Mniej więcej naturalnej wielkości uszy wymodelowane z gliny. Ostatnio wpadłam na pomysł, aby spróbować wykonać stojak do ekspozycji kolczyków. Znalazłam w domu pozostałość po niegdysiejszych przygodach z gliną w postaci twardej jak kamień kulki, namoczyłam ją w wodzie, wymieszałam glinę z piaskiem i uformowałam ręcznie dwa modele uszu i kilka otoczaków pod malowane kieszonkowe niezapominajki, którymi mam zwyczaj obdarowywać tych, którzy wykazują się wobec mnie miłym gestem. Teraz będę musiała poczekać bardzo długo aż modele wyschną. Nie dysponuję niestety zdobyczami technologii umożliwiającymi przyśpieszenie tego procesu, np. profesjonalnym piecem garncarskim. Nie bez powodu dosypałam piasku. Ponoć ma właściwości wzmacniające przedmioty wykonane z gliny i przyśpiesza proces schnięcia. Zapewne dodanie białka jaja tak, jak to robiono niegdyś w tradycyjnym budownictwie, zapewniłoby trwałość na wieki. Nie bez powodu stosowano i nadal stosuje się glinę w budownictwie, zwłaszcza budownictwie naturalnym, ma ona bowiem właściwości regulujące wilgotność w pomieszczeniu i tłumiące fale elektromagnetyczne. To oznacza, że wysuszyć glinę nie jest zadaniem wcale prostym i oczywistym. Jeżeli ktoś z Was nigdy nie miał do czynienia z gliną, nie wie, że wilgotnej, a nawet pozornie wysuszonej gliny nie można od tak po prostu od razu wypalać w piecu, bo będzie się to wiązało z eksplodowaniem masy. Przed wypalaniem gliny trzeba mieć absolutną pewność, że model całkowicie wysechł. Tę pierwszą lekcję poparłam niegdyś doświadczalnie - popielniczka w kształcie ryby pozostaje jedynie fotograficznym wspomnieniem. Mądry Polak po szkodzie. Następny projekt ozdobnej tabliczki był już sukcesem. Udało mi się go nawet z powodzeniem wypalić w prymitywnym piecu własnej konstrukcji tzw. trociniaku, choć ostatecznie tabliczka uległa pęknięciu w wyniku niefortunnego upadku. Ceramika to niestety delikatny materiał. Cytując słowa Farah, służącego baronowej Karen von Blixen, ze sceny przyjazdu baronowej do Afryki na jej obawy przed potłuczeniem przez służących drogocennej chińskiej zastawy podczas transportu na farmę: "Yes, Memsaab. I know. China. It can break." No i teraz zaczynam się zastanawiać, czy to, aby na pewno dobry pomysł wozić ze sobą gliniane uszy. Jeśli zaczną wykazywać skłonności do przygód, zostaną po prostu skazane na zawiśnięcie na jednym z natusionowych drzew. Nie jest to niestety mój autorski pomysł. Kiedyś w Domu Pracy Twórczej w Granicy miałam okazję widzieć takie gliniane ucho zawieszone na pniu jednego z drzew.
0 Comments
Leave a Reply. |
VICTORIA TUCHOLKA
|
VICTORIA TUCHOLKA |
|