Pałac w Debrznie. Obrazek powstał spontanicznie w ramach cyklu obrazków rysowanych stalówką w farbie olejnej. Spontanicznie, ponieważ na etapie przygotowania teł nie wiedziałam jeszcze, do czego to tła. No może poza rykowiskiem i powrotem sąsiada z piekarni. Reszta była wielką niewiadomą. To rzadkość w mojej twórczości. Zwykle moje obrazy są rezultatem głębokich i długotrwałych przemyśleń i szkiców. Wobec jednak często nawiedzającej mnie ostatnio niemocy postanowiłam nie zwlekać i korzystać z każdej chwili przypływu sił twórczych. Co więcej na etapie powstawania szkicu pałacu w Debrznie, nie miałam jeszcze za sobą ani jednej okazji widzieć go na własne oczy. Co również jest rzadkością. Zwykle moje obrazy powstają w oparciu o bezpośrednie doświadczenie. Oczywiście nie jestem zadowolona z efektu. Być może wynika to z towarzyszących tworzeniu wahań pomiędzy jednym wyobrażeniem a drugim, pomiędzy rozważaniem, czy jechać czy nie jechać, bo i też rozważałam wówczas udział w wydarzeniu mającym na celu rewitalizację ogrodu wokół zabytku. Ostatecznie udało mi się zobaczyć pałac na własne oczy, a nawet wejść w posiadanie czterech zaokrąglonych ćwiartek ram okiennych, które posłużą mi jako krosna pod lniane podobrazia przyszłego dzieła lub dzieł, których tematu nie jestem w stanie na ten moment przewidzieć.
0 Comments
Kiedyś powstanie obraz z prawdziwego zdarzenia. Niełatwo usiąść do malowania, jeśli ma się umysł niespokojny, zaprzątnięty zbyt wieloma sprawami, w szczególności ciągłej walki o zaspokojenie minimalnych, chyba już nawet mniejszych niż podstawowe potrzeb egzystencjalnych. Im dłużej żyję, tym coraz więcej rzeczy zaczyna wydawać mi się zbytecznych. Gdy słyszę opowieści o nawiedzonych malarzach, którzy dalece zaniedbują siebie i swoje najbliższe otoczenie, podczas gdy w pracowni stoją wydawać by się mogło już skończone, ale ich zdaniem wciąż niedoskonałe dzieła życia, wcale mnie to nie dziwi. Być może kiedyś będę jednym z nich. Prowadzenie podwójnego życia nie jest łatwe i ostatecznie rodzi konieczność wyboru, a raczej poświęcenia. To prawdziwa sinusoida. Trochę jak pływanie na bezdechu, co jakiś czas musisz zaczerpnąć powietrza. Inaczej przepadniesz jak kamień. Taka jest cena tworzenia w dzisiejszych niespokojnych czasach. Tworzenia, które stało się jedyną formą ekspresji swoich uczuć, emocji, zdania na temat świata, życia i ludzi, gdy nikt nie słucha i nie widzi, gdy próbujesz wyrażać je po Bożemu - gestami, słowami wypowiadanymi czy rzucanymi na papier, byciem lub niebyciem. To kwestia ogromnego poświęcenia, trudnych wyborów, daleko idących kompromisów, rezygnacji z rzeczy, bez których wielu nie wyobrażałoby sobie życia, a co dla przeciętnych ludzi bywa niezrozumiałe. Od dawna zbierałam się w sobie, żeby namalować obraz poświęcony mojemu sąsiadowi. Nie będę zbytnio rozpisywać się o jego fenomenie. Wszystko, co chyba możliwe, już dawno napisałam. W między czasie robiłam wiele podejść do szkiców, obiecując sobie, że jutro, kiedy to kolwiek, zabiorę się do właściwego dzieła. Jutro przynosiło jednak kolejne wizje, które wymuszały pierwszeństwo, nie pozostawiając mi zbytniego wyboru. Jestem w końcu tylko ich narzędziem. Na przestrzeni lat powstało więc wielu szkiców, ostatnio powstać miał kolejny sprawdzoną już efektywną techniką ołówkiem na farbie olejnej, ale niecierpliwość, a raczej obawa przed tym, że jutro przynieść może niemoc, sprawiła, że w ruch poszła stalówka. Zapoczątkowało to serię obrazków: rykowisko, powrót sąsiada z piekarni, azymut i spontaniczny, bo wówczas jeszcze nie zobaczony na własne oczy pałac w Debrznie.
Czego to się nie znajdzie pomiędzy kartkami przypadkowych książek... Lilie stare jak świat. Mają pewnie z 5 lat, jeśli nie więcej. Olej na kartonie ozdobnym imitującym płótno. Nawet niezłe. Prawie o nich zapomniałam. Moje powonienie odżyło wspomnieniem ich narkotycznego zapachu.
Powoli przymierzam się do stworzenia ilustracji do bajki "Pan Bóbr i magia świąt" mojego autorstwa. W sam raz na konkurs, którego termin upływa tuż przed świętami. Nie wiem, czy wiecie, ale bobry to niezwykli esteci idący z duchem czasu i ciągle ulepszający swoje bobrze domy zgodnie z najnowszymi trendami. Bajka opowiada o tym, jak Pan Bóbr ulega czarowi bożonarodzeniowej choinki.
