realizowany w ramach Warsztatu Nowych Mediów
Cykl zdjęć z różnych miejsc, głównie przestrzeni, opatrzony komenatrzem w postaci dorobionej do zdjęcia autorskiej opowieści – krótkiej otwartej formy opowiadania bez początku i zakończenia równie wyrwanej z kontekstu rzeczywistości jak uchwycona na zdjęciu przestrzeń.
Uchwycona przestrzeń, która sama w sobie być może nie robić wrażenia na potencjalnym odbiorcy z wielu względów, choćby z racji słabego technicznego jej wykonania lub niskiej rozdzielczości, pozornego braku twórczego ujęcia rzeczywistości, będzie punktem wyjścia do wpisania w jej kontekst autorskiej historii. Dodatkowym elementem znaczeniowym będzie specjalnie dobrana pod powyższe dwa elementy muzyka. Te trzy elementy łącznie będą składały się na jedną spójną całość. Taki trójkąt. Punktem wyjścia zawsze będzie jednak zdjęcie, potem historia, a na końcu muzyka.
Głównym założeniem mojego projektu jest próba zgłębienia problemu subiektywności w twórczości fotograficznej. Nieraz bowiem oglądając zdjęcia wyrwane z kontekstu czy to na wernisażach fotograficznych, których idei osobiście nigdy nie rozumiałam i przypominały mi nudne bankiety, czy to w internecie, zdarzyło mi się popadać w totalną konsternacje. Zdjęcie nieopatrzone żadnym komentarzem nieraz stawało mi się kompletnie obojętne, jego temat, im bardziej abstrakcyjny, przestawał być dla mnie atrakcyjny, a w konsekwencji traciłam zainteresowanie. Podobną konsternację dostrzegłam w ludziach, którzy byli towarzyszami i świadkami moich fotograficznych fasynacji dla nich nieraz osobiście mało ciekawych przestrzeni. Nie rozumieli, jaki jest cel moich zdjęć, co wreszcie ciekawego widzę w fotografowanej przestrzeni. Ten projekt ma na celu przybliżyć innym mój proces myślowy towarzyszący fotografowaniu, ale również stanowić swoistą autoterapię, która umożliwi mi nadanie punktu odniesienia dla moich wycieczek osobistych, bo moje fotografie są w istocie wycieczkami osobistymi. Wycieczka osobista to takie szkiełko w moim oku. Taka skaza. Skrajnie subiektywny pryzmat.
Tymże iście wieszczym akcentem, kończę swoją chaotyczną burzę w szklancę wody i mam nadzieję, że choć trochę przybliżyłam Wam ideę mojego projektu.
Zapomniałabym o α – Ω. Pomysł z opatrzaniem kolejnych studii (od łńaciskiego studium) zamiast cyframi, literami alfabetu greckiego, naszedł mnie zaledwie kilka dni temu. Być może zabrzmi to mało profesjonalnie, ale pierwotnie nie wiedziałam, dlaczego tak właśnie musi być. Brzmi iście artystycznie. Tak to już jednak u mnie jest. Często zaczynam rysować zanim jeszcze wiem, co narysuję. To silniejsze ode mnie. Punktem wyjścia jest więc dla mnie zawsze czysta energia pozbawiona kontekstu, tematu, celu, choć w dalszym twórczym procesie wszystkie te elementy jak gdyby krystalizują się samoistnie. Zakładam, że podświadome ujęcie projektu w ramy alfabetu, czyli jednak skończonej całości, ma na celu nadać temu zbiorowi jakiś mimowolny porządek podobnie jak ma to miejsce w przypadku alfabetu, gdzie istnieje pewna zasada następowania po sobie kolejnych znaków, które w sumie, choć same w sobie pozbawione głębszego sensu, składają się jednak na pewien środek wyrazu. Być może, gdy mój projetk dobiegnie ku końcowi, a więc powstanie ostatnia opowieść, czyli Ω, potencjalny widz, czytelnik, słuchacz, będą mogli budować dalsze znaczenia, na przykład poprzez próbę konstrułowania słów, przy czym znaczenie powstawać będzie na styku kolejnych opowieści przyporządkowanych do poszczególnych liter alfabetu greckiego. Będą formować się większe opowieści. A im więcej słów, zdań, akapitów, tym bardziej rozbudowana będzie opowieść. Przy czym każdy będzie miał pełną dowolność nie narzuconą odgórnie przez autora projektu, bo nie jest to moim celem, aby w jakikolwiek sposób kontrolować wyobraźnie potencjalnego widza, czytelnika, słuchacza.