P.S. Ta ścieżka wiodąca do furtki jest na tym zdjęciu chyba jeszcze przed wylaniem betonu. Nie widzimy też starych latarni, które stały wzdłuż ścieżki. Wszystko wskazuje na to, że pomysł wylania betonowej ścieżki i zainstalowania oświetlenia wynikł z inicjatywy moich dziadków Jana i Zofii Patoka.
Łohoho, ale dżungla! Tak było u nas w latach 60-tych. Marzenie, do którego będziemy powolutku dążyć naszymi małymi zielonymi kroczkami. Zdjęcie zainspirowało nas do stworzenia podobnych rynienek na wodę wzdłuż naszych liściowych wysp. To zadanie będziemy starali się wdrożyć w życie w najbliższym czasie. Strasznie dużo roboty, ale damy radę! Na zdjęciu moja mama jako nastolatka, a te tyczki - na agresty. Chyba musimy pomyśleć o zakupieniu kilku krzaczków, co by tradycji stało sie zadość. Z prawej strony oczywiście wiekowy bez lilak, którego już nie ma i chyba dużo bujnych krzaczków łubinu - rośliny cenionej w ogrodnictwie ze względu na swoje walory wzbogacające glebę. Co ciekawe, ogród wcale nie wydaje się mniej zadrzewiony i zacieniony niż obecnie. Tylko wody brak.
P.S. Ta ścieżka wiodąca do furtki jest na tym zdjęciu chyba jeszcze przed wylaniem betonu. Nie widzimy też starych latarni, które stały wzdłuż ścieżki. Wszystko wskazuje na to, że pomysł wylania betonowej ścieżki i zainstalowania oświetlenia wynikł z inicjatywy moich dziadków Jana i Zofii Patoka.
0 Comments
Barwinek pospolity (Vinca minor L.). Ta niepozorna roślina o pełzających pędach, skórzastych zimozielonych liściach zakwita na niebiesko jeszcze w marcu. Rośnie w lasach liściastych i zaroślach. Nie jest wymagająca. Świetnie odnajduje się na ubogich leśnych glebach w naszym ogrodzie. Cenimy sobie ją z jeszcze jednego sentymentalnego powodu. Przypomina nam o naszym najlepszym sąsiedzie, którego działka była cała usłana błękitnym kwieciem. Na Wielkanoc Pan Henryk zwykł ozdabiać swój skromny koszyczek z jajkami barwionymi na czerwono łupinami cebuli właśnie niebieskimi kwiatami barwinka. To nie jedyna roślina w naszym ogrodzie, z którą wiążą się ciekawe ludzkie historie. W przeciwieństwie do płożących się pędów liściastych, pędy kwiatowe są o wiele jaśniejsze i rosną pionowo. Odmiana "Atropurpurea" o purpurowych kwiatach. Już myśleliśmy, że się nie przyjmie, a jednak tej wiosny zaskoczyła nas bardzo wieloma kwiatami.
Kwiecień to taki szczególny czas, kiedy w całej okolicy zakwitają klony. Również w naszym ogrodzie jest ich wiele. Na ten krótki czas w roku nasza ulica mogłaby spokojnie zmienić nazwę na ulicę Klonową. Wszędzie robi się żółto od klonowych kwiatów i niczym w sadzie roztacza się przyjemny jabłkowy zapach klonowego kwiecia, a ukwiecone korony rozbrzmiewają pieśniami pracowitych pszczół. Domek ogrodnika. Niegdyś zapewne służył za domek dla służby, która razem z letnikami zjeżdżała do Natusina na letnisko. To tutaj mieszkał mój najlepsz sąsiad Pan Henryk z żoną i trzema córkami. Na uwagę zasługuje fakt, że domek nie miał łazienki z prawdziwego zdarzenia, jedynie sławojkę, która stoi po dziś dzień, a po wodę trzeba było jeździć na drugi koniec miasta. Z czasem jednak tak się ze sobą zżyliśmy, że sąsiad przychodził do nas z wiadrami po wodę, a jako złota rączka często wyświadczał nam wzamian różne przysługi. Te wspaniałe czasy niestety już minęły. Domek stał pusty przez długi czas. Od niedawna mamy nowych sąsiadów. Z kolei u naszych sąsiadów z naprzeciwka takie piękne dwa niemalże wzorcowe okazy W ukwieconych koronach aż szumi od pracy pszczół. Klonowe kwiaty to z całą pewnością jeden z największych pszczelich pożytków wiosny w Natusinie.
