Dziękuję Radziłów za wspaniałą atmosferę i dużo ciepła! Spisaliście się na medal. Powstał kolejny obraz pod hasłem "Chodź, namaluj". Skromni, choć drzemie w Was ogromny potencjał. Nie mniejszy niż w o wiele bardziej komercyjnych lokalizacjach. Z całą pewnością warto odwiedzić Jarmark Biebrzański w Radziłowie, aby się o tym przekonać. CHODZ, NAMALUJ RADZIŁÓW (fragment) Wszystko zaczęło się od czworonożnej podopiecznej jednego z koordynatorów Jarmarku Biebrzańskiego w Radziłowie - Lusi. Jej pan postanowił dyplomatycznie wybrnąć z malarskiego wyzwania i zaofiarował odciśnięcie pomalowanej łapy Lusi na obrazie. Jarmark Biebrzański w Radziowie to z całą pewnością gratka dla motofanów. Podczas wydarzenia można było zresztą wziąć udział w loterii i wygrać motorynkę. Nic więc dziwnego, że wśród uczestników projektu Chodź, namaluj znalazł się i pasjonat Junaka. Prawda, że piękny?! Jak podają mapy google Biebrzański Park Narodowy to: "Chroniony obszar mokradeł i lasów ze szlakami turystycznymi oraz wieloma gatunkami ptaków, ssaków i płazów." Gmina Radziłów znajduje się w zachodniej części otuliny Parku. Na obrazie nie zabrakło więc symbolicznej, ale jakże oryginalnej i urokliwej żaby.
0 Comments
Niby tylko przypadkowo potrącona szklanka z wodą. Myślisz sobie: "Niezdara". Po fakcie jednak, analizując okoliczności, uświadamiasz sobie, że to jednak nie przypadek. Miejsce i ludzie byli nieprzypadkowi, a Ty sam miałeś poczucie jakby coś Tobą kierowało. To nie była przypadkowa siła. Dokładnie wiesz, co to była za siła i ta siła doskonale wiedziała, że tylko Ty będziesz skłonny ją uznać. Próbowała w Ciebie wstąpić. Próbowała znowu zwrócić przez Ciebie na siebie uwagę tych, których uwagę tak bezskutecznie próbowała na siebie zwrócić za życia. Doskonale wiesz, o co chodzi, bo Ty również bezskutecznie o to zabiegałeś. Nie masz jednak ochoty być narzędziem ani żyjących ani tym bardziej tych, których już nie ma. Nie rozumiesz ani jednych ani drugich. Już od dawna Cię oni nie obchodzą. Życie doprowadziło Cię w końcu do jedynego sensownego wniosku, że najważniejsze jest, abyś przede wszystkim to Ty przetrwał. Mimowolnie więc przez swoją obojętność stałeś się medium. Pożywką dla dusz czyśćcowych, duchów i innych mar. Ta oto przypomniała o sobie samobójczyni wypisz wymaluj rodem z lasu samobójców Dantego. Dziewczyna o skórze cienkiej jak pergamin popękanej pajęczyną błękitnych żyłek.
Gdy moja babcia była mała zawsze marzyła o lalce. Każda dziewczynka wtedy o niej marzyła. Niestety tylko bogaci rodzice mogli kupować dzieciom zabawki. Gdy tylko babcia nie miała co robić, szła ze swoimi przyjaciółkami na pole kukurydzy i wspólnie wybierały tam najpiękniejsze kolby. Potem przystrajały je w ubranka, które same szyły i w taki sposób robiły sobie lalki. "Kroniki sejneńskie" reż. Bożena Szroeder Kilka lat temu miałam okazję odwiedzić Sejny. To miasto znajdujące się na pograniczu polsko-litewskim. Wstąpiłam wówczas do dawnej synagogi, która stanowi obecnie siedzibę Ośrodka „Pogranicze - sztuk, kultur, narodów”. Biała synagoga w Sejnach stała się miejscem spektakli, wystaw, koncertów, inspirujących spotkań z historią wielokulturowego regionu, Suwalszczyzny. Wówczas w synagodze można było obejrzeć między innymi spektakl "Kroniki sejneńskie". Spektakl, na który się dzisiaj udałam, okazał się wyjątkowy. Był to ostatni spektakl w zastanym składzie. Pani reżyser Bożena Szroeder pracuje bowiem z młodymi ludźmi, a właściwie z dziećmi przez okres pięciu lat przy kolejnych odsłonach “Kronik sejneńskich”, a spektakl ma już przeszło 20-letnią historię. Dzisiaj miał miejsce ostatni spektakl w wykonaniu bieżącego składu. Zdziwiło mnie to z resztą, bo na tyle, na ile zdążyłam się przez ostatni rok wywiedzieć, liczyłam na to, że wystąpią dzieci. Pani reżyser nie ukrywała, że pamięta jeszcze, jak najwyższy spośród aktorów ledwo sięgał jej do pasa, a teraz to dorosły młodzieniec. Ze zdziwieniem odkryłam, że ja również te pięć lat temu zaczęłam jakby nowy rozdział w swoim życiu - napisałam po spektaklu, który odbył się w Warszawie. Integralną częścią scenografii była makieta miasta. Porozkładane były na niej w różnych miejscach małe książeczki, a w nich zapisane autentyczne wspomnienia dawnych mieszkańców Sejn. W jednej z książeczek przeczytałam: Gdy moja babcia była mała zawsze marzyła o lalce. Każda dziewczynka wtedy o niej marzyła. Niestety tylko bogaci rodzice mogli kupować dzieciom zabawki. Gdy tylko babcia nie miała co robić, szła ze swoimi przyjaciółkami na pole kukurydzy i wspólnie wybierały tam najpiękniejsze kolby. Potem przystrajały je w ubranka, które same szyły i w taki sposób robiły sobie lalki. Cytat ten zapadł mi na tyle w pamięci, że od tamtego czasu obiecywałam sobie spróbować wykonać samodzielnie laleczkę z liści kukurydzy. Zadanie to okazało się wcale niełatwe, bo choć pól kukurydzy minęłam na mojej drodze wiele, trudno było znaleźć ich właściciela a nie chciałam wchodzić rolnikom w szkodę, zrywając kolby bez pytania o pozwolenie. Kilka razy trafiło się trochę liści, z których wykonałam kwiaty. Kukurydziane liście okazały się bardzo trwałe. Kwiaty mam do dzisiaj i praktycznie nie widać po nich upływu czasu. Ostatnio znajomy rolnik przywiózł mi jedną kolbę niepewny tego, do czego mi właściwie potrzebna, choć tłumaczyłam mu, że potrzebuje liści na warsztaty z dziećmi z robienia lalek i kwiatów. W końcu zabrałam się więc dzisiaj do zrobienia pierwszej lalki. Wykorzystałam w tym celu podłużne źdźbła situ skupionego, z których wykonałam coś na wzór stelaża, który następnie owijałam liśćmi kukurydzy. Liście wiązałam sznurkiem jutowym. Do zrobienia włosów wykorzystałam kukurydziane wąsy, a ubranko uszyłam ze skrawków lnianego płótna w kwiaty. Buzię namalowałam laleczce farbami. Opis wydaje się prosty, ale samo wykonanie zabrało trochę czasu. W rezultacie powstała całkiem fajna lalka z potencjałem na marionetkę. Obawiam się jednak, że będę musiała uprościć wykonanie na potrzeby pracy z dziećmi. Z liści kukurydzy wykonać można również kwiaty. W szczególności róże prezentują się zachwycająco. Do wykonania posłużyć mogą jednak również najzwyklejsze liście, np. klonowe. Poniżej bukiet takich właśnie herbacianych róż z liści klonowych. To z całą pewnością jakaś alternatywa na wypadek braku dostępności liści kukurydzianych. Myślę, że to nawet lepszy pomysł na kącik kreatywny. Dzieci z całą pewnością będą chciały robić kwiaty same w domu, a liście zebrać można wszędzie. Jest to nawet bliższe mojej idei wykorzystywania tego, co natura daje sama z siebie bez udziału człowieka. Nie potrafiłam oprzeć się pokusie dorobienia towarzysza mojej pierwszej kukiełce. A skoro taka dobrana para, to chyba Jacek i Barbara. Podziękowania dla Pana Pawła w wyeksponowaniu róż z liści klonowych i kukurydzianych Aniołem nie jestem, ale często pytacie mnie o anioły, więc postanowiłam spróbować zrobić jednego z liści kukurydzy. Miejmy nadzieję, że jego anielska obecność złagodzi nieco moje dzikie obyczaje. Przypadkiem wyszedł idealnie na wymiar huśtawki stanowiącej część rzeźby przedstawiającej suche drzewo. Rzeźba miała stanowić wypowiedź o braku miłości, ale jako że, Pablo Picasso skończone dzieło postrzegał jako martwe dzieło i tak zwykle odpowiadał niepocieszonym marszandom, którym pokazywał ostatnie zwykle niedokończone projekty, nad którymi akurat pracował, mi również bliskie jest podobne podejście i wiele z "rzeźb" (nie obrażając rzeźbiarzy z prawdziwego zdarzenia), które tworzę, postrzegam w podobnych nieskończonych kategoriach, a więc jako coś wiecznie ewoluującego równolegle z doświadczeniami twórcy. Tak oto jeszcze wczoraj anioł spadł z nieba i buszował w suchej koronie, a dzisiaj już buja się w najlepsze na huśtawce. Kto wie, być może na wiosnę drzewo puści liście?! Gdzieś na obrzeżach Łomży czas stanął w miejscu Są takie widoki, które sprawiają, że cofasz się w czasie o kilkadziesiąt lat, nierzadko do czasów dzieciństwa. Czasów, kiedy wszystko było prostsze. Gdzieś w głębi duszy odżywa tłumiony sentyment. Mają coś w sobie z deja vu. Jedyną właściwą formą ich ujęcia wydaje się po prostu dosłowność. Realizm, za którym nie przepadam. Realizm niemalże fotograficzny. W czasach jednak, gdy odbitki podobnych widoczków wykonuje się rzadko, a ich cyfrowy zapis nie jest niczym pewnym, odżywa w człowieku potrzeba utrwalenia ich z prawdziwego zdarzenia. Być może przetrwaj erę cyfrową, która obróci kiedyś w perzynę dorobek całej ludzkości, która zapomni o tym, że nie należy ufać jednemu źródłu i nie zrobi kopii zapasowej. Tam, gdzie do nieba bliżej
Jest takie piękno, czyste w swej postaci, które w przeciwieństwie do burzliwych, a niejednoznacznych emocji sztuki współczesnej, nie wymaga zawoalowania. Jest po prostu tym, czym jest i nie budzi wewnętrznych sprzeczności. Całkowicie mu się poddajemy, bo jest czymś naturalnym. Można je jedynie pociągnąć dalej. Snuć sielskie wizje o tym, co "za górami, za lasami..." Motyw dębu i trzciny w ujęciu francuskiego grafika, malarza, ilustratora i rzeźbiarza Gustava Doré (ur. 6 stycznia 1832 w Strasburgu, zm. 23 stycznia 1883 w Paryżu). Źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/7/77/PL_Jean_de_La_Fontaine_Bajki_1876_page141.png/400px-PL_Jean_de_La_Fontaine_Bajki_1876_page141.png Kiedy wicher wieje, mocne i twarde drzewa pękają, ale palmy, które nie są tak potężne, wyginają się. Nie znaczy to, że biją czołem przed wiatrem. Dzięki temu są w stanie przetrwać. Cytat pochodzi z filmu: "Intemperie" reż. Benito Zambrano A może jednak wicher silne drzewa głaszcze? Zdania bywają podzielone, a może to tylko kwestia punktu widzenia? Dziękuję Spała! Wielkie brawa dla wszystkich tych, którzy w tę niedzielę odwiedzili jarmark spalski i odważyli się wziąć pędzel w rękę i malować Spałę. To już kolejna, druga odsłona projektu "Chodź, namaluj". Mieliście o wiele mniej czasu niż Mazowsze, ale daliście radę. Jesteście wspaniali. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście, że malowanie dało Wam moc pozytywnej energii, która towarzyszyła Wam przez resztę tej słonecznej niedzieli, a może i nadal towarzyszy. Oby została z Wami jak najdłużej.
"Chodź, namaluj Mazowsze" to pierwszy obraz zrealizowany w ramach projektu "Chodź, namaluj". Obraz "Chodź, namaluj Mazowsze" powstał w trakcie Rodzinnego Pikniku z Mazowszem, który odbywał się w dniach 3-5 września 2021 roku na terenie zabytkowego parku w Karolinie przy siedzibie Państwowego Zespołu Pieśni i Tańca "Mazowsze" z okazji otwarcia Muzeum Folkloru Polskiego. W malowaniu obrazu wzięły udział osoby w wieku od 2 lat i 9 miesięcy do 88 lat. Każda z nich mogła zostawić swój autograf na odwrocie obrazu. "Chodź, namaluj Mazowsze" to pierwszy obraz zrealizowany w ramach projektu "Chodź, namaluj". Celem projektu jest angażowanie przypadkowych osób w każdym wieku do wspólnego malowania jednego obrazu. Pomysłodawcą projektu jest twórca nieprofesjonalny Victoria Tucholka. Ideą projektu "Chodź, namaluj" jest odwiedzanie różnych miejsc w Polsce i umożliwienie ludziom niezależnie od płci, wieku, pochodzenia, wykształcenia, poglądów, wiary, narodowości swobodnej ekspresji w plenerze. Projekt ma charakter nieodpłatny.
Wielkie brawa za odwagę dla wszystkich dzieci tych małych i tych dużych, zakres wieku oscylował bowiem od 2 lat i 9 miesięcy do 88 lat, we wspólnym malowaniu obrazu pod hasłem "Chodź, namaluj Mazowsze" w ramach Rodzinnego Pikniku z zespołem "Mazowsze". Długo nosiłam się z pomysłem realizacji tego wyzwania i muszę przyznać, że efekt przerósł wszelkie moje oczekiwania. Cieszę się, że pomysł wspólnego malowania, jak również malowanie kamieni, robienie korali z jarzębiny i malowanie indywidualnych prac w ramach kącika kreatywnego tak bardzo się Wam wszystkim spodobał. Mam nadzieję, że zainspirowałam Was do twórczych działań, że Ci, którzy wątpili w swoje twórcze moce, uwierzyli w siebie i sprawiło im to dużo przyjemności, że przełoży się to teraz na wszystko, czego się dotkniecie. Jesteście dla mnie ogromną motywacją do realizacji kolejnych akcji pod hasłem "Chodź, namaluj..." w innych miejscach w Polsce. Dziękuję. Jeżeli macie pomysł na to, co zrobić z Waszym dziełem, zostawcie komentarz pod tym postem lub napiszcie prywatną wiadomość. Myślę, że byłoby idealnie, gdyby Wasza praca zawisła w miejscu ogólnodostępnym. Specjalnie na tę okazję zbiłam dla Was sztalugę. Baloników w kształcie serduszek w ten weekend nie brakowało. Trudno się więc dziwić, że jest ich również wiele na obrazie. Serduszko - niby oczywisty motyw, a jednak, jeśli dobrze się przyjrzeć, każde jest inne.. Dużym zainteresowaniem cieszyło się malowanie kamieni. Dzieci mogły zabrać je ze sobą do domu, podobnie jak korale i inne prace, które wykonały tego dnia w ramach kącika kreatywnego. Kącik kreatywny miał charakter nieodpłatny. Jeżeli jednak ktoś chciał, mógł wrzucić dowolną kwotę do skarbonki. Zebrana kwota zostanie przeznaczona na zakup materiałów potrzebnych do prowadzenia kącika kreatywnego, tj. farby, pędzle i inne drobiazgi. Drugiego dnia pikniku malowaliśmy prace indywidualne pod hasłem "Chodź, namaluj Mazowsze" WSPIERAM MAŁE SZKOŁY "Dla Szkoły Podstawowej w Cieszewie". Pozdrowienia dla Szkoły Podstawowej im. Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej w Cieszewie: https://www.spcieszewo.com.pl/ Cieszewo to mała wieś w Polsce, położona w powiecie płockim, w gminie Drobin. Większość prac, które namalowaliście w niedzielę zawisła na sznurkach zawieszonych pomiędzy drzewami. Można je było podziwiać cały dzień, a następnie każdy mógł zabrać swoją do domu. Część prac została i myślę, że również powinny zawisnąć razem z obrazem "Chodź, namaluj Mazowsze" w miejscu ogólnodostępnym.
Nowa pula kartek z miniaturami moich autorskich obrazów. Kartki projektuję, drukuję, wycinam, kleję, kompletuję i pakuję sama. Nie oszczędzam. Staram się, aby kartki powstawały z materiałów najwyższej jakości. Druk miniatur zlecam lokalnemu zakładowi fotograficznemu Foto Brwinów - ul. Rynek 19A, 05-840 Brwinów, e-mail: [email protected], tel: 22 729 30 66, Facebook: https://www.facebook.com/fotobrwinow/about/?ref=page_internal.
|
VICTORIA TUCHOLKA
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|