One wiszą kopytami nad ziemią... Malowane wrota skrabnicy etnografa i właściciela Muzeum Prof. Mariana Pokropka Pan Profesor opowiada gościom o swoich zbiorach Na górze róże
0 Comments
DARY LOSU Dzisiaj miał być spokojny dzień. Nie wiem jednak, czy to możliwe przy tej skali zainteresowania, jaką wzbudza moja obecność w ogrodzie. Przyzwyczaiłam się już do tego, że samochody zwalniają, czasami zatrzymują się, inne zawracają, że przechodnie i rowerzyści komentują. Przyznam, że niespecjalnie szukam kontaktu, bo po prostu mam ręce, nie wspominając o myślach, pełne roboty, a i strojem dalece odbiegam od hollywoodzkich ogrodniczek. Trzeba się więc bardzo postarać, aby zwrócić moją uwagę. Dzisiaj jednak spotkała mnie miła niespodzianka. Akurat rozglądałam się za kolejnymi siewkami-sierotami, gdy zatrzymało się auto i w kierowcy rozpoznałam Pana, który jakiś rok temu zagadnął do mnie na ulicy podczas spaceru ze suczką Zigi, wyrażając swoją aprobatę dla pomysłu z alejkami w ogrodzie. Bardzo mu się ten pomysł spodobał. Nawet dzisiaj nawiązał do tego, stwierdzając, że tworzę nie tyle ogród, co park. Pamiętam, że dało mi to wówczas ogromny zastrzyk pozytywnej energii do działania i wielokrotnie wracałam pamięcią do tego spotkania w chwilach kryzysu. Pan Andrzej zaproponował mi wówczas sadzonki barwinka, po które ostatecznie się nie zgłosiłam z uwagi chyba na przeciągającą się suszę, a potem inne sprawy. Tym razem dostałam propozycję nie do odrzucenia od jego żony, Pani Krystyny, aby zjawić się od razu jeszcze dzisiaj. No więc zapakowałam, co trzeba i pojechałam na miejsce moją kombitaczką ;) Gdy tylko otworzyła się brama, moim oczom ukazał się kolejny ogród z bajki. Nie mogłam nacieszyć oczu. Nastawiałam się tylko na sadzonki barwinka, a tu dostałam takie bogactwo różnych pięknych roślin, że mam teraz problem, jak tu się znowu kolejnemu ogrodnikowi zrewanżować. Mało tego, to dopiero początek, bo Pani Krystyna jest zdeterminowana kopać dalej :) Tak w ogóle, to dziwnym zbiegiem okoliczności te wszystkie dary złożyły się akurat ze stworzeniem kolejnej alejki dzień wcześniej. Ja to mam szczęście do ogrodników! RUNDA DRUGA Kolejna pula sadzonek od naszych największych wielbicieli sąsiadów Pani Krystyny i Pana Andrzeja. W bonusie ekologiczne rzodkiewki, których nie są w stanie przejeść, bo co zjedzą, to odrasta, i dużo wszelakiego dobroczynnego zielska: szczypior czosnkowy, lubczyk, melisa, seler i kozieradka. Aromatyczna odmiana od ogrodowego zielska :) Będzie sałatka i chyba pesto z liści rzodkiewek, choć i saute liście są bardzo smaczne :) Jakimś cudem zdołałam to wszystko wysadzić w ogrodzie przed zmrokiem. Dziękuję! Jeszcze będzie pięknie! Dziękujemy z całego serca!
Mała zmiana dekoracji na dobranoc ;) Wspominałam wcześniej o pomyśle na wstawienie w ogrodzeniu framugi z drzwiami, a ledwo następnego dnia zobaczyłam na wystawcę stelaż do abażuru lampy. Uwielbiam takie rzeczy, więc nie zastanawiałam się ani chwili. No i teraz można się poczuć w ogrodzie, jak w salonie. Równie dobrze mogłam to namalować, ale o wiele bardziej wolę tworzyć takie żywe obrazy, w które mogę w każdej chwili wejść i kompletnie wszystko przemeblować. Ot, zawiesić sobie pod gołym niebem żyrandol :) Pytanie tylko, czy świerk mi to wybaczy
Maj to zdecydowanie czas siewek lipy drobnolistnej (Tilia cordata). Co my zrobimy z tymi wszystkimi siewkami buków i lip? Niezła szkółka się nam z tego zrobiła. Chyba powinniśmy zasadzić las. Tylko gdzie? Zastanawiamy się nad otworzeniem małej szkółki. Byłby to dobry sposób na to, aby ogród sam na siebie zarabiał.
Czy wiecie, jak kwitnie rabarbar? My jeszcze nie, ale wkrótce się dowiemy. Póki co nie grzeszy urodą. To już trzeci rok, jak sam z siebie odnawia się w naszym ogrodzie, czym zasługuje sobie z całą pewnością na miano kolejnego natusinowego niezniszczalnika. Lubimy takie rośliny. Wyhodowaliśmy go z nasiona, co tymbardziej napawa nas dumą. A skoro już zakwitnie, to zbierzemy nasiona i wysiejemy więcej rabarbaru. Korci nas, aby spróbować zaszczepić go w innych partiach ogrodu. Ze swoimi dużymi liścmi mógły sprawdzić się jako roślina kryjąca.
Najpiękniejszy moment w roku. Zakwitł złotokap. I pomyśleć, że ktoś kiedyś zasugerował, żeby go wyciąć, bo zasłania widok na oczko. Bez niego byłoby tu bardzo pusto. Zawsze marzyłam o tym, aby jak otworzę drzwi, mieć widok na prawdziwy wiejski ogród z malwami, słonecznikami i innymi kwiatami. Mój ogród napisał jednak swój własny scenariusz. Wiejskie kwiaty upodobały sobie inny zakątek, a widok przed drzwiami urozmaiciło inne moje marzenie o oczku wodnym. Nie sądziłam, że jego powstanie tak ożywi otaczającą przestrzeń. #ogrodnikzkamera
"Kapitalistyczna" galaretka porzeczkowo-jeżynowa z dodatkiem kwiatów bzu. Prawie sorbet, bo nieco nam nasz kapryśna lodówka galaretkę przymroziła. Dekoracje również można, a nawet jak najbardziej należy zjeść. Listek mięty przełamie mdły, a nektar z kwiatów bzu kwaskowy smak porzeczki, której jak widać na załączonym obrazku, nie pożałowaliśmy.
Nasze maleństwa odłowione jako skrzek zabezpieczone przed drapieżnikami powoli sobie rosną. Są coraz większe. To kijanki ropuch szarych. Szczerze mówiąc, spodziewaliśmy się w tym roku większych ilości skrzeku z uwagi na wyjątkowo ożywione intymne życie naszego oczka. Być może gdzieś tam na płyciznach w cieniu szuwarów jest złożony jeszcze jakiś skrzek. Gdy nasze ropuchy podrosną i nabiorą ropuszych kształtów przeniesiemy je do drugiego oczka, by mogły w spokoju z dala od drapieżnych karasi zacząć żyć własnym życiem. Pamiętajcie, aby wrzucić do wiaderka jakieś rośliny pływające, aby kijanki miały do czego przylgnąć na powirzchni wody. Inaczej opadną na dno.
Mamo, mamo, patrz, jakie korytarzyki! Zawołała dziewczynka na ulicy, wskazując na alejki w ogrodzie. Te korytarzyki wróciły mi mimowolnie w pamięci pewien mural na terenie Galerii Szyb Wilson w Katowicach, który zwrócił moją uwagę, gdy w lipcu zeszłego roku przyjechałam na plener malarski na Nikiszowcu. Zastanawiało mnie wówczas, dlaczego zwróciłam na niego uwagę. Byłam przekonana, że symbolika kreta ma kluczowe znaczenie dla rozszyfrowania tego znaku. Być może te moje ogrodowe korytarzyki stanowią jakiś element tej skomplikowanej układanki. Jakby nie patrzeć, jestem obecnie trochę jak ten kret, który przemierza te korytarzyki, tutaj ziemię spulchni, tam przegrzebie, a to znowu wytyczy korytarzyk nowy, a to stary oczyści.
Kwitną bzy (mówiąc precyzyjnie lilak pospolity), a to oznacza początek kwiatowych przetworów. Uwielbiamy robić syropy kwiatowe, a raczej kwiaty w syropie. Mamy taki przepis na ciasto bez masła, jajek i mleka, w którym dodaje się między innymi szklankę wody. My zastępujemy ją szklanką takiego kwiatowego syropu. Takis syrop można również dodawać do innych owocowych przetworów lub deserów jako dodatkowy akcent kwiatowy. A tak w ogóle, to jak zbieraliśmy dzisiaj kwiaty z naszych bzów zaskoczyła nas różnorodność ich kwiatów. Mamy kilka różnych rodzajów bzów różniących się kształtem i kolorem kwiatów. Bzy to dla nas szczególne krzewy. Niektóre z nich są bardzo stare. Ich obecność w ogrodzie oczywiście nie jest przypadkowa. Zostały nasadzone w celach dekoracyjnych. Dla nas mają o tyle szczególne znaczenie, że zakwitały na 15 maja, czyli na imieniny Zofii, a w rodzinie zachowała się tradycja nadawania kobietom tego imienia z pokolenia na pokolenie, podobnie jak nadawanie męskim potomkom imienia Jan.
|
Gardens of My Mind
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|