Gdy mi się coś marzy, próbuję to osiągnąć. Gdy mi się nie udaje, bo i tak bywa, zawsze pocieszam się wówczas myślą, że przecież potrafię malować. Chwytam w końcu za pędzel i maluję to, co mi się marzy. Podobno otaczanie się obrazami związanymi z naszymi marzeniami lub pragnieniami pozytywnie oddziałuje na naszą zdolność przyciągania właśnie tego, co może nas do nich przybliżyć. Tematy, które poruszam w mojej twórczości oscylują wokół podobnych zagadnień, choć podobnie jak bohaterowie moich obrazów jako twórca stoję trochę jakby w rozroku pomiędzy światami. Pełnię na swój sposób rolę pośrednika. Jakby mostu. Jestem mediatorem, który dąży do pogodzenia rzeczywistości z marzeniami w jedno. Wszystko jedno. Kiedyś marzyło mi się otwierać drzwi na typowy wiejski ogród z wysokimi malwami, wiotkimi kosmosami i ociężałymi słonecznikami. Nie udało mi się zrealizować tego marzenia. Siła wyższa. Las, zacieniona o poranku strona budynku, wilgoć, a kwiaty potrzebują dużo słońca. To fakt, a z faktami się nie dyskutuje. Trzeba się z nimi pogodzić i po prostu nauczyć widzieć dobre strony w tym, co jest. Ostatecznie więc przed drzwiami wejściowymi wyrosło mi oczko wodne, choć nie da się ukryć, że woda ma również swoje zalety. Zwykle robi się wokół niej błyskawicznie zielono. Sentyment do wiejskich ogrodów i malw jednak pozostał. Długo prześladowała mnie ta wizja, zamierzałam ją namalować i w końcu znalazłam chwilę, aby zabrać się do dzieła.
0 Comments
Leave a Reply. |
VICTORIA TUCHOLKA
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|