Na zdjęciu z legendą land artu Jackiem Rotmanem z Żar.
To był prawdziwy zaszczyt wymienić się magicznymi sztuczkami.
Ja nauczyłam Pana Jacka i jego córkę, moją imienniczkę Wiktorię robić aniołki z liści kukurydzy, a Pan Jacek pokazał mi, jak robi się słynne pająki szczęścia.
Anioł za pająka. To była uczciwa wymiana.
Takie są zalety prowadzenia warsztatów artystycznych.
Zawsze poznaje się wyjątkowych ludzi.
A tak na marginesie Pan Jacek był / jest górnikiem. Śląskich akcentów zresztą nie brakowało na tegorocznych targach. Na kolacji wieńczącej pierwszy dzień targów poznałam miłą parę ze Śląska. Pani Wanda również zdobyła wyróżnienie w konkursie "Szukamy Nikifora". Okazało się, że mamy wielu znajomych i uczestniczyłyśmy w tych samych wydarzeniach, choć nigdy nie miałyśmy okazji się poznać. W tym roku uniosłam się honorem i nie zawitałam niestety ponownie do Katowic. "Nie przyszła góra do Mahometa, Mahomet przyszedł do góry". Śląsk najwyraźniej nie odpuści mnie tak łatwo.
Nie mam nic przeciwko powrotom, bo uwielbiam Śląsk, Ślązaków, śląskich artystów, śląską atmosferę i mentalność, a wciąż jest wiele do przeżycia i odkrycia, ale chyba już nie jako klient galerii, ale incognito. W końcu twórca nieprofesjonalny nie potrzebuje wiele, aby tworzyć. Wystarczy mu ulica.