Choć dzień ten nie był dla mnie osobiście zbyt walentynkowy, jak to przyszło na wzrokowca, urzekło mnie kilka walentynkowych miejskich pocztówek. Chłopaka czekającego z różowymi tulipanami na przystanku autobusowym. Po chwili dołączyła do niego dziewczyna z uplecioną z warkocza piękną fryzurą. Zapewne wysiadła z autobusu, którym jechałam. Kiedy odjeżdżałam, widziałam jak idą pod ramię - On i Ona z bukietem różowych tulipanów na ramieniu.
Tego samego dnia rano, z okna autobusu stojącego na czerwonym świetle, zobaczyłam parę wyjętą niemal z jakiegoś teledysku z lat 80-tych. Rock-n-rollowo punkowa para. Oboje ubrani w skóry. Ona w czarnej skórzanej kurtce, krótkiej spódniczce, siatkowanych rajstopach, skórzanym czarnym berecie narzuconym niedbale na platynowe krótkie zmierzwione włosy. Glany i czerwona szminka. On blondyn, oczywiście długie włosy, dżinsy moro. Szli razem pod ramię, on ciągnęłą go za sobą tanecznym krokiem na przystanek autobusowy, zupełnie nie przejmując się czerwonym światłem.