Niestety czas nie ma litości dla architektury drewnianej, a majstrów z sercem do detalu jest coraz mniej i każą sobie słono płacić. Natusin wiele stracił na swoim pierwotnym charakterze. Ubyło detali lub skryły się pod różnymi nowoczesnymi wynalazkami mającymi na celu ocieplenie, nie zapominajmy, pierwotnie przecież letniskowego domu, w którym jeszcze nie tak dawno srogie zimy dawały się domownikom mocno we znaki nawet przy starych kaflowych piecach grzejących na wszystkie fajerki. Pierwotnym właścicielom pewnie przez głowę by nie przeszło spędzać tutaj zimy. Dom na ten czas był zamykany, okiennice zakładane na okna. Pewnie nawet pobliski domek dla służby, ogrodnika? stróża? pustoszał na ten czas. Wszystko zmieniło się w okresie wojny i tuż po niej, kiedy ludzie uciekali z pogrążonej w gruzach stolicy i szukali schronienia po okolicznych domach. Nie pogardzili nawet domkiem ogrodnika, mimo że ten wyposażony był zaledwie w sławojkę, a po wodę trzeba było jeździć na drugi koniec miasta. Z czasem okiennice przestały być potrzebne. Stare latarnie złamał czas. Zostały po nich tylko solidne żeliwne słupy. Dbałość o detal ugięła się pod presją funkcjonalności. Kto z Was tęskni za taką zimą? Data nieznana. Na zdjęciu widać latarnię. Kiedyś takich latarni było około 4 wzdłuż betonowej ścieżki prowadzącej od schodów werandy do furtki 1991. Na zdjęciu widać jeszcze okiennice. Pozostałość po czasach świetności letniska, kiedy właściciele zjeżdżali tutaj na lato, a na jesieni zamykali dom i okiennice. Zmieniła się również kolorystyka budynku. 1911. Na rogu budynku widoczny jeden z elementów dekoracyjnych. Płaskorzeźba imitująca kolumnę jońską. Widoczny na zdjęciu cis sięga dzisiaj prawie dachu.
Mój dziadek, Jan Patoka, na schodach werandy Zielone ręce i magnes na koty mam chyba po dziadku. W tle sosny. Jak były ogromniaste, tak są nadal, a ogród był zielony. To nie drzewa wyciągają wodę, tej wody po prostu nie ma. To zdjęcie pochodzi pewnie z lat 60-tych.
Ten projekt kiełkował w mojej głowie od dawna, o czym świadczy ten wpis z 2016 roku. Zamierzałam stworzyć dla Was krótki tekst o historii miejsca od zera, ale ten tekst w zupełności wyczerpuje temat. Brwinów, 10 maj 2016 Już od dawna nosiłam się z zamiarem rewitalizacji tablicy adresowej na furtce. Chciałam nadać jej wyjątkowy charakter, uwzględniając również kwestie historyczno-administracyjne. Otóż mieszkam w starej drewnianej willi z lat 20-tych XX wieku w dzielnicy Brwinowa, Borki, posesji znajdującej się na granicy aż trzech miast - Brwinowa, Otrębus i Podkowy Leśnej. Kiedyś zgłębiając historię rodzinną, trafiłam przypadkiem na informację o tym, że dom, w którym mieszkam, niegdyś nazywany był Willą Natusin z niebagatelną historią w kontekście obecnie spornej kwestii przynależnosci administracyjnej tej części Brwinowa, z którą to nazwą dumnie obnosi się ostatnio każda brama w okolicy. Niebagatelną historią, bo mało kto jeszcze pamięta, że Willa Natusin była swojego czasu tymczasową siedzibą Towarzystwa Przyjaciół Podkowy Leśnej, którego członkiem był mój ś.p. dziadek Jan Patoka - od połowy lat sześćdziesiątych mieszkaniec willi „Natusin” (w Borkach) – poznaniak, uczestnik bitwy nad Bzurą, po wojnie redaktor Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych. To ostatnie tłumaczy zapewne moje skłonności pisarskie. Zależało mi na tym, aby w treści tablicy uwzględnić właśnie nazwę willi ochrzczoną "Natusin" przez pierwszego właściciela Michała Stalskiego na cześć żony Natalii. Różne źródła podają różne lata budowy domu. Na podstawie informacji zawartych w urzędowym piśmie oficjalna data budowy willi przypada aż na 1925 rok. Tę informację również postanowiłam zawrzeć na tablicy adresowej, a przy okazji nie omieszkałam zaakcentować swojego stanowiska w kwestii poczucia przynależności nie tylko administracyjnej, ale przede wszystkim duchowej z miastem i gminą Brwinów. Oczywiście nie mogło zabraknąć informacji o dzielnicy - Borki. Jest to mimo wszystko informacja dosyć istotna, a w okresie powojennym ulegająca stopniowemu zapomnieniu. Przy okazji chciałam ponownie podkreślić, że czuję się rodowitą Brwinowianką i mam nadzieję, że uda się kiedyś przywrócić miejscu, w którym mieszkam, niegdysiejszy ponadpodziałowy charakter, że będzie to miejsce, które będzie ponownie stanowiło miejsce spotkań kulturalnych zarówno Brwinowian, jak i Podkowian, oraz wszystkich zainteresowanych propagowaniem kultury i sztuki. Projekt tablicy powstał spontanicznie. Pierwotnie miał być prostszy, ale w miedzy czasie zaplątał mi się w głowie pomysł na motyw solarny często przewijający się w lokalnej architekturze willowej, choćby i na znajdującej się nieopodal innej przepięknej drewnianej Willi Vitnia. Polecam odwiedzić to miejsce, bo jest niezwykle urokliwe - budynek nigdy nie był przebudowywany, więc zachował swój pierwotny charakter: przepiękną dachówkę, sztukaterie nietylko solarne, ale również inne elementy ozdobne. Zależało mi również na przełamaniu otaczającej zieleni ciepłym kolorem i tak oto powstała oryginalna tablica adresowa właściwie z niczego - starego kawałka blachy "z odzysku"i resztek farby akrylowej. Szkic pomysłu powstał w oka mgnieniu na skrawku starej listy zakupów. Nie zastanawiałam się długo i od razu zabrałam się za przeniesienie go na właściwy nośnik. Jeszcze dzień wcześniej nie przeszłoby mi przez głowę, że nadam tablicy tak nowatorski charakter. Na tym jednak nie koniec, bo mam w planach wykonanie również tablicy informacyjnej, na której chciałabym, aby znalazły się zdjęcia willi w jej pierwotnym charakterze. Obecnie budynek obłożony jest tzw. sidingiem. Pod warstwą sidingu znajdują się jednak niezwykle oryginalne elementy, na przykład równie popularne w owych czasach kolumny. Tak, kolumny można było spotkać nie tylko wewnętrz (Pałac Wierusz-Kowalskich), ale również na zewnątrz. Willa Natusin była przykładem właśnie takiego z dzisiejszego punktu widzenia być może kiczowatego zdobnictwa. Mi jednak bardzo się podoba ten przedwojenny blichtr. Budynek był również pierwotnie utrzymany w zupełnie odmiennej kolorystyce - zapewne zbliżonej do charakteru dworku Zagroda, choć prawdopodobnie również nie brakowało willi niechętnie dzisiaj odbieranego połączenia różu z brązem.
