Przypomniało się nam, jak w Noc Rzemiosła jeden z naszych gości, ten, który porównał nasz ogród do ogrodów zen, opuszczał nasz ogród wyraźnie natchniony z kawałkiem postrzępionej kory i kamieniem. Wytłumaczył, że bardzo go zaciekawił i nie potrafił się oprzeć, by nie zabrać go ze sobą. Cóż, byliśmy trochę zmieszani, ale w sumie to i tak postanowiliśmy oddać ogrodowi wszystkie nasze skarby. Większość z nich i tak była darami, więc nie stanowiła w sensu stricte naszej własności. Powinny być bardziej częścią tego świata, który cały czas ulega przemianom, a nie tej ludzkiej przestrzeni, która na wszelkie sposoby próbuje się im oprzeć. Zatrzymać znaczy zabić. I w istocie te niby martwe przedmioty mają w sobie pewną zabójczą złośliwość. Jeżeli się ich nie wyzwoli z niewoli we właściwym momencie, jeżeli ich energia nie wróci do obiegu, cały czas rozbija się o ściany, o wszystko, co jest w ich zamknięciu, w tym i o nas. Właściwie poczuliśmy ulgę, że skoro ten Pan zabrał ze sobą kamień, który wcześniej my skądś zabraliśmy i umieściliśmy w kamiennym sercu naszego ogrodu, najwidoczniej ten kamień musiał mieć jakąś wartość, jak to mawiał Kieślowski jakiś naddatek metafizyczny, jakąś energię, jakąś moc. Być może ta energia chciała ruszyć dalej w świat. Sami jesteśmy zbieraczami i mamy tak samo jak ten Pan czasami... Wszystko wraca. Pod różnymi postaciami, niekoniecznie stąd, skąd byśmy tego oczekiwali. No może poza kamieniami. Człowiek ziemi, jak ten nieszczęsny przysłowiowy ślepiec, kamienie widzi tak, jak nie umie ich widzieć ten, który wszystko przelicza na srebrniki. Niebieski kamyk ze zdjęcia powiększy nasz kamienny krąg mocy.
0 Comments
Leave a Reply. |
Gardens of My Mind
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|