodobnie dzikiego bzu czarnego. Spodobał mi się jej zwierzęcy kształt idealnie wpisujący w mój osobliwy kanon rzeźbiarski. Naturalnej rzeźby. Dzisiaj mogłabym dodać jeszcze jeden epitet, a mianowicie naturalnej żywej rzeźby. Otóż wraz z nadejściem pory deszczowej ten niepozorny szkieletor mogący aspirować do art macabre, chyba mojego ulubionego stylu w sztuce szukającego drugiego dna we wszystkim tym, co nawiązuje do śmierci, choroby, ochydy i brzydoty, wyobraźcie sobie, nagle ożył. Dosłownie czytając w moich myślach, jakby pod moją osobistą tezę i życzenie, ostatnio znajomy napisał mi, że chciałby kiedyś spotkać mnie na drugim końcu Polski jako wiedźmę znad jeziora, a ja zażartowałam, że chyba już jestem tą wiedźmą. No i chyba jestem. Skoro starym karpom wyrastają bezczelnie uszy i podsłuchują, co mi tam po głowie chodzi. Na powykręcanych korzeniach wyrosły bowiem uszy. Uszaki bzowe, judaszowe uszy, polskie grzyby mun. Wyrastają regularnie, jeśli tylko warunki sprzyjają - temperatura jest dodatnia, spadnie deszcz, zachowana jest odpowiednia wilgotność. O tę ostatnią nie ma się co martwić. Tym bardziej, że karpa ma bezpośrednią stcyzność z wiecznie wilgotną pokrytą grubą warstwą lisci leśną ściółką. Muszę przyznać, że urzekają mnie w tej pozornie martwej karpie te jakże wysublimowane przejawy życia. Prawdopodobnie większość ludzi nie zwróciłaby na nie wcale uwagi, nie wspominając o docenieniu wartości martwego drzewa, które, o ironio! bywa nieraz bardziej życiodajne niż było, gdy było żywe.
0 Comments
Leave a Reply. |
Gardens of My Mind
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|