Kolory i faktury po prostu nie do uchwycenia. Wszystko zależy od kąta patrzenia i załamania światła.
BLINDE by Victoria Tucholka Niech staną się bezradni jak dzieci, ponieważ słabość jest wielka, a siła jest niczym. W chwili narodzin człowiek jest słaby i wiotki, w chwili śmierci – twardy i sztywny. Gdy drzewo rośnie, jest delikatne i łamliwe, kiedy usycha i marnieje, umiera. Twardość i siła to towarzysze śmierci. Giętkość i słabość są przejawami życia. To, co zatwardziałe, nigdy nie wygra. „Stalker”, Andriej Tarkowski A jednak są wyjątki. Wierzba. Choć łamliwa, jest wieczna. Podczas generalnych porządków w moich wieloletnich plenerowych zbiorach trafiła się kość, a właściwie przekrój kości. Znalezisko to poskutkowało momentalnym olśnieniem twórczym. Kości cieszą się u mnie szczególnymi względami podobnie jak wszelkie inne dary natury. W ogrodzie gości straszą organy z kości, które porzuciły psy. Cały czas obiecuję sobie, że coś posieję w pozbawionych szpiku otworach. Kość - niby trudno o coś bardziej pozbawionego życia, a jednak ta, która wpadła mi dzisiaj w ręce, do złudzenia przypominała charakterystycznie bufiasto zakończony pień wierzby, jakich w swoim życiu widziałam wiele. Również takich rozpłatanych przez pioruny, ludzkie zaniedbanie, ciężar własnych gałęzi, starość, nieraz nadgryzionych już mocno przez insekty, a jednak wciąż walecznie zalewających ranę kolejnymi warstwami żywicy. A nawet jeśli wierzba przegrała i leży połamana, z rozpłatanego pnia na wiosnę na nowo tryska życie zielenią liści na pozornie martwych gałązkach. Czasem urwać musi się lisa ślad, by zakwitł sad. By życie zatoczyło pełne koło. Wierzba z kolei odradza się sama. Jej soki krążą w nieskończoność. Zapętlone w symbolicznej ósemce. Jak klepsydra, która sama się obraca. Człowiek poznał się na niej wieki temu i umiejętnie wykorzystywał, by poskromić niszczycielskie zapędy żywiołu wody wobec ziemii. BLINDZIA Do dziuplastej wierzby na grobli diabeł z miłości się modlił w bezgwiezdne noce, a ja, biegnąc rano na stawy koło tej wierzby dudławej*, zamykałam ze strachu oczy. Maria Ziółkowska *dudławy (o drzewie) - spróchniały Według starej legendy litewskiej, znanej i w Polsce, pierwsza wierzba powstała w dość dramatycznych okolicznościach. Pewna niewiasta o imieniu Blinda, mieszkająca gdzieś w pobliżu rzeki, wyróżniała się szczególną właściwością: co rok wydawała na świat bardzo liczne potomstwo. Nasza matka ziemia, najpłodniejsza ze wszystkich matek, zatrwożyła się o swoje pierwszeństwo w tej dziedzinie i postanowiła spłatać współzawodniczce brzydkiego psikusa. Postąpiła haniebnie, używając nikczemnego podstępu. Kiedy Blinda idąc podmokłym łęgiem nad rzekę ugrzęzła w błocie, ziemia tak mocno ścisnęła ją za nogi, że nieboraczka żadną miarą, żadną siłą ludzką nie mogła się uwolnić z uwięzi. Wrosła w to miejsce na zawsze i stała się wierzbą. - Dlatego wierzba po litewsku nazywa się "blinde", a w niektórych gwarach polskich - "blindzia". "Gawędy o drzewach" Maria Ziółkowska
NATURAL JEWELLERY INSPIRED BY NATURE. DESIGNED BY VICTORIA TUCHOLKA Nadeszła jesień, a wraz z nią kolejne inspiracje tym, co natura daje. Las mam we krwi. Wychowałam się i przeżyłam w nim większość swojego życia. Dostarcza mi on nieustającej inspiracji do tworzenia. Naturalna biżuteria nie jest żadnym novum w mojej twórczości. Mam już za sobą wiele oryginalnych i unikatowych projektów skomponowanych w całości lub w dużej części z naturalnych komponentów. Pierwsze skrzypce grają w nich w szczególności żołędzie, ale znajdziecie w nich również łupiny orzechów, muszle, korę drzew, liście, kości, a nawet elementy nietrwałe i sezonowe, jak owoce niektórych drzew, których moc zatacza koło w cztery poru roku. Nic nie trwa wiecznie, poza energią, która ulega ciągłym metamorfozom. Może ona uwalniać się i zdobić Was, ale również przestrzeń, w której żyjecie. Czerwone korale, czerwone niczym wino. Korale z polnej jarzębiny. I łzy dziewczyny i wielkie łzy. PREVIOUS PROJECTS |
VICTORIA TUCHOLKA
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|