Przy okazji Biebrzańskiego Rajdu Krajobrazowego Pojazdów Zabytkowych ucięłam sobie krótką pogawędkę na temat renowacji Herr Golfa. Krótką, bo zwykle takie pogawędki kończą się niestety konsternacją moich rozmówców, a po ich minach można wnioskować, że najprawdopodobniej zastanawiają się, czy aby na pewno wszystko ze mną ok. Renowacja Golfa III brzmi co najmniej jak jakiś żart dla prawdziwych pasjonatów klasyków. No, cóż, już się z tym oswoiłam i wcale nie zmienia to niczego w mojej decyzji o tym, że żadnego złomowania nie będzie i nikomu nie pozwolę wykręcić nawet śrubki. Intuicja podpowiada mi, że ta inwestycja dopiero mi się opłaci w bliższej lub dalszej przyszłości. Jak dotąd wyprzedzałam w swoich działaniach rożne trendy i mody, więc wcale nie zdziwię się, jak za kilka lat i Herr Golf doczeka się jeszcze miejsca na świeczniku. Póki co chłopaki z Radziłowa rozbudzili we mnie dawne marzenia o malowaniu karoserii. Miałam to zrobić z rodzinną Sieną, ale ostatecznie kupiłam własne auto. Padło na Golfa. Miał być klasyk, jest trójka i wcale nie żałuję, że tak się stało. Kupiłabym go drugi raz w ciemno, zainwestowała nawet więcej niż zainwestowałam, sprzedałabym każde inne auto, żeby tylko przedłużyć mu życie. To auto przechodzi samo siebie. Dałam mu duszę, wkładam całe serce przy każdej podróży, nasze losy są tak mocno splecione, że nie ma mnie bez Golfa i Golfa beze mnie. Kto by go tak hołubił?! A skoro już o malowaniu mowa. Nie wiem, jak, ale chyba właśnie dokonałam najbardziej szalonego spontanu w całej mojej radosnej twórczości i to jeszcze na najzdrowszym elemencie w tym aucie. Drzwi pasażera mają niecałe 1,5 roku. Wjechał mi w nie jakiś młody człowiek i uczciwie się przyznał, dzięki czemu mogłam wymienić stare z purchlem korozji przy zamku na nowe w ramach ubezpieczenia. Już wtedy patrzono na mnie jak na wariatkę. Starego Golfa z ubezpieczenia robić?! Nie żal mi tych drzwi. W końcu to stary Golf, nie?! Ha! Nawet nieźle wyszło, jak na raptem jeden szkic na kolanie. Drapieżnie. Sfinks wprost idealnie się wpasował w boczne drzwi. Kobieta zagadka. Wszakże niektórzy zwracali uwagę, że niby dużo mówię, a tak jakby nic. Sfinks też mówił zagadkami. Zainspirowało mnie malowidło przedstawiające Sfinksa ze strony poświęconej greckiej mitologii https://www.theoi.com/ Wkleiłam do grafiki kiedyś swoją twarz. Grafika stanowi główny obraz w zakładce startowej niniejszej strony. Malowanie na karoserii bardzo mi się spodobało. Zawsze miałam słabość do samochodów. Uwielbiam prowadzić. Być w drodze. Kręcą mnie te wszystkie samochodowe klimaty - jak bym miała większe pojęcie i wprawę, sama bym sobie wszystko wymieniała. Jeżeli miałabym na czymś malować, to zdecydowanie wolałabym malować samochody niż budynki. Już mi się zdarzyło, że pytano mnie, czy wykonałabym grafikę na karoserii motoru. Wówczas nie byłam przekonana, ale teraz chyba bym się nie wahała. A tak na marginesie, to od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie hasło galeria objazdowa, galeria na kółkach. Do szyldu pracowni artystycznej dorobiłam już 2 kółeczka, choć bez łopatologii w postaci dosłownego napisu galeria na kółkach chyba się nie obęzie. Najchętniej kupiłabym przyczepę, ale taką retro choćby i nawet z drewna jak stary wóz rodem z filmów o amerykańskich pionierach albo cyganach. Obawiam się jednak, że dla Herr Golfa byłoby to jednak zbyt duże obciążenie jak na te lata, które ma. Poza tym zapewne nie dałoby się załatwić pozwolenia na taką przyczepę, o przeglądzie nie wspominając, no chyba, że bubel malowany. Dobrze się więc składa z tym malowaniem. Czy może być lepsza reklama galerii na kółkach niż właśnie malowany samochód? No i kto się wówczas ośmieli powiedzieć, że to tylko Golf?! Że złom?! Że muzeum?! Ha! Będzie dzieło sztuki, mocium Panowie!
0 Comments
Leave a Reply. |
VICTORIA TUCHOLKA
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|