Och jak przyjemnie łowić ryby w brwinowskich stawach... Ostatnio na świeczniku antropocen. Lubicie ładne obrazki? No to zaserwuję Wam tym razem terapię szokową, będzie nieprzyjemnie, bo mam wrażenie, że ładne obrazki robią Wam tylko wrażenia, a nie dają do myślenia, a przede wszystkim nie skłaniają do postawy nieco bardziej zaangażowanej społecznie. Korci mnie, aby w ogóle założyć folder pod tytułem "niefajne obrazki" albo "brzydkie obrazki" albo "nieprzyjemne obrazki", choć podobnie jak Wy, wcale za nimi nie przepadam, zwłaszcza jeśli muszę obcować z nimi bezpośrednio, zwłaszcza że znajdują się w moim mieście, niedaleko mojej ulicy, a wciąż są tu takie miejsca, które aż wołają o pomstę do... niebu dam już spokój, uwezmę się na radnych. Oczywiście są to moje ukochane nieużytki. Terra nullius. Ziemia niczyja, a przynajmniej taka, do której nikt się oficjalnie nie przyznaje i jak w czeskim filmie wszyscy udają, że nikt nic nie wie. Na początek stawy na tyłach cmentarza w Podkowie Leśnej znajdujące się w obrębie gminy Brwinów. Przyznam, że ich wiosenny stan zainspirował mnie do stworzenia drugiego obrazu z cyklu: antropocen, a więc będzie dyptyk. Kto wie być może początek serii poświęconej tematowi antropocen. Zobaczymy co życie przyniesie, a niestety cały czas przynosi i to właśnie "wokół przysłowiowego komina", w mojej najbliższej okolicy. Co ciekawe, to będzie drugi obraz zainspirowany tym samym miejscem niestety, a więc nic się tutaj nie zmienia, co tym bardziej skłania do wywierania presji nie tylko fotograficznej i dziennikarskiej, co jak się okazuje beznadziejnie artystycznej. Przykre to, tym bardziej, że raczej bieda tutaj nie piszczy. Oczywiście w granicach ogrodów, bo wszędzie indziej aż roi się od przykładów braku poszanowania nie tyle środowiska naturalnego, co przestrzeni publicznej, a za taką uważam i będę uważać wszelkie tereny nieogrodzone, na których nie znajduje się tablica z napisem "teren prywatny" i "zakaz wstępu". Ten brak poszanowania ma wymiar ogólnospołeczny, tyczy się wszystkich grup wiekowych, zarówno biednych, jak i niestety bogatych. Tyczy się wyrzucania niestety nie tylko odpadów sztucznych, ale również zielonych - po co Wam te kompostowniki drodzy obywatele, skoro nie wiecie, że miejsce wszelkich odpadów zielonych zarówno z waszego stołu, jak i z ogrodu jest właśnie w Waszym prywatnym gminnym plastikowym wystawnym kompostowniku?! Dlaczego muszę cały czas przechodzić obok gór skoszonej trawy, liści, ciętych róży, wywalonych choinek, idąc do najbliższego młodnika?! Skoro miasto ma prawo interweniować w przypadku mieszkańców zaśmiecających własne działki i psujących tym samym wizerunek miastu, może chyba również wezwać zarządcę terenu do uprzątnięcia śmieci, które raczej nie spadły z nieba w zimie jak śnieg i nie powinny być traktowane jako norma. Tymczasem na stawach jest równie wiosennie jak na głównej ulicy w mieście, z tą jedną różnicą, że nie rosną tutaj krokusy, ale inne o wiele bardziej kolorowe "kwiatki". Bieda jest w istocie bardzo kolorowa. Uwielbiam kolory, choć zdecydowanie wolę te naturalne a nie sztuczne. Może lokalne koło wędkarskie zaświeciłoby przykładem na wzór zlotu motocyklistów na Jasnej Górze i zorganizowało na stawach akcję sprzątania świata? Niekoniecznie walną. Można przecież wypromować akcję na zasadzie poczty pantoflowej, zorganizować i umiejscowić worki na śmiecie w wybranych punktach (to nie Kampinoski Park Narodowy wszakże!) i zachęcać do wrzucania do nich śmieci indywidualnie każdego odwiedzającego teren. No bo chyba nie jest przyjemnie łowić w takich syfiastych okolicznościach przyrody? A może lokalni wędkarze to jednak syfiarze i kiepscy gospodarze? Od razu odbijam piłeczkę i jeśli kogoś korci, by mi zarzucić, że ja nic nie robię, tylko fotografuję i narzekam, to muszę przyznać, że nieźle się tutaj obłowiłam w aż dwie donice, sporo keramzytu, bo właściciel donic i znajdujących się w nich roślin, pewnie nawet nie miał pojęcia o ich drogocennej zawartości, i dużą szpulę drewnianą. O tyle "syfu" uczyniłam tę przestrzeń i ziemię lżejszą. Nie mogę się doczekać, czym Wy się pochwalicie. Ciekawe, czy będę zagryzać zęby z zazdrości. Przypomnę, że puszki aluminiowe i stalowe można zanieść do skupu złomu i wymienić na pieniądze, a za nie kupić jeszcze więcej krokusów i posadzić na głównej ulicy w mieście lub we własnym ogródku! Pan ze skupu złomu nie gryzie. Jest nawet bardzo sympatyczny. Na pewno ucieszy się, gdy go odwiedzicie.
0 Comments
|
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |