Rekreacyjny pobyt na Suwalszczyźnie sprzyjał pracy twórczej, co nie pozostało bez uwagi najmłodszych wczasowiczów przebywających nad jeziorem. Dzieci zaciekawione tym, że maluję kamienie, mimowolnie gromadziły się wokół mnie, by obserwować to, co robię. Proponowałam im więc, aby wybrały sobie kamień do malowania. Tak oto poprowadziłam kilka warsztatów plastycznych z malowania kamieni i robienia korali z jarzębiny, której na Suwalszyźnie rośnie wiele. Od jednej z dziewczynek dostałam nawet piękny kamień z jeziorem i zielonym brzegiem, który noszę teraz ze sobą wszędzie jak amulet. Ostatecznie na życzenie rodziców zorganizowałam spontaniczną wystawę moich prac pod wiatą nad jeziorem. Myślałam o zorganizowaniu takiej wystawy już rok temu, więc bardzo mnie ucieszyło, gdy wyszło to niejako naturalnie od napotkanych nad jeziorem ludzi. Tego dnia w ruch poszły nawet kartki papieru, bo dzieci zainspirowane moimi obrazami, również zapragnęły namalować własne. Cieszę się, że spotkałam się z tak pozytywnym odbiorem ze strony dzieci i zainspirowałam podczas tego wyjazdu tak wiele osób do działań twórczych. Taka jest moim zdaniem misja każdego twórcy. Inspirować i zachęcać ludzi do tworzenia, swobodnego wyrażania siebie i swoich uczuć, rozwijania własnej kreatywności, która przecież w późniejszym wieku znajduje odzwierciedlenie we wszystkim, czego się dotkniemy, niezależnie od tego czy jest to sztuka czy inna forma aktywności. Wszystko zaczęło się od rodziny pszczelej, którą malowałam z myślą o udziale w biesaidzie miodowej w Tykocinie. Nie zdążyłam nawet namalować jeszcze ostatniej kreski, gdy jedna z pań odwiedzających kąpielisko wyraziła chęć przygarnięcia dwóch z nich. Okazało się, że posiada własną pasiekę. Kamienie malowałam pod wiatą, gdy padało, a pogoda była iście marcowa. Gdy wychodziło słońce, siedziałam na plaży lub na pomoście. Tak oto po kilku dniach dorobiłam się całkiem pokaźnego ula. Wystawa moich prac pod wiatą nad jeziorem. Niektórzy nie poznali mnie w moim artystycznym stroju. Na codzień bowiem ubieram się adekwatnie do okoliczności i zwykle niespecjalnie wyróźniam z tłumu. Gdy jednak wystawiam się z moją twórczością, do głosu dochodzi moja artystyczna dusza i zawsze ubieram się kobieco, atrakcyjnie, kolorowo. Chyba czuję się wówczas w swoim żywiole. Wystawa nad Hańczą to chyba najmilsze wydarzenie z całej mojej drogi twórczej, które mi się marzyło i zawsze będę je mile wspominała. Mam nadzieję powrócić tutaj ponownie prowadzić warsztaty dla dzieci. Moim marzeniem jest własna pracownia nad jeziorem, w której mogłabym tworzyć cały rok.
0 Comments
Leave a Reply. |
VICTORIA TUCHOLKA
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|