Pruszków wielu Polakom kojarzy się niestety jednoznacznie ze stolicą polskiej mafii i na nic wydaje się być zachwalanie innych walorów i atrakcji miasta. Ta jak by nie patrzeć czarna karta w historii miasta kładzie się cieniem na wszelkich próbach pisania historii miasta od nowa. Czysty umysł doceni jednak urok wielu zakątków. Zwłaszcza wiosną. Oto jeden z nich.
0 Comments
"To były tylko marzenia, nic więcej" 'Kochankowie muzyki' (1971) reż. Ken Russell 3:55 Kadr z filmu 'Kochankowie muzyki' (1971) reż. Ken Russell Kadr z filmu 'Kochankowie muzyki' (1971) reż. Ken Russell Kadr z filmu 'Kochankowie muzyki' (1971) reż. Ken Russell Kadr z filmu 'Kochankowie muzyki' (1971) reż. Ken Russell
ZIGI STARDUST, PORTRAIT Oil on cardboard. Ca. 20 cm x 20 cm COPYRIGHT Victoria Tucholka Poland 2021 Ci, którzy znają mnie trochę lepiej, wiedzą, że jestem wprost alergicznie nastawiona do tak zwanych komercyjnych tematów. Mimo usilnego programowania na kotki i pieski, które poskutkowało nawet zakupem ramek, ostatecznie nie uległam presji i żadne kotki i pieski nie wyszły spod mojego pędzla, za wyjątkiem Zigi Stardust namalowanej z myślą o moich znajomych, których Zigi jest wierną towarzyszką. Znajomi zadowoleni, ja z kolei mogłam się nacieszyć Zigi w realu, co osobiście przedkładam nad kocie i psie portrety.
Oil on canvas. Wooden plate in the shape of heart. Ca. 20cm x 20cm
COPYRIGHT Victoria Tucholka Poland 2021 WHEN I GROW OLD Oil on canvas. Ca. 20cm x 20cm COPYRIGHT Victoria Tucholka Poland 2021 Amore mio Andorio. Mam nadzieję, że, jeżeli dożyję starości, doczekam się w końcu długiego siwego warkocza. W przeciwieństwie do większości kobiet nie przeraża mnie starość i wszelkie atrybuty z nią związane: siwe włosy, zmarszczki. Być może dlatego, że ja już czuję się bardzo stara, a może raczej bardzo zmęczona tak, jak bym przeżyła to życie zbyt szybko i intensywnie, paradoksalnie wcale nie przeżywając go zgodnie z rozkładem. Wręcz nie mogę się już doczekać ograniczenia pewnych funkcji życiowych co najmniej jakby było to kwestią wejścia na właściwy poziom wibracji i równowagi psychiki z fizyką. Nie wiem, czy będzie mi to dane. Właściwie życie tu i teraz jawi mi się w kategoriach jednej wielkiej frustracji, wobec której starość paradoksalnie prezentuje się w całkiem jasnych barwach, jeżeli można by ten obrazek odnieść w jakikolwiek sposób do mojego o niej wyobrażenia lub raczej pobożnego życzenia. Liczę na upragniony spokój i miłe raczej nie ludzkie towarzystwo blisko natury. Taki Andor byłby dla mnie w sam raz.
Było sobie raz biedne dziecko i nie miało ani ojca, ani matki — wszystko mu pomarło i nie było nikogo na świecie, a ono wędrowało i szukało dzień i noc. A że nie miało nikogo już na świecie, chciało iść do nieba. Księżyc spojrzał na nie tak mile, a gdy doszło w końcu do księżyca, to był to kawałek spróchniałego drzewa. Wtedy chciało iść do słońca, słońce spojrzało na nie tak mile, a gdy doszło w końcu do słońca, to był to zwiędły słonecznik. Wtedy postanowiło pójść do gwiazd. Gwiazdy popatrzyły na nie tak mile, a gdy doszło w końcu do gwiazd, to były to złote muszki nabite na ciernie przez dzierzbę. Wtedy dziecko chciało wrócić znów na ziemię, ale gdy doszło do ziemi, to ziemia była przewróconym gliniakiem. Tak więc zostało samiusieńkie i przysiadło, i zaczęło płakać. I siedzi tam aż dotąd i jest samo, samiusieńkie. Georg Büchner, Woyzeck Ars Moriendi: Killing Sunflowers. Katowice, Poland. 2019
Update: Jednak czarny łabędź. Uwaga! Różnica w odcieniach i barwach spowodowana różnicą w rodzaju i natężeniu oświetlenia.
Gdzieś na obrzeżach Łomży czas stanął w miejscu Są takie widoki, które sprawiają, że cofasz się w czasie o kilkadziesiąt lat, nierzadko do czasów dzieciństwa. Czasów, kiedy wszystko było prostsze. Gdzieś w głębi duszy odżywa tłumiony sentyment. Mają coś w sobie z deja vu. Jedyną właściwą formą ich ujęcia wydaje się po prostu dosłowność. Realizm, za którym nie przepadam. Realizm niemalże fotograficzny. W czasach jednak, gdy odbitki podobnych widoczków wykonuje się rzadko, a ich cyfrowy zapis nie jest niczym pewnym, odżywa w człowieku potrzeba utrwalenia ich z prawdziwego zdarzenia. Być może przetrwaj erę cyfrową, która obróci kiedyś w perzynę dorobek całej ludzkości, która zapomni o tym, że nie należy ufać jednemu źródłu i nie zrobi kopii zapasowej. Tam, gdzie do nieba bliżej
Jest takie piękno, czyste w swej postaci, które w przeciwieństwie do burzliwych, a niejednoznacznych emocji sztuki współczesnej, nie wymaga zawoalowania. Jest po prostu tym, czym jest i nie budzi wewnętrznych sprzeczności. Całkowicie mu się poddajemy, bo jest czymś naturalnym. Można je jedynie pociągnąć dalej. Snuć sielskie wizje o tym, co "za górami, za lasami..." |
VICTORIA TUCHOLKA
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|