Tam, gdzie rosną poziomki, rosną też jagody. To jedno z takich magicznych miejsc. Każdy ma takie gdzieś nieopodal siebie. Ziemia niczyja. Ziemia magiczna. Nie wiadomo, skąd się tam wzięły jagody i dlaczego wciąż rosną w niepozornym zagajniku, ale rosną. Większość ludzi generalnie niespecjalnie dba o te miejsca. Wychodzą z założenia, że są czymś oczywistym, co będzie zawsze trwało w niezmienionym stanie. Samo się posprząta. I w istocie nie ma innej rady, bo to jedno z tych miejsc, które stanowią żywy dowód na to, że to, co stoi nieogrodzone, traktowane jest jak niczyje, a więc można tam wyrzucać różne rzeczy - począwszy od odpadów ogrodowych po duże gabaryty. Aż dziwne, że poziomki, jagody, maliny, grzyby, trawy, rośliny, krzewy i drzewa w ogóle chcą tutaj jeszcze rosnąć. Ja wiem, że to miejsce nie będzie trwało wiecznie. Być może już za rok wjadą tu buldożery, staranują jagodzisko, rozjeżdżą poziomki, powyrywają z korzeniami brzezinkę młode sosny. Na pytanie, dlaczego, spojrzą zdziwieni jakby mieli klapki na oczach i nikt nic nie widział. Zapłacili, no to zrobili, co kazali. Jagody? Poziomki? Maliny? A kogo to obchodzi. Mnie obchodzi. Korzystam z tego dobrodziejstwa, póki mogę, choć wielu wyśmiałoby moje jagodowe zbiory i w istocie zadeptało lub zrównało jagodzisko z ziemią. Pojechaliby po jagody na targowisko lub kupili na straganie przy szosie, bo mogą. Ja odrzuciłam to "mogę" dla doświadczenia zbieracza, które jest obce wielu ludziom, którzy gardzą zbieraczami, którzy bagatelizują trud zbieractwa tylko i wyłącznie dlatego, bo właśnie mogą. Dla mnie ten leśny zagajnik to jedno z niewielu miejsc, w których szukam odskoczni od czterech ścian i ludzi, którzy "mogą", gdy nie mogę wybyć nigdzie dalej. Gdy trawi mnie głód podróży, oto jedna z tych kropli wody, w których zanurzyć potrafię się jak w jeziorze. Pojawiły się już w brzezince pierwsze jagody, czyli sezon jagodowy trzeba uznać za otwarty. Trzeba zacząć powoli myśleć o wypłynięciu na szerokie wody Lasu Młochowskiego. Fioletowe ręce, komary, kleszcze, bolące kolana. Oto trud zbieracza jagód. Wszystkie te długie godziny po to, aby w końcu uzbierać litr jagód. Polecam każdemu takie wyzwanie. Być może inaczej spojrzy na ulicznego sprzedawcę i doceni jego ciężką pracę. Z całą pewnością byłoby to dla sprzedawcy pocieszeniem, bo czy pieniądze, które dostaje za litr jagód, o skupie w ogóle nie wspominam, bo to już w ogóle żerowanie na ludzkiej beznadziei, są faktycznie warte tego, aby oddać komukolwiek efekt swojej ciężkiej pracy?! Przyznam, że nawet rozważałam kiedyś zebranie większej ilości i odsprzedanie znajomym lub wykonanie przetworów na sprzedaż, ale szybko zmieniłam zdanie. Któż by to docenił? Przecież stać go, przecież może sam kupić, sam zrobić. Jagód zebrałam za dwoma wizytami tyle, że wraz z niewielką domieszką poziomek starczyło na małą kruchą tartę z kruszonką. Smak dzieciństwa. To było chyba jedno z moich ulubionych ciast. Nauczyłam się robić je sama. Takie wypieki z prawdziwego zdarzenia na maśle i w ogóle ze wszelkimi dobrodziejstwami zwykle robię jednak tylko od święta lub na szczególne okazje. Na początku czerwca miałam jednak gościa, a jako że wówczas ciasteczka z niczego mi niestety nie wyszły, no to postanowiłam wynagrodzić mojemu gościowi skromny poczęstunek domowym chlebem razowym na zakwasie ze specjalnie zakupionymi na tę okazję osełką i świeżym ogórkiem. Sama jakoś odwykłam od produktów mlecznych, więc masło zamroziłam na inną okazję, a jako że teraz trafiło mi się tyle jagód i poziomek, postanowiłam wykorzystać maślane zasoby i zrobić tartę z prawdziwego zdarzenia. Poziomki niespecjalnie nadają się na przetwory. Wysoka temperatura psuje ich naturalny smak i zapach. Chyba najlepszym rozwiązaniem na zachowanie na dłużej ich walorów jest poziomki po prostu zamrozić. Moja zamrażarka pozostawia wiele do życzenia. To kolejny symbol postępu, bez którego uczę się powoli żyć. Jak za starych dobrych czasów skupiam się na przetwórstwie. Konfitura z jagód sprawdziła się tej zimy świetnie. Aż szkoda mi było, że skusiłam się jednak połowę zamrozić tylko po to, aby zamrażarka zastrajkowała i zmarnowała cały trud moich zbiorów. W przypadku tarty poziomki wzbogaciły jagodowy smak. Choć upiekłam tartę wczoraj wieczorem, dopiero dzisiaj rano usiadłam na spokojnie pod kasztanem i oddałam się rozpuście przy kubku dla odmiany zimnej kawy.
0 Comments
Leave a Reply. |
Gardens of My Mind
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|