Contempt
contemporary Ofelia looks down on you with contempt just as she should but it's just an illusion she's broken and empty inside and you know it that's why you don't hold her hand down she looks and wonders what she should do let her garland or let herself sink in the cold waters of the stream Pogarda współczesna Ofelia patrzy na Ciebie z pogardą tak jak powinna ale to tylko iluzja jest załamana i pusta i Ty o tym wiesz dlatego nie trzymasz jej dłoni w dół patrzy i rozważa co powinna zrobić utopić wianek czy siebie w zimnych wodach strumienia Zbigniew Herbert
Przesłanie Pana Cogito Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę idź wyprostowany wśród tych co na kolanach wśród odwróconych plecami i obalonych w proch ocalałeś nie po to aby żyć masz mało czasu trzeba dać świadectwo bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę a kornik napisze twój uładzony życiorys i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie strzeź się jednak dumy niepotrzebnej oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy światło na murze splendor nieba one nie potrzebują twego ciepłego oddechu są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów Bądź wierny Idź Są takie miejsca, gdzie słońce nie zachodzi nigdy do końca. Zanim zdąży zajść na jednym brzegu jeziora, na powrót wschodzi na drugim. Uroczyska, gdzie nigdy samotny wędrowiec nie czuje się do końca sam. Nie można być już chyba bliżej dzikiej strony swojej natury, jednocześnie nie mogąc zlać się z nią w jedność. Z jednej strony daje to poczucie ulgi, z drugiej pogłębia wewnętrzny niepokój. Co najmniej jakby zachód słońca zwiastował początek walki o przetrwanie, wzmagającej zwierzęcą czujność. Wówczas w człowieku odzywają się instynkty, z których nawet nie zdawał sobie sprawy. To tam właśnie przestaje mieć znaczenie czas. Z jaką łatwością człowiek dostosowuje się do obcego mu w gruncie rzeczy naturalnego rytmu życia, gdzie podobnie jak ptakom wystarczają mu trzy godziny snu. Trudno mu się nadziwić, że dzień trwa tak długo, że zaczyna się tak wcześnie, a kończy tak późno.
Wreszcie abstrakcyjna liczba 108 metrów. Dopiero teraz uzmysławiam sobie lub raczej próbuję wyobrazić jak by to było znaleźć się na samym dnie i spojrzeć w górę. To co najmniej tak jakby postawić jedna na drugiej pięć 20-metrowych sosen. O ile jesteście sobie w stanie wyobrazić 20-metrową sosnę. Tyle z mrożącej krew w żyłach kalkulacji. O łasce wsparcia z "krwi i kości" w chwili zagubienia...
Jaka pogoda jest najlepsza na złowienie ryby?Każdy wędkarz dobrze wie, że cieszyć się obfitym połowem można tylko wówczas, gdy sprzyjająca jest nie tylko pogoda, lecz również zjawiska astronomiczne. Kiedy można się spodziewać tego "momentu"?
Na przestrzeni setek lat wędkarze przekazywali sobie wiedzę niezbędną do złowienia dużej ryby. Żaden nie miał wątpliwości, że ryby biorą najchętniej o określonej porze dnia i miesiąca. Ten termin systematycznie się zmienia przez co trudno jest ustalić, kiedy wypadnie następnym razem. Wiedza praktyczna na niewiele się mogła zdać, dlatego sięgnięto po wyniki obserwacji meteorologicznych i astronomicznych. Te pierwsze rzuciły nowe światło na zachowanie ryb podczas określonych zjawisk pogodowych. Na przykład podczas panowania wyżu nad Skandynawią lub zachodnią Rosją oraz związanym z tym suchym powietrzem, północnym, północno-wschodnim i wschodnim wiatrem, ryby biorą bardzo niechętnie. Stabilna pogoda panująca przez dłuższy czas usypia ryby przez co trudniej jest je złowić. Zupełnie inaczej jest, gdy wyże panują na południu Europy, wówczas wieje z południa, powietrze ociepla się i nie jest już tak bardzo suche. Ryby biorą znacznie chętniej, zwłaszcza w najcieplejszy dzień, tuż przed przejściem chłodnego frontu atmosferycznego i związanego z tym spadkuciśnienia, zwiększenia wilgotności powietrza i nagłego spadku temperatury. Korzystne warunki do brania ryb utrzymują się zazwyczaj także podczas samych opadówdeszczu, jak i krótko po ich ustaniu. Nie do końca wiadomo dlatego tak właśnie jest, ale niektóre teorie mówią o podobieństwie w zachowaniu ryb i ludzi, którzy również są niespokojni podczaszałamania pogody. W przypadku ryb ich niepokój objawia się nie do końca przemyślanymi zachowaniami, które wędkarze mogą wykorzystać z pomocą wędki. Niestety to, co w pogodzie sprzyja braniu ryb, utrudnia wędkarzom życie. Ciężko jest z przyjemnością łowić w strugach ulewnego deszczu albo przy silnym wietrze. Pamiętajmy, że ryba rybą, ale najważniejsze jest jednak nasze bezpieczeństwo, które podczas załamania pogody może być zagrożone. Wędkarze z wieloletnim stażem zauważają, że podczas takiej samej pogody nie zawsze ryby biorą w podobny sposób. Jeśli więc nie jest to uzależnione od pogody, to w takim razie od czego? Odpowiedź to zjawiska astronomiczne. Tak jak światło dnia i ciemność nocy wyznacza nam dobowy rytm życia, tak równie istotny, a może i jeszcze bardziej niż na nas, ma wpływ na żerowanie ryb. Mówi się, że ryby najchętniej biorą w okolicach pełni, gdy noce są bardzo jasne, co ryby mogą mylić z dniem, a na Ziemię działają spotęgowane siły grawitacyjne Księżyca. Najgorsze połowy zazwyczaj zdarzają się podczas nowiu Księżyca, czyli wówczas, gdy nie jest on widoczny na niebie przez całą noc. Wędkarze posługują się też standardami, które wypracowane przez lata i przekazywane z ojca na syna zwiększają nasze szanse na udane wędkowanie. Mowa o połowach o świcie i o zmierzchu, a czasem także w samo południe, gdy Słońce znajduje się najwyżej nad horyzontem. Nocne wędkowanie raczej nie przynosi efektów, w dodatku może być niebezpieczne. Każdy wędkarz ma swoje sposoby na udane połowy, ulubioną pogodę i fazę Księżyca. Nasza prognoza pogody dla wędkarzy, która opiera się nie tylko na zjawiskach atmosferycznych lecz również na mechanizmach astronomicznych, z pewnością ułatwi Wam wybranie tego kluczowego momentu i sprawi, że wyprawa na ryby zakończy się sukcesem. www.twojapogoda.pl Gekon uśmiecha się smutno
- Człowiek zachodu lubi sobie popatrzeć na biedę, ale potem chce wrócić do klimatyzowanego pomieszczenia i otaczać się nowoczesnymi sprzętami. Taka turystyka jest złem – o dobrej i złej turystyce, znikającym „piekle świata” i nowym kolonializmie opowiada Dorota Sumińska, autorka książki „Uśmiech Gekona”. Aleksandra Suława: Kocha pani zwierzęta. A lubi pani ludzi? Dorota Sumińska: - Jako jednostki owszem, lubię, ale jako gatunek? Zdecydowanie nie! Ludzie są potwornie ekspansywni i to w najgorszym znaczeniu tego słowa. Nasza historia to historia wojen, rzezi, mordów. Jesteśmy mistrzami w gotowaniu innym potwornego losu. Wystarczy przypomnieć sobie, że każdego dnia, tylko z powodu naszego apetytu, ginie ok. 50 mln zwierząt. Nie ma innego gatunku, który zadawałby tyle cierpienia co człowiek. W swojej książce pisze pani, że każda kolejna wizyta w Emiratach Arabskich utwierdzała panią w przekonaniu, że nasza cywilizacja to barbarzyństwo. Jakie jest największe przewinienie białego barbarzyńcy? - Niezadowolenie. Jesteśmy wiecznie niezadowoleni i wszystko chcemy zmieniać. Jeśli jest gorąco, chcemy chłodzić, jeśli zimno chcemy ogrzewać, jeżeli mamy prędkość ciała dostosowaną do takiego, a nie innego pokonywania przestrzeni, chcemy przyspieszać. Nie satysfakcjonuje nas to, co dostaliśmy od matki natury, więc z pasją niszczymy wszystko co mamy wokół siebie. A tymczasem moglibyśmy żyć w raju. Co przez nasze niezadowolenie znika z azjatyckiego raju? - Znika czysta pustynia, bo zakrywają ją torby foliowe, smutny znak naszych czasów. Żeby zobaczyć czystą pustynię, trzeba odjechać ok. 100 km od centrum Dubaju. Jednak nawet tam jest ona zaorana śladamiterenowychsamochodów, bo ludzie urządzają sobie crossy przez wydmy. Przez tę rozrywkę cierpią tez naturalni mieszkańcy pustyni - zmniejsza się ich przestrzeń życiowa. Bardzo zmieniło się wybrzeże morskie, które teraz niemal w całości jest zagospodarowane przez plaże hotelowe. Jednak najbardziej odczuwa się zmianę klimatu. Kiedyś Półwysep Arabski nazywano "piekłemświata". Kiedy znad pustyni wiał wiatr, było potwornie gorąco i sucho, deszcz padał raz na 7-10 lat, a słońce świeciło ciągle, było stałym ozdobnikiem nieba. W tej chwili słońce jest za mgłą, mży na okrągło. Porobiono sztuczne wyspy i ogrody porośnięte roślinnością, w miastach powstały parki, teraz Azja jest zielona. Zmienia się klimat? Czy zmieniają się również ludzie? - Ludzie są zupełnie inni niż przed kilkunastu laty. Wszyscy robimy się jednakowi, a naszym bogiem stają się pieniądze. Emiratczycy, których pamiętam z mojej pierwszej wizyty w tym kraju w 1997 roku, byli bardzo otwarci. To byli ludzie którzy jeszcze nie odkryli wartości pieniądza. Teraz nie tylko zrozumieli, dlaczego wokół pieniądza gromadzi się tylu chętnych, ale też bardzo szybko nauczyli się go liczyć. Uzależnili się od niego. Wartości, które kiedyś miały dla nich znaczenie, zastąpił pieniądz. Jakie to były wartości? - Palma daktylowa i gościnność. Jeszcze kilkanaście lat temu Emiratczycy byli bardzo towarzyscy, cenili sobie swoją odrębność, byli dumni z tego jacy są, jak żyją. Teraz stali się tacy jak my. Czyli jacy? - Pazerni na pieniądze. Zaczęli zamykać na klucz domy i samochody. To fakt, że zmusiła ich do tego fala turystów z "cywilizowanego świata". Po prostu nie mieli wyjścia. To znaczy mieli, ale wtedy nie mogliby zarobić. W pani książce pojawia zdanie: "W głosie gekonów jest prośba: nie niszczcie naszego domu". Czy w głosie ludzi również pobrzmiewa taka prośba? - Niektórzy mieszkańcy Azji mają refleksję, że zmiany, które dotykają ich kontynent zmierzają w złą stronę. Jednak jest ich mniej niż tych, którzy nie widzą dalej niż poza czubek własnego nosa, a na tym czubku znajduje się pieniądz. Większość tubylców cieszy się z tego, że zostawiamy u nich pieniądze. Skutecznie zaraziliśmy ich gadżetową chorobą, tą epidemią chęci posiadania, która już dawno opanowała naszą cywilizację. Azjaci zachorowali na Zachód, chcą mieć smartfony, telewizory, samochody. Kiedyś mieli to, co było im naprawdę potrzebne, teraz gromadzą to, co jest im kompletnie niepotrzebne, dla samej tylko chęci posiadania. A wszystkie te rzeczy, których pragną, można mieć tylko za pieniądze. Cywilizujemy, zabieramy przestrzeń życiową, zmieniamy ludzi na nasz wzór. Czy to co teraz robimy to rodzaj nowego kolonializmu? - Z pewnością tak. To jest kolonializm nowego typu, który można nazwać kolonializmem finansowym. Ale czy my naprawdę wykorzystujemy Azjatów? Przecież każdy kto jedzie na wakacje zostawia tam pieniądze, a te kraje utrzymują się głównie z turystyki.... - Gros tych pieniędzy nie zostaje tam, ale wraca z powrotem na Zachód. Prawie wszystkie znane hotele, które zostały postawione na wybrzeżach Azji, najeżą do zachodnich firm, więc wydane w nich pieniądze wracają do Europy i Ameryki. Tak samo jest ze sklepami. Małe sklepiki nikną. Ostatnio byłam na mojej ukochanej wyspie i co widzę? Tesco. A więc podróżowanie jest złem? - Kiedyś uważałam, że turystyka niszczy, teraz nie jestem aż tak radykalna. W wielu rejonach Azji zauważyłam, że turystyka ratuje, co widać na przykładzie lasów tropikalnych. Ich wycinanie w celu uzyskania terenów pod plantację jest nagminne. Jednak ostatnio niektórzy zorientowali się, że turysta przyjeżdża do Azji popatrzeć nie na plantację palmy olejowej, ale na las. I tubylcy zaczynają cenić własną przyrodę, bo dostrzegają, że mogą na niej zarobić. A więc dobry turysta czy biały barbarzyńca? - Turystyka turystyce nierówna. Z jednej strony natura jest ocalana przez pewne pragnienia turystów, z drugiej niszczona przez inne ich zachcianki. Przyrodę niszczą te tabuny ludzi, dla których buduje się nowoczesne hotele, całe centra luksusowego bytowania. Bogaty turysta żąda przeniesienia swojego bogactwa na nawet biedny teren. Człowiek zachodu lubi sobie popatrzeć na biedę, ale potem chce wrócić do klimatyzowanego pomieszczenia i otaczać się nowoczesnymi sprzętami. Taka turystyka jest złem. Czy wobec tego twierdzenie, że podróżowanie jest "chłonięciem kultury" to hipokryzja? - Jeśli ktoś jedzie na all inclusive i mówi: "jadę chłonąć kulturę" to z pewnością jest hipokrytą. W takiej sytuacji nie powinien mówić: "będę chłonął kulturę" tylko "będę chłonął drinki nad basenem, a poza teren hotelu wyjdę raz albo wcale". Tylko czy po drinki warto jechać, aż tak daleko? A po co pani tam jeździ? - Podziwiać świat jeszcze nie zniszczony przez człowieka. Po to, żeby zobaczyć i poznać coś co tworzyło się przez miliony lat, a czego człowiek jeszcze nie zdążył zniszczyć. Nie ma chyba nic ciekawszego od tego jaka jest ziemia, jakie są kultury, gatunki zwierząt, jak się żyje w innych stronach świata. To już podróżowanie czy jeszcze turystyka? - Podróżowanie, turystyka, to tylko słowa. Nie uważam, że turysta to ktoś pośledni, a podróżnik - wybitny. Można być wspaniałym turystą i beznadziejnym podróżnikiem - i odwrotnie. To są tylko słowa. Ja nie określam się ani tak, ani tak. Po prostu szukam sobie jakiegoś miejsca, które wydaje mi się ciekawe i mało uczęszczane, i staram się wszystko zrobić, żeby tam dotrzeć. Nie wierzy pani w atrakcje z przewodników? - Cała przyjemność podróżowania kryje się nie w tym, że ktoś odkrył coś przed nami już sto razy, ale w tym, że sami odkrywamy. Żeby zrozumieć tę różnicę, proszę wyobrazić sobie taką sytuację: Idziemy na grzyby, a ktoś bierze nas za rękę i prowadzi utartą ścieżką. W takich warunkach znajdziemy najwyżej pół grzyba, bo przed nami tą samą ścieżką przeszło sto osób. Jadąc na zorganizowaną wycieczkę idziemy właśnie takimi ścieżkami. Widzimy to, co inni chcą nam pokazać. Kiedy podróżujemy sami poznajemy prawdziwy świat, prawdziwych ludzi i prawdziwą rzeczywistość. Choć jest to świat inny od naszego. Udało się pani kiedyś zatrzeć granicę między tymi światami? - Udaje się za każdym razem. To są tacy sami ludzie jak my. Co prawda funkcjonują w innych warunkach, mają inny styl życia, natomiast uczucia, emocje, problemy i marzenia mają bardzo podobne do naszych. Jeżeli zachowujemy się przyzwoicie i nie staramy się robić z siebie królów świata to zacieranie granicy jest bardzo proste. Jak być mądrym turystą, a nie "królem świata"? - Przede wszystkim zminimalizować swoje potrzeby i postawić sobie cel. Samemu sobie odpowiedzieć na pytanie: " Dlaczego chcę tam jechać". Jeżeli odpowiedź będzie brzmiała: "Bo chcę wypocząć i napić się wódki" to lepiej pojechać do jakiegoś SPA w Polsce. Natomiast jeżeli odpowiemy sobie: " Bo chcę poznać ludzi, przyrodę, sposób życia" to udać się w podróż, a w czasie tej drogi ograniczyć swoje potrzeby do minimum, zdać się na to, co daje tamtejszy świat. Wtedy na pewno nie uczynimy wokół siebie spustoszenia. http://kobieta.interia.pl/gwiazdy/wywiady/news-gekon-usmiecha-sie-smutno,nId,1440623#iwa_item=1&iwa_img=1&iwa_hash=13608&iwa_block=lifestyle Bar w Folies-Bergere Édouard Manet Wczoraj wieczorem, kiedy spojrzałam w lustro, mimowolnie stanął mi przed oczyma obraz kelnerki Maneta z Baru Folie-Berger. Kiedy go dzisiaj wyszukałam, stwierdziłam, że zapamiętałam go zupełnie inaczej. Wydawało mi się, że jest dużo bardziej subtelny pod względem faktury i kolorystyki. Wydawało mi się też, że przestrzeń jest dużo bardziej ascetyczna. Myliłam się. Gdy teraz patrzę na ten obraz, wyczuwam w nim melancholię. Co najmniej jakby odbicie w lustrze było raczej wspomnieniem samej bohaterki obrazu. Jakimś przewrotnym powidokiem. A może malarz chciał wzbudzić w nas uczucia podobne do tych, które może odczuwać ktoś, kto często bywa w tym barze i zna tą kelnerkę, był świadkiem sytuacji z przeszłości, która mimowolnie staje przed jego oczyma w odpowiedzi na widok jakby nieobecnego wzroku dziewczyny pogrążonej głęboko w we własnych myślach. Dla mnie mężczyzna w odbiciu w lustrze wydaje się postacią odrealnioną, choć wszystko wskazuje na to, że faktycznie stoi przy ladzie i wpatruje się w kobietę. Jeżeli potraktować tą podstać realistycznie, to, co się stało między nimi?! Dlaczego dziewczyna ma tak gorzki wyraz twarzy, skąd smutek w jej oczach, skąd to zamyślenie?! Czyżby właśnie usłyszała przykre słowa? Jeżeli tak, to dlaczego mężczyzna nadal stoi przy ladzie jakby w oczekiwaniu na jej reakcję. Czyżby po prostu była zamyślona, rozmarzyła się, patrząc na bawiących się ludzi, zazdroszcząc, że nie może być po drugiej stronie lustra, a może w wyrazie jej twarzy więcej jest dla tych ludzi pogardy, pobłażania?! Czyżby zapatrzony w nią mężczyzna, ewidentnie studiujący jej osobę, był odbiciem samego malarza?
Pod względem artystycznym, podoba mi się bardzo fakt wykorzystania odbicia w lustrze, które nie tylko opowiada o otaczającej przestrzeni, nadaje kontekst emocjonalny przedstawionej sytuacji, ale również niejako stanowi mimowolnie narzucający się naddatek metafizyczny całości obrazu. Niby jest to tylko odbicie faktycznej przestrzeni za naszymi plecami, choć z racji zniekształcenia, jakim jest już sama szklana tafla lustra, odrealnia przestrzeń do tego stopnia, że mamy poczucie, że bliżej jej do punktu widzenia samej bohaterki niż do zwykłego odbicia rzeczywistości. Chciałam dzisiaj zaprezentować malarza, Pana Mirosława Greluka. Nie tyle ze względu na jego twórczość, co bardziej postawę artystyczną, jaką przyjmuje. Po przeczytaniu poniższego artykułu, uznałam, że postawa Pana Mirosława Greluka mogłaby stanowić inspirację dla wielu ludzi. Dla mnie osobiście odkrywcze jest od niedawna podejście do sztuki jako dziedziny, która mimo wszystko ma zachwycać, radować, ulżyć, a nie pobudzać jedynie do egzystencjalnych i filozoficznych rozterek. Strona malarza:
Poniższa galeria to zbiór wrzuconych “na szybko”* zdjęć z mojej ostatniej wyprawy na Pomorze. Cel: jezioro Dzierzgoń w Prabutach i wszystko, co piękne po drodze i na około. Status: cel osiągnięty, wart powrotu, przy okazji miejscówka** do dalszych rowerowych wypadów jeszcze dalej na północ i na zachód. Było spanie w samochodzie, nocna kąpiel w jeziorze pod rozgwieżdżonym niebem, pobudka o świcie, śniadanie na plaży, rowerowe solarium i zwiedzanie, pomorski majonez i ketchup, pyszne lody przy fontannie w centrum miasta, burza, kolejny piękny świt, grosz wrzucony do jeziora, gorąca kawa i droga, a po drodze mnóstwo pięknych miejsc, ciepłych ludzi i wiatru we włosach! Niech żyje wolność! Tej nie sposób opisać. Wymyka się wszelkim opisom. * nieobrobione ** Pozdrowienia dla Sławka, Magdy i ich trzech chłopaków na czele z moim ulubieńcem, najmłodszym Maćkiem, który, mimo że ma zaledwie 4 lata, już od pierwszego dnia dziarsko wymieniał ze mną “piątki” Dziękuję za gościnę, otwartość i wszystkie kawy, które razem wypiliśmy:) |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |
VICTORIA TUCHOLKA |
|