Tutaj znajdziecie mój bardzo stary wpis sprzed lat, kiedy to właśnie odkryłam przysłowiową Amerykę, tzn. odkryłam historię domu, w którym mieszkam: http://viktoriatucholka.weebly.com/villa-natusin-in-borki.html Informacje na temat Willi Natusin pochodzą z archiwum rodzinnego oraz strony:http://www.podkowianskimagazyn.pl/nr64/towarzystwo.htm Ogród Sztuki Natusin to niezależny projekt artystyczno-ogrodniczy, który zakłada rewitalizację otwartej przestrzeni prywatnego ogrodu o charakterze leśnym przyległego do drewnianiej willi "Natusin" z 1925 roku mieszczącej się w Brwinowie 25 kilometrów od centrum Warszawy. Willa ma ciekawą historię, ale o tym więcej w swoim czasie. Projekt zakłada następujące działania o charakterze długofalowym:
- rewitalizację ogrodu; - wprowadzenie rzeźby i innych dzieł sztuki do przestrzeni ogrodu na zasadzie nieodpłatnej promocji twórców i ich twórczości; - w przyszłości również udostępnianie przestrzeni ogrodu na potrzeby organizacji otwartych wydarzeń artystyczno-kulturalnych na wzór tych organizowanych w ramach wydarzenia Otwarte Ogrody; - zamieszczenie stosownych tablic informacyjnych na temat historii miejsca i jej mieszkańców, jak również teblic o charakterze edukacyjnym dotyczących fauny i flory. Celem rewitalizacji terenu ogrodu jest maksymalne wykorzystanie jego naturalnych zasobów i potencjału. Działka miała zawsze charakter leśny i taka pozostanie. Zamiast diametralnego zmieniania przestrzeni pod projekt, wszelkie działania zostaną dostosowane do przestrzeni, m.in. reintrodukcja i stopniowe nasadzanie gatunków roślin typowych dla leśnego charakteru przestrzeni. Zamiast wycinki drzew, wykorzystanie i przetwarzanie tego, co dostarczają. Przede wszystkim liści, gałęzi, martwego drzewa. Krótko mówiąc, nic w przyrodzie nie ginie. Efektem tego toku myślenia jest między innymi powstanie sieci alejek na wzór alejek parkowych. Pierwotnie tym działaniom przyświecała idea rozplanowania przestrzeni pod potencjalne nasadzenia i ułatwienie kompostowania liści bezpośrednio w miejscu, w którym spadają, zabezpieczając tym samym glebę przed erozją i, pozwalając uruchomić naturalne procesy odbudowy. W efekcie ubocznym zabieg ten okazał się również zabiegiem estetycznym, który korzystnie wpłynął na wizerunek całej przestrzeni od ulicy i na trwale wpisał się w jej charakter. Ogród ma bowiem charakter przestrzeni otwartej, nieosołniętej od ulicy, na swój sposób publicznej, a tym samym stanowi potencjalnie atrakcyjną przestrzeń ekspozycyjną dla dzieł sztuki, m.in. rzeźby, choć nie tylko. Aktualnie poszukuję twórców chętnych włączyć się do projektu. Jeżeli jesteś twórcą i ten projekt wydaje Ci się interesujący, chciałbyś dowiedzieć się więcej lub masz jakiś własny pomysł, zapraszam do kontaktu. Zapraszam również do śledzenia profilu fb Ogród Sztuki Natusin. Wkrótce więcej ciekawostek o historii miejsca, szalonych ogrodniczych zabiegach i, miejemy nadzieję, sylwetkach twórców, których dzieła zagoszczą w przestrzeni ogrodu. A tych z Państwa, którzy lubią spacerować, zapraszam do podglądania postępu prac z ulicy! |
Gardens of My Mind
|