Jeżeli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o VT-art, zapraszam na stronę sklepu:
http://www.vt-art.pl lub do kontaktu bezpośredniego pod [email protected].
Znajdziecie nas również na facebooku pod Victoria Tucholka Art.
VICTORIA TUCHOLKA |
|
Jak zapewne już część z Was wie, działałam aktywnie w kierunku rozwoju własnej działalności gospodarczej. Na chwilę obecną skupiłam swoje starania nad rozwojem oferty kartek okolicznościowych. W miarę jednak prezentacji oferty różnym osobom, dostałam sygnały w postaci konkretnych zamówień sugerujące, że warto byłoby rozszerzyć swoją ofertę o takie rzeczy, jak ramki, druki na płótnie, duży format czy wręcz wykonywanie reprodukcji oryginalnych projektów na płótnie na zamówienie. Nie ukrywam, że ręcę mam pełne roboty, stąd też staram się nadrobić dzisiaj zaległości za cały miesiąc i uzupełnić stronę o brakujące wpisy niejako podsumowujące wydarzenia tego miesiąca. Jeżeli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o VT-art, zapraszam na stronę sklepu: http://www.vt-art.pl lub do kontaktu bezpośredniego pod [email protected]. Znajdziecie nas również na facebooku pod Victoria Tucholka Art.
0 Comments
Ta ryba nie dawała mi spokoju... całą noc zastanawiałam się jak wygląda "na żywo". Nie znalazłam go w żadnych kieszonkowych encyklopediach, które miałam pod ręką. Jedynie minaturowy rysunek. Sandacz - bohater kolejnego opowiadania Kornela Filipowicza, któremu ostatecznie udaje się mnie w końcu uśpić. Nie mam pojęcia, jak to jest łowić ryby. Nie ukrywam, że jest to jednym z moich największych marzeń, żeby w tym życiu złowić choć jedną. I wypuścić - pozwolić jej żyć. Nie musi być nią sandacz, choć jest faktycznie piękny! Gdy czytam opowiadania Filipowicza, wędkarstwo jawi mi się w kolejno coraz to innej intrygującej odsłonie. Dzisiaj czuję się nieco jak bohater jego opowiadania "Sen", jak na ironię losu, z tym, że ja wstałam rano w poczuciu, jak bym całą noc spędziła na łowieniu ryb, głodna zobaczyć sandacza, a zdążyłam już zwątpić, że to w ogóle możliwe, że może to jakaś tajemnicza ryba, którą nie tak łatwo sfotografować czy narysować w jakiejś sensownej skali (zaczynam rozumieć rozpacz ludzi nad moimi miniaturami). Udało się! Bohater "Snu" tymczasem budzi się z pustymi rękoma.
http://www.corona-fishing.pl/Artykuly/Sandacz_po_polsku./227,sort,0,0,1 Aktualnie pracuję nad tłumaczeniem napisów do filmu "Niżej podpisana" w reżyserii Michała Pokropka. Film jest bardzo ciekawy formalnie i niezwykle złożony, co nie pozostaje bez związku z treścią padających w nim słów. To niezłe wyzwanie dla tłumacza, ponieważ w filmie przeplata się wiele różnych bardzo żywych odmian języka: zarówno język ulicy, język mediów (stacji telewizyjnych, radia, MTV), jak również abstrakcyjne monologi wewnętrzne głównej bohaterki przypominające swoim charakterem wersety z jakiegoś pisma. Trudno jednoznacznie zakategoryzować "Niżej podpisaną" do jakiegoś jednego gatunku filmowego. Momentami wieje grozą jak z "Melancholii" Larsa von Triera. Głos natury silnie bowiem przebija z ekranu całą swoją przewrotnością i złowrogością po to tylko, aby za chwilę powiało przenikliwym symbolizmem na miarę filmów dokumentalnych Wojciecha Wiszniewskiego lub bezwzględną i brutalną w swej dosłowności wymownością filmu kryminalnego owianego pozornie nieprzeniknioną tajemnicą niczym z thrilleru, a "Niżej podpisana" trzyma w napięciu. I to mocno! Wszystko to zamknięte w klamrę filmu katastroficznego. Innymi słowami, zło rodzi zło. Nic w przyrodzie nie ginie. Efekt motyla. Już wkrótce będziecie mogli zobaczyć "Niżej podpisaną" na jednym z warszawskich festiwali filmowych!
