Zainspirowana przez dzieci do poprowadzenia spontanicznych warsztatów z malowania kamieni i robienia korali z jarzębiny podczas rekreacyjnego pobytu nad moim ulubionym jeziorem na Suwalszczyźnie, postanowiłam stworzyć kącik kreatywny podczas tegorocznej Biesiady Miodowej w Kurowie w Narwiańskim Parku Narodowym. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Warsztaty cieszyły się zainteresowaniem rodziców i ich dzieci. Powstało wiele pięknych malowanych kamieni i korali z jarzębiny, które dzieci mogły zabrać ze sobą do domu. Warsztaty miały charakter w całości nieodpłatny. Jeśli ktoś mimo to odczuwał potrzebę odwdzięczenia się, mógł wrzucić dowolną kwotę do skarbonki. Jeżeli tylko pogoda pozwoli, planuję jeszcze w tym roku poprowadzić kolejny kącik kreatywny. Mam już nawet pomysł, co będziemy robić. Niech pozostanie to jednak dla Was na razie tajemnicą! Kącik kreatywny stanie się najprawdopodobniej stałym elementem towarzyszącym moim wycieczkom artystycznym. Jeszcze raz serdecznie dziękuję Narwiańskiemu Parkowi Narodowemu za goszczenie mnie na biesiadzie miodowej mimo zgłoszenia na ostatnią chwilę. Chętnie wrócę tutaj za rok z ofertą warsztatów plastycznych przygotowanych specjalnie na tę okazję.
0 Comments
Dyptyk abstrakcyjny Zaduma / Próżność pierwotnie stał się własnością człowieka, który po pewnym czasie zwrócił jeden z obrazów przedstawiający mężczyznę. Obraz włączyłam ponownie do sprzedaży i znalazłam nabywcę. Potem mężczyzna zwrócił drugą część, którą również włączyłam do sprzedaży. Po dwóch latach odezwał się ten sam nabywca, który wcześniej zakupił obraz mężczyzny. Tak oto w końcu, choć nic nie wydawało się na to wskazywać, oba obrazy, chciałabym powiedzieć oboje: kobieta i mężczyzna, ponownie się spotkały. Gdy "jeździłam" najpierw z mężczyzną, potem z kobietą, opowiadałam ludziom historię dyptyku. Żartowałam, że z tym dyptykiem jest trochę jak z ludźmi. Oto spotykają się kobieta i mężczyzna. Obydwoje są dla siebie zagadką. Są własnie tacy kanciaści, abstrakcyjni, niewyraźni. Ich emocje trudne są dla nich nawzajem do rozszyfrowania. Pozostaje im się jedynie domyślać, co tak naprawdę myśli drugie. Postrzegają siebie niejako intuicyjnie przez pryzmat wzajemnej cielesności. Niby są dla siebie stworzeni, a jednak nie stanowią jedności. Niby patrzą w tym samym kierunku, a jednak nie widzą siebie nawzajem. Czy to przez próżność, a może jednak zadumę?! Bywa, że w pewnym momencie rozstają się. Każde idzie w swoją stronę i choć nic nie wydawałoby się na to wskazywać, że jakakolwiek siła byłaby w stanie ponownie ich złączyć, los sprawia, że mimowolnie znowu jednak na siebie wpadają i jak w bajce... żyją długo i szczęśliwie. Lubię patrzeć, jak ludzie łączą się w pary. Przyznam, że fakt, że ten moment nastąpił akurat teraz, postrzegam w kategoriach symbolicznych jako znak i jako powidok mających miejsce zdarzeń w świecie realnym tu i teraz nie bez związku dla mojego życia osobistego. Cienka granica pomiędzy próżnością a zadumą wciąż pozostaje dla mnie kwestią abstrakcyjną i niejednoznaczną. Być może jest jedynie kwestią punktu widzenia. Najpierw była... Sierpień 2016 Work in progress
Rekreacyjny pobyt na Suwalszczyźnie sprzyjał pracy twórczej, co nie pozostało bez uwagi najmłodszych wczasowiczów przebywających nad jeziorem. Dzieci zaciekawione tym, że maluję kamienie, mimowolnie gromadziły się wokół mnie, by obserwować to, co robię. Proponowałam im więc, aby wybrały sobie kamień do malowania. Tak oto poprowadziłam kilka warsztatów plastycznych z malowania kamieni i robienia korali z jarzębiny, której na Suwalszyźnie rośnie wiele. Od jednej z dziewczynek dostałam nawet piękny kamień z jeziorem i zielonym brzegiem, który noszę teraz ze sobą wszędzie jak amulet. Ostatecznie na życzenie rodziców zorganizowałam spontaniczną wystawę moich prac pod wiatą nad jeziorem. Myślałam o zorganizowaniu takiej wystawy już rok temu, więc bardzo mnie ucieszyło, gdy wyszło to niejako naturalnie od napotkanych nad jeziorem ludzi. Tego dnia w ruch poszły nawet kartki papieru, bo dzieci zainspirowane moimi obrazami, również zapragnęły namalować własne. Cieszę się, że spotkałam się z tak pozytywnym odbiorem ze strony dzieci i zainspirowałam podczas tego wyjazdu tak wiele osób do działań twórczych. Taka jest moim zdaniem misja każdego twórcy. Inspirować i zachęcać ludzi do tworzenia, swobodnego wyrażania siebie i swoich uczuć, rozwijania własnej kreatywności, która przecież w późniejszym wieku znajduje odzwierciedlenie we wszystkim, czego się dotkniemy, niezależnie od tego czy jest to sztuka czy inna forma aktywności. Wszystko zaczęło się od rodziny pszczelej, którą malowałam z myślą o udziale w biesaidzie miodowej w Tykocinie. Nie zdążyłam nawet namalować jeszcze ostatniej kreski, gdy jedna z pań odwiedzających kąpielisko wyraziła chęć przygarnięcia dwóch z nich. Okazało się, że posiada własną pasiekę. Kamienie malowałam pod wiatą, gdy padało, a pogoda była iście marcowa. Gdy wychodziło słońce, siedziałam na plaży lub na pomoście. Tak oto po kilku dniach dorobiłam się całkiem pokaźnego ula. Wystawa moich prac pod wiatą nad jeziorem. Niektórzy nie poznali mnie w moim artystycznym stroju. Na codzień bowiem ubieram się adekwatnie do okoliczności i zwykle niespecjalnie wyróźniam z tłumu. Gdy jednak wystawiam się z moją twórczością, do głosu dochodzi moja artystyczna dusza i zawsze ubieram się kobieco, atrakcyjnie, kolorowo. Chyba czuję się wówczas w swoim żywiole. Wystawa nad Hańczą to chyba najmilsze wydarzenie z całej mojej drogi twórczej, które mi się marzyło i zawsze będę je mile wspominała. Mam nadzieję powrócić tutaj ponownie prowadzić warsztaty dla dzieci. Moim marzeniem jest własna pracownia nad jeziorem, w której mogłabym tworzyć cały rok.
Olej na płytce ceramicznej. Fot. Szymon Nowak Metamorfoza to obraz zainspirowany moimi ucieczkami w plener. Podczas wypraw do lasu, na łąki, na bagna nieraz stykałam się z martwymi zwierzętami i ich szczątkami. Nigdzie jednak tak bardzo, jak właśnie na bagnach, stawało się dla mnie jasne, że śmierć nigdy nie oznacza ostatecznego końca, a jedynie znaczy początek przemiany. Oto martwy na przedwiośniu lis pochłania wraz z wzrostem wegetacji nieokiełznana gęstwina pokrzyw, pnączy, zarośli. Na próżno szukać jego szczątków na jesieni. Pochłonęło je bagno pokryte już martwymi łodygami i liśćmi. Ten żywy organizm tchnie na wiosnę lisiego ducha w dorodnego kosaćca o jaskrawo żółtych kwiatach lub w łany śnieżnobiałych kwiatostanów okrężnicy bagiennej. Śmierć to tylko formalność w przejściu do kolejnego etapu nieskończonego dzieła tworzenia. Work in progress, Wigry, sierpień 2021 Urwał się lisa ślad, zakwitł sad
"Przy okrągłym stole" Julian Tuwim A może byśmy tak, jedyna, Wpadli na dzień do Tomaszowa? Może tam jeszcze zmierzchem złotym Ta sama cisza trwa wrześniowa... W tym białym domu, w tym pokoju, Gdzie cudze meble postawiono, Musimy skończyć naszą dawną Rozmowę smutnie nie skończoną. Do dzisiaj przy okrągłym stole Siedzimy martwo jak zaklęci! Kto odczaruje nas? Kto wyrwie Z niebłaganej niepamięci? Jeszcze mi ciągle z jasnych oczu Spływa do warg kropelka słona, A ty mi nic nie odpowiadasz I jesz zielone winogrona. Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam: "Du holde Kunst"... i serce pęka! I muszę jechać... więc mnie żegnasz, Lecz nie drży w dłoni mej twa ręka. I wyjechałem, zostawiłem, Jak sen urwała się rozmowa, Błogosławiłem, przeklinałem: "Du holde Kunst! Więc tak? Bez słowa?" Ten biały dom, ten pokój martwy Do dziś się dziwi, nie rozumie... Wstawili ludzie cudze meble I wychodzili stąd w zadumie... A przecież wszystko - tam zostało! Nawet ta cisza trwa wrześniowa... Więc może byśmy tak najmilsza, Wpadli na dzień do Tomaszowa?... Intoxicated by Lilacs / Gdy zakwitną bzy
Oil on canvas / olej na płótnie, 50 cm x 70 cm Poland / Polska 2018 (C) Victoria Tucholka Wielkie werniksowanie pod chmurką. Rozpakowywanie, rozwijanie, rozkładanie i z powrotem: składanie, zwijanie, pakowanie. Herr Golf ofiarnie służy i za stanowisko pakowania.
The eternal marriage of life and death Just watching. Eye to eye with the devil What if to climb to the sky like the bean? The cycle of life. There is no end. Infinity
|
VICTORIA TUCHOLKA
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|