Film o miłości oczywiście, ale w nieco innym ujęciu. POWER jest, ale nie wiem, kto kręci, reżyseruje, montuje te beznadziejne teledyski! Powinien zdecydowanie przestać! Niestety muszę równeiż zmartwić autorkę tego energetyzującego kawałka, że teledysk jej niestety nie wyszedł. A w tym najbardziej podoba mi się pierwsze ujęcie. Niech więc żyje siła dźwięku! Zdecydowane odkrycie miesiąca. Last Blush zajął drugie miejsce na liście polskich zespołów niszowych. Skromny duet tworzący genialne electro. Poniżej zamieszczam link do mojego ulubionego kawałka Mystique, który nie doczekał się jeszcze wideoklipu. Na youtube dostępne są jednak teledyski do dwóch innych kawałków Still Alive i Blindness (miejsce drugie na mojej topliście Last Blush). Więcej na: http://www.last.fm/music/Last+Blush Ostatnio, zajeżdżając pod lokalną piekarnię, zaparkowałam przed tablicą ogłoszeń i moją uwagę przykuł plakat informujący o wystawie rysunków ś.p. Tadeusza Stachowicza w Pałacyku Toeplitza w Otrębusach. Postanowiłam się tam wybrać w wolnej chwili, ale oczywiście natłok różnych obowiązków sprawił, że o swoim postanowieniu przypomniałam sobie dopiero, kiedy stanęłam dzisiaj w tym samym miejscu, jakby czekało na mnie?!, po to, aby znowu kupić chleb. Z uwagi na zmęczenie postanowiłam jednak ponownie odłożyć wizytę w pałacyku na inny dzień, kiedy umysł będę miała jasny i spokojny na tyle, aby nie tylko obcować z prawdziwą sztuką, ale również się w nią należycie wczuć. Mimo to przypadkiem trafiłam dzisiaj na nagranie, w którym Pan Tadeusz Stachowicz opowiadał o tym, jak powstawał obraz św. Tadeusza Judy, który można podziwiać w Parafii Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła w Otrębusach. Parafia zasługuje z resztą na uwagę, jeżeli chodzi o dzieła sztuki. Wisi tam jeden z moich ulubionych obrazów sakralnych "Zwiastowanie" Marka Szmidla (mam nadzieję, że właściwie odmieniłam nazwisko artysty, jeżeli nie, to proszę o informację, natychmiast poprawię pisownię). Osobiście sztuka sakralna nie jest przedmiotem jakiegoś mojego szczególnego zainteresowania. Rzadko obrazy w kościołach zachwycają mnie tak jak obraz Marka Szmidla. W przypadku jednak obrazu św. Tadeusza Judy niezwykle poruszyła mnie geneza powstania tego obrazu. Zachęcam więc do obejrzenia tego krótkiego wywiadu, w którym Pan Tadeusz Stachowicz opowiada nie tylko o swojej osobistej motywacji do namalowania obrazu, o kolejnych fazach powstawania dzieła, ale również o swoim podejściu do warsztatu malarza. Dla mnie ten krótki wywiad był niezwykle inspirujący jako dla osoby, która stawia swoje pierwsze, nieśmiałe i niedoskonałe skądinąd kroki w rzemiośle artystycznym. Wywiad był również poruszający, jeżeli chodzi o osobiste wyznania malarza, które sprawiły, że moje podejście do wystawy zmieniło się znacząco w stosunku do mojej wcześniejszej ambiwalentnej postawy - maluję, rysuję, tworzę, być może wypadałoby czasami popatrzeć na twórczość prawdziwych artystów, a może lepiej nie, może to jedynie przytnie mi skrzydła w moich działaniach artystycznych. Z tym ostatnim zawsze trzeba się liczyć. Brak weny dotyka prędzej czy później każdego artystę. Zmusza do poszukiwania nowych miejsc, doświadczeń, inspiracji. Zmusza do wyruszenia w drogę, w podróż w poszukiwaniu ulotnej muzy. Przede wszystkim jednak w tym krótkim filmie znalazłam to, co jest mi niezbędne w przypadku spotkania z każdym człowiekiem - otwartości. Otwartości, bez której nie sposób mi się do nikogo zbliżyć. Otwartość Pana Tadeusza Stachowicza odarła dla mnie jego osobę z pozbawionej człowieczeństwa posągowości, jaka niemiłosiernie bije z poświęconych mu nekrologów czy opisów niezliczonych wystaw poświęconych jego twórczości w okolicznych miastach (z całym szacunkiem dla autorów). Widzę człowieka. Nie artystę. Widzę przede wszystkim człowieka. Czuję każde jego słowo jak drżącą gdzieś głęboko w piersi strunę. Nie ukrywam, że poza moim osobistym poczuciem, że Pan Tadeusz Stachowicz gdzieś mnie tam do siebie (do swoich prac) próbuje usilnie przyciągnąć z bliżej dla mnie jeszcze niewiadomych powodów, to ten wywiad dodatkowo mnie zmotywował i wręcz sprawił, że odwiedziny w Pałacyku Toeplitza w Otrębusach znalazły się na górze mojej listy zadań na najbliższe dni. Dzisiaj akurat ruszyłam wreszcie do przodu z niektórymi zaległymi projektami, być może to również jest zasługa Pana Tadeusza Stachowicza (być może stwierdził, że koniec już wymówek, dziecko, a pomogę Ci, natchnę, weź to rzuć na papier wreszcie i chodź!), więc mogę wreszcie z czystym sumieniem oddać się obcowaniu z prawdziwą sztuką i was również zachęcam do odwiedzenia wystawy. Intuicja podpowiada mi, że na pewno warto. W końcu nie samym chlebem człowiek żyje: Długo wyczekiwana premiera perfekcyjnie wypracowanego albumu ze zdjęciami pojazdów warszawskiej komunikacji pub;icznej atrakcyjnie wkomponowanych w krajobraz dynamicznie zmieniającej się stolicy autorstwa mojego kolegi Macieja Turkowskiego - kierowcy warszawskiego MZA, modelarza, uzdolnionego fotografa z architektonicznym zacięciem. Ten album, choć poświęcony komunikacji publicznej, to przede wszystkim ogromna dawka niezwykle klimatycznych zdjęć Warszawy, których nie znajdziecie w innych albumach. Zdjęcia Maćka miałam okazję oglądać, jeszcze zanim dowiedziałam się o jego zamiłowaniu do szeroko pojętej komunikacji i już wtedy zwróciły moją szczególną uwagę pod względem perfekcji kompozycji i detalów. Pamiętam jak dziś, jak zadałam mu być może wówczas pejoratywnie odebrane pytanie: "I jeszcze mi powiesz, że jesteś kierowcą autobusu?!" Szybko okazało się, że te prace są nie tylko efektem autentycznego zamiłowania związanego z transportem, ale również dużej świadomości w zakresie architektury i fotografii. Polecam! Zachęcam do bezpośredniego kontaktu z autorem. Album można również nabyć poprzez strone EUROSPRINTER: https://www.eurosprinter.com.pl/komunikacja-publiczna-warszawy-2010-2014.html
Szukając pieczęci do nowego loga VT-ART, odnalazłam dzisiaj swój patent żeglarski. To chyba oznacza, że na wiosnę będziemy żeglować! Nie żeglowałam z 10 lat, choć muszę przyznać, że wiele rzeczy, których się nauczyłam przy okazji kursu na żeglarza jachtowego, nie było dla mnie zrozumiałych. Po prostu nauczyłam się ic na pamięć. Wykonywałam pewne rzeczy automatycznie bez specjalnego rozumienia, dlaczego nalezy je wykonywać tak czy inaczej, a przecież w grę wchodzą zagadnienia z pogranicza fizyki, logiki, nawigacji i innych dziedzin.
Patrząc ostatnio na pomarszczone wody jeziora, czując wiatr na twarzy, potrafiąc ocenić kierunki świata, obcerwując ruch chmur i gwiazd na niebie, dopiero teraz po 10 latach nieżeglowania mogłabym powiedzieć, że rozumiem wszystko. Nie wiem nawet, czy musiałabym w ogóle zaglądać do podręcznika żeglarskiego. Tak to się wówczas nad tym jeziorem stało wszystko dla mnie oczywiste. Kiedyś marzył mi się rejs żaglówką po morzu. Może i to marzenie uda mi się kiedyś zrealizować. Oj, dużo tych marzeń mi się ostatnio zrobiło w kolejce. Niezły tłok, ale wszystko po kolei